Od autora
Mimo sugestii, kierowanych pod adresem autora z różnych stron, nie jest to ciąg dalszy Polski Walczącej ani suplement do niej. Wprawdzie i tam, zwłaszcza w II wydaniu, które cenzorzy jeszcze czytali, ale już mniej myśleli o tym, co skreślić, a więcej o tym, co wkrótce z nimi będzie, zawarłem wątki stanowiące temat Żołnierzy wyklętych, lecz uczyniłem to w sposób fragmentaryczny.
Także i ta książka nie odzwierciedla całości tej problematyki. Nie dysponuję odpowiednimi materiałami, a na to, by dobijać się do archiwów i przekopywać w nich hałdy teczek, sił już nie staje. Z pewnością księga, przypominająca walkę, jaką przeciw sowietyzacji Polski prowadziło zbrojne podziemie, jest potrzebna i wierzę, że ona powstanie. W pracy nad nią jej autorom książka ta powinna być pomocna. Mówi bowiem o mało znanych dziejach zgrupowania, które w walce tej odegrało istotną rolę, mianowicie zgrupowania „Orlika".
Nie jest to jednak monografia tego zgrupowania. Jego działalność w latach okupacji niemieckiej zrelacjonowałem zaledwie w jednym rozdziale i to głównie dlatego, by uprzedzić zarzut, że żołnierze „Orlika" stali wtedy z bronią u nogi, a zaczęli z niej strzelać dopiero po wejściu na ich teren Armii Czerwonej. Natomiast jego późniejsze dzieje starałem się ukazać na szerszym tle walki zbrojnej oddziałów poakowskich, toczonej w całym kraju, przypominając jednocześnie ówczesną sytuację Polski.
Niewątpliwie praca ta ma wiele usterek. Zapewne też znajdą się tacy, którzy zarzucą autorowi, że kogoś pominął, a kogoś innego niesłusznie wyeksponował. Znam środowisko kombatanckie i wiem, że tak będzie. Ale napisanie tej książki uważałem za swój obowiązek wobec mych towarzyszy broni z tamtych lat. Poległych, zamordowanych, zmarłych i tych, którzy jeszcze żyją.
Za to, że zdołałem się z niego wywiązać, dziękuję dawnym żołnierzom „Orlika", Zdzisławowi Jaroszowi i Zygmuntowi Kultysowi, bez których inspiracji i współdziałania ta książka by nie powstała. Dziękuję
za relacje innym koleżankom i kolegom z Armii Krajowej. Niech podziękowanie zechcą przyjąć p. Waldemar Strzałkowski za pomoc w wydaniu tej pozycji i p. Andrzej Krzysztof Kunert za to, że dzięki jego ustaleniom uniknąłem szeregu błędów i nieścisłości.
Oficynie Wydawniczej „Rytm" wraz z jej dyrektorem p. Tadeuszem Marianem Kolarskim gratuluję odwagi, jaką wykazała, podejmują...
lewi11