Maguire Darcy - Miłosne igraszki (NR 898).pdf

(461 KB) Pobierz
431739465 UNPDF
Darcy Maguire
Miłosne igraszki
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Nie uwierzysz! - Kath rzuciła czasopismo na bar. Ot-
warty magazyn wylądował tuż pod nosem Jess Thompson.
Jess odstawiła koktajl i podejrzliwie przyglądała się
zdjęciu.
Niesamowite...
To nie może być prawda.
Ostrożnie przesunęła palcem po lśniącej kartce, czytając
nazwisko wydrukowane półgrubą czcionką. Nie mogła
uwierzyć własnym oczom. Jak długo jeszcze ten facet
będzie ją torturował?
- Alexander Calahan - mruknęła Kath.
Co do tego nie było żadnych wątpliwości. Na rozkła-
dówce widniało właśnie zdjęcie mężczyzny, o którym od
czterech lat bezustannie myślała.
Ponownie spojrzała na fotografię. Wydawał się lepiej
zbudowany i znacznie przystojniejszy, niż sobie wyobrażała.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, pomyślała,
przygryzając dolną wargę.
Możliwe oczywiście, że fotograf wyretuszował wszystkie
brodawki, pryszcze i dzioby. Żadna przecież odpowie
dzialna firma nie zatrudniłaby go do reklamowania swojego
produktu, gdyby wyglądał na padalca, jakim w gruncie
rzeczy był.
- To nowy numer. - Kath usiadła na wysokim stołku i
wygładziła krwistoczerwoną sukienkę, która ściśle
otulała jej obfite kształty. - Stwierdziłam, że muszę ci
go kupić.
- Dzięki - szepnęła Jess niechętnie. Podniosła rękę i
wsunęła za ucho niesforny kosmyk brązowych włosów.
Oglądanie tego faceta w kobiecym piśmie było ostatnią
rzeczą, na jakiej jej zależało. A mimo to nie mogła ode-
rwać oczu od fotografii.
Zegarek widoczny na przegubie ręki wydawał się złoty,
krawat z pewnością był z włoskiego jedwabiu, a szyty na
miarę garnitur prawdopodobnie kosztował więcej niż
samochód jej ojca.
Tylko przenikliwe spojrzenie jego niebieskich oczu psuło
trochę wrażenie.
Ciałem Jess wstrząsnął dreszcz. Ten młody człowiek o
gładko wygolonej twarzy wyglądał całkiem ludzko, ale
przecież wiedziała, jak jest naprawdę. To diabeł w elegan-
ckim czarnym smokingu...
- Dobrze wiem, że masz wystarczająco dużo problemów
z Deanem i w ogóle... - Kath uniosła dłoń, poprawiła krótkie
czarne włosy i dała znak barmanowi. - Jednak nie możemy
sobie pozwolić, żeby zignorować coś takiego. W gruncie
rzeczy chodzi przecież o być albo nie być naszej firmy. -
Uderzyła ręką w magazyn, aż zadzwoniły jej bransoletki. -
A to jest kompletna katastrofa.
Jess zlekceważyła panikę w głosie wspólniczki.
- Z pewnością nie jest taki przystojny, jak próbują nam
udowodnić.
Kath z westchnieniem oparła się o bar.
- Czemu sama mu tego nie powiesz? - Postukała palcem
w twarz Alexandra Całahana, który patrzył na nie z
uwodzicielskim uśmiechem ze strony magazynu dla pań.
- Założę się, że nieczęsto słyszy takie uwagi.
-Mogłabym powiedzieć. - Jess buńczucznie uniosła brodę.
- Więc zrób to. Właśnie masz sposobność poinformować
króla świata reklamy, co tak naprawdę o nim myślisz.
- Kath machnęła ręką, jakby odganiała natrętną muchę.
- Byłoby jeszcze lepiej, gdyby przy okazji udało ci się trochę
mu przyłożyć.
Chyba faktycznie powinna tej aroganckiej kanalii po-
wiedzieć, co o nim myśli. Tylko co przez to osiągnie?
Przecież nawet nie wiedział o jej istnieniu, a tym bardziej nie
miał pojęcia o małej agencji reklamowej, jaką założyły z
Kath. Firma Kingston i spółka usilnie próbowała przebić się
w świecie biznesu, walcząc z imperium Całahana, które
zdominowało cały rynek.
Kath zamówiła drinka i odwróciła się do Jess.
- Nie możesz pozwolić, żeby uszło mu to na sucho. To
ewidentny chwyt reklamowy, którym próbuje zwrócić na
siebie uwagę.
Jess się wzdrygnęła. Co takiego? Czy to znaczy, że chodzi
o coś więcej niż tylko promocję jego agencji? Z tru
dem oderwała wzrok od twarzy mężczyzny i przeniosła
spojrzenie na tekst pod fotografią.
- „Kawaler do wzięcia szuka żony" - przeczytała wolno. -
Czy to znaczy, że reklamuje tu samego siebie?
- Nie, do diabła! - Kath stuknęła palcem w artykuł na
stronie obok. - To po prostu sposób, żeby przyciągnąć
jeszcze więcej kobiet, które zamówiłyby u niego
kampanię reklamową. - Pokręciła głową. - A przy okazji
doprowadzić nas do ruiny.
Jess otworzyła usta, ale nie mogła wydobyć słowa. Krew
zawrzała jej w żyłach. Pod żadnym pozorem nie powinny
pozwolić, żeby bezkarnie robił takie numery. Miała już dość
jego oszukańczych metod.
Zerwała się na nogi. Odruchowo poprawiła brązowo-szary
żakiet i białą jedwabną kamizelkę. Zacisnęła pięści. Będą
musiały coś wymyślić.
- No i co z tym zrobimy? - Kath przełożyła do drugiej rę-
ki szklankę z koktajlem Jess. - Zadzwonimy do jakiejś gazety
i spróbujemy sprzedać im plotki na temat Całahana? Czy
może publicznie zakwestionujemy jego postępowanie?
Jess rzuciła okiem na zdjęcie, próbując uporządkować
myśli.
Czego właściwie chciała?
Ponownie wspięła się na barowy stołek. Najbardziej
pragnęła unieszkodliwić tego faceta i odebrać mu najlep-
szych klientów. Dostałby to, na co zasłużył, a świat dowie-
działby się, jaki z niego podstępny łgarz.
- A może oskarżyć go o fałszywą reklamę? - ciągnęła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin