Leanne Banks - Niezależna narzeczona.pdf

(490 KB) Pobierz
LEANNE BANKS
Niezależna narzeczona
450674952.002.png
PROLOG
- Jak to jest, kiedy ma się dwanaście lat? Jenna Jean Anderson
przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. W milczeniu patrzyła
na oświetlone światłem latarki twarze Emily i Maddie.
- Nie mam pojęcia. - Wzruszyła ramionami. - W każdym razie to
więcej niż jedenaście.
- I nie jest się już dzieckiem - dodała Maddie.
- Moja mama mówi, że jak skończę dwanaście lat, będę mogła
malować usta - pochwaliła się dziesięcioletnia Emily, ubrana w
szlafroczek z falbankami.
- Ja pewnie będę musiała poczekać z tym do osiemnastki -
mruknęła ponuro Maddie.
Jennie Jean na szmince specjalnie nie zależało. Właśnie skończyła
dwanaście lat i na razie oznaczało to tylko to, że przez całe lato będzie
się musiała opiekować pięcioma młodszymi braćmi.
Na szczęście mama zgodziła się, by tę noc spędziła razem z
koleżankami w przydomowym ogródku. Choć na jakiś czas mogła
zapomnieć o braciach. Już po południu zawiesiła na sznurze do
bielizny starą kapę, na ziemi ułożyła koc i wyposażyła swój namiot w
dwie latarki, radio tranzystorowe, oranżadę i herbatniki.
- Mam zamiar nie kłaść się aż do drugiej - oznajmiła
przyjaciółkom, spoglądając na zegarek.
- Moja mama twierdzi, że jak się w nocy nie śpi, to ma się wory
pod oczami - powiedziała Emily.
- Tylko starzy ludzie mają wory - wtrąciła się Maddie.
- No właśnie. Jenna Jean jest już stara. Ona może mieć wory.
Maddie oświetliła latarką twarz Jenny.
- Na razie żadnych worów nie widzę. Jenna Jean odsunęła się od
światła.
- Wszystko mi jedno, czy będę miała wory, czy nie. Nie mam
ochoty spać. Co chcecie robić? Zagramy w dwadzieścia pytań?
Maddie wyciągnęła papierową torbę.
- Przyniosłam karty do flirtu i kości do gry.
- A ja moją tiarę. - Emily uśmiechnęła się i ostrożnie włożyła to
osobliwe nakrycie na głowę Jenny Jean. - Dziś są twoje urodziny,
więc ty powinnaś ją nosić.
Jennie Jean było trochę głupio mieć taką ozdobę na głowie, ale
doceniła gest przyjaciółki.
450674952.003.png
- Dzięki. Włączę...
- Jenno Jean - odezwał się jakiś głos tuż obok namiotu.
Jenna Jean jęknęła. Był to głos prześladujący ją w
najkoszmarniejszych snach.
- To Stanley Michaels - szepnęła Maddie.
- Jenna Jean, Jenna Jean, płaska jak drewniany klin.
Jenna Jean, zawstydzona, zerwała się na równe nogi. Wiedziała,
że jest wysoka, chuda i że ma rzadkie włosy w mysim kolorze, ale do
niedawna zupełnie jej to nie przeszkadzało.
- Zabiję go! Rozwalę mu tę wstrętną gębę.
- A może on się w tobie kocha - mruknęła Emily. To był właśnie
ten najgorszy koszmar. Stanley był najwstrętniejszym chłopakiem w
okolicy.
- Odkąd urósł dziesięć centymetrów i pokonał mnie w rzutach do
kosza, stał się nie do wytrzymania. Kiedy był niższy i mama kazała
mu chodzić na lekcje stepowania, był dużo sympatyczniejszy.
- Chętnie chodziłabym na takie lekcje - rozmarzyła się Maddie.
- Co z tobą, Jenno Jean? Boisz się? - odezwał się znów Stanley.
Na moment wsunął głowę pod kapę, a potem uciekł co sił w nogach.
Czerwona ze złości Jenna Jean wyskoczyła z namiotu i pobiegła
za nim. Żałowała, że już nie jest od niego wyższa. Postanowiła dać mu
nauczkę. Musi go... W tej chwili o coś się potknęła i runęła jak długa.
Stanley natychmiast przygwoździł ją do ziemi. Przyglądał się jej z
pełnym zadowolenia uśmiechem. Na próżno próbowała wyrwać się z
jego uścisku.
- Puść mnie, ty kretynie!
- Albo mi dasz swoje herbatniki, albo napluję ci w twarz.
Jenna Jean zdecydowanie potrząsnęła głową. Tylko to jej
pozostało.
- Jesteś najwstrętniejszym chłopakiem na świecie. Zobaczysz, że
skończysz w więzieniu!
- Dawaj te ciastka i to już! Jenna poczuła, że łzy napływają jej do
oczu. Nie, tylko nie to. Pozostało jej jedno wyjście. Tak postąpiłby jej
młodszy brat. Odwróciła głowę i... ugryzła Stanleya w rękę.
Stanley wrzasnął, ale Jenna Jean puściła go dopiero wtedy, kiedy
zaczął ją o to błagać. Klnąc pod nosem, prawie płacząc, chłopak co sił
w nogach pobiegł do domu.
Z namiotu wypełzły Maddie i Emily. Pomogły Jen - nie wstać.
450674952.004.png
- Ależ ty jesteś odważna. Już miałam go walnąć latarką -
powiedziała Maddie.
Emily pokiwała głową.
- Nieźle go musiałaś ugryźć. Masz krew na brodzie. Jenna Jean
otarła brodę i spojrzała na swoją rękę.
- O, nie! Mam na ustach krew Stanleya Michaelsa! - Szybko
splunęła na trawę. - Zaraz zwymiotuję!
- Napij się oranżady. - Emily podała jej papierowy kubek.
Jenna Jean w świetle latarki znalazła leżącą w trawie tiarę.
- Mam nadzieję, że Stanley będzie musiał pójść z tą ręką do
lekarza. Założą mu szwy i zrobią zastrzyk.
- Może dostanie wścieklizny - rozmarzyła się Maddie.
- Przecież tylko zwierzęta mają wściekliznę - rozczarowała ją
Jenna.
- Trudno. - Maddie wzruszyła ramionami, a Emily z powrotem
włożyła tiarę na głowę Jenny Jean.
- No i znów jesteś urodzinową księżniczką - powiedziała.
- Nie chcę być księżniczką - obruszyła się Jenna, wciąż myśląc o
tym wstrętnym Stanleyu. - Chcę być królową.
450674952.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Została królową.
Prawie królową. Ważną osobą.
Od zaledwie dwóch lat była jednym z zastępców prokuratora
okręgowego, ale zdążyła już zgromadzić na swym koncie wiele
sukcesów. Oprócz rzadkich spotkań z Maddie i Emily, przyjaciółkami
z dzieciństwa, nie prowadziła w ogóle życia towarzyskiego. Cały swój
czas poświęcała pracy.
Jenna wiedziała, że jest młoda, ale czuła, że cel, jaki sobie w
życiu postawiła, jest już blisko.
Niestety, jej współpracownicy także o tym wiedzieli. Nie chcąc,
by myśleli, że zadziera nosa, od czasu do czasu grywała z nimi w
koszykówkę. Uważała to po prostu za jeszcze jeden służbowy
obowiązek.
- Ręce przy sobie, Winnie - ostrzegła Edwarda Winthorpa,
prawnika zajmującego się oskarżeniami o błędy w sztuce lekarskiej,
który miał paskudny zwyczaj podszczypywania jej w czasie gry.
- Przy tobie nie jest to łatwe - roześmiał się nie zrażony Winnie.
Jenna zgrabnie go wyminęła, rzuciła piłkę najbliższemu
zawodnikowi ze swojej drużyny, niedawno zatrudnionemu
prawnikowi, i podbiegła bliżej kosza.
Kiedy przeciwnicy zablokowali młodego prawnika, ten odrzucił
piłkę z powrotem do Jenny. Jenna zauważyła lukę w obronie
przeciwnej drużyny, wsunęła się w nią i odbijając się mocno od
podłogi, skoczyła i wrzuciła piłkę do kosza. Potem nagle wpadła na
Winnie'ego i natychmiast poczuła rwący ból w kostce.
- Dwa punkty dla nas! - uradował się prawnik. Leżąca na ziemi
Jenna próbowała wstać, ale ból nie pozwolił jej nawet na najmniejszy
ruch.
- O Jezu! - jęknęła. Zamknęła oczy i już tylko słyszała, że
koledzy przerwali mecz i skupili się wokół niej.
- Jen, co się sta... - mówiący zamilkł i zaklął cicho.
- O cholera, ona krwawi - powiedział ktoś drugi. Tylko nie to!
Jenna zagryzła wargę. Nie znosiła widoku krwi, szczególnie własnej.
- Patrzcie, to chyba kość. Tak, przebiła skórę. W tej chwili Jenna
wybrała najłatwiejsze wyjście.
Coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie zrobiła. Zemdlała.
450674952.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin