Miranda Lee - Noc nad oceanem.pdf

(671 KB) Pobierz
Miranda Lee - Noc nad oceanem.doc
128406708.004.png
Miranda Lee
Noc nad oceanem
128406708.005.png 128406708.006.png 128406708.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lotnisko w Sydney, godzina dwudziesta.
Pewnego piątkowego wieczoru w marcu.
- Dziękujemy, że wybrał pan naszą linię, panie Armstrong - powiedziała z
przymilnym uśmiechem stewardesa, gdy Sebastian opuszczał samolot wyjściem
przeznaczonym dla pasażerów pierwszej klasy.
Skinął jej głową i wyszedł pospiesznie. Chciał zdążyć do taksówki, nim
na postoju zjawią się hordy pasażerów. Na szczęście miał ze sobą tylko bagaż
podręczny; nie musiał czekać na walizki.
Gorące powietrze na zewnątrz było nie do zniesienia, toteż z radością
wsiadł do klimatyzowanej taksówki. Pomyślał, że trzeba zadzwonić do Emily,
zawiadomić ją, że przyleciał wcześniejszym samolotem i za pół godziny będzie
w domu, ale prawie natychmiast z tego zrezygnował. Nie chciał nic jeść i
zupełnie nie miał ochoty na rozmowę. Chciał tylko wrócić do domu.
Emily drżały ręce, gdy po raz ostatni czytała wydrukowany już list. Tylko
kilka prostych zdań, a jednak ponad godzinę trwało, nim ułożyła je, jak należało.
No, ale w końcu napisała co trzeba. Oficjalnie zrezygnowała z pracy u
Sebastiana Armstronga.
- To jest właściwa decyzja - mruknęła pod nosem.
Włożyła list do koperty i oparła ją o stojący na biurku kalendarz.
Nie mogła przecież dalej prowadzić domu Sebastianowi, nie mogła
pozostać zwyczajną gospodynią po tym, jak zdała sobie sprawę, że go kocha.
Miała mu wręczyć rezygnację, gdy rano przyjedzie do domu. Potem, w
najbliższy poniedziałek, zamierzała zadzwonić do agencji pracy i powiedzieć, że
przyjmie tę posadę, którą jej zaproponowano dzisiaj po południu.
Szczerze mówiąc, Emily sama się zdziwiła, że już po pierwszej rozmowie
dostała atrakcyjne stanowisko asystentki dyrektora w nowo powstałym centrum
- 1 -
128406708.001.png
konferencyjnym. Centrum wybudowano w Darling Harbour, jednym z
najbardziej prestiżowych miejsc w całym Sydney. Mimo to Emily nie zgodziła
się od razu; poprosiła o kilka dni do namysłu. W poniedziałek miała udzielić
wiążącej odpowiedzi.
Tak naprawdę nie potrzebowała wcale całego weekendu. Wystarczyło jej
kilka godzin zastanowienia, by pójść za głosem rozumu, a nie głupiego
kobiecego serca. Oczywiście nieobecność Sebastiana bardzo pomogła w
podjęciu rozsądnej decyzji, chociaż Emily trochę się obawiała tego, jak praco-
dawca zareaguje na wieść o jej rezygnacji.
Na pewno nie będzie zadowolony. Może nawet będzie bardzo zły.
Doskonale wiedziała, że Sebastian ją lubi. Nie robił z tego tajemnicy.
Tym bardziej było jej ciężko na sercu. Nie potrafiła zapomnieć wieczorów,
kiedy to prosił ją, żeby razem z nim zjadła kolację lub żeby razem wypili
herbatę. Po prostu lubił jej towarzystwo.
Niestety, nie aż tak bardzo, jak ona lubiła jego. Z tego także zdawała
sobie sprawę. Sebastian cenił sprawność, z jaką prowadziła jego gospodarstwo,
oraz ład i spokój, jaki zapanował w domu, kiedy Emily objęła nad nim pieczę.
Sebastian lubił pracowników, którzy robili to, co on chce, kiedy chce i w
taki sposób, w jaki sobie życzy. Źle znosił rozstania z takimi ludźmi.
Rok wcześniej złożyła wymówienie osobista sekretarka Sebastiana.
Ponieważ bardzo sobie cenił jej pracę, zaproponował jej podwyżkę, lepsze
warunki pracy, a nawet nowy tytuł, byle tylko nadal z nim pracowała. Nic nie
pomogło. Dziewczyna odeszła, a on przez kilka tygodni chodził ponury jak
chmura gradowa.
Emily wolała nie myśleć o tym, jak zareaguje na jej rezygnację. Na
pewno z miejsca zaproponuje jej podwyżkę, ale nawet największa podwyżka nie
mogła jej skłonić do pozostania.
Lepszych warunków pracy też nie mógł jej zaproponować, ponieważ te,
które już miała, były doskonałe. W jej pokoju stało palisandrowe biurko, a łoże
- 2 -
128406708.002.png
z baldachimem, w którym teraz spała, należało kiedyś do jednej z europejskich
księżniczek. Znajdujące się nad garażem mieszkanko Emily było urządzone ze
smakiem i dawało poczucie całkowitej izolacji od reszty domu.
Wiedziała, że będzie tęskniła za swoim przytulnym kątem. No, ale nie aż
tak bardzo, żeby się zgodziła zostać.
Sebastian nie mógł jej zaoferować nowego tytułu. Nie ma zbyt wielu
określeń na osobę prowadzącą dom. Chyba że bogini domowego ogniska.
Emily uśmiechnęła się niewesoło.
W salonie zegar zaczął wybijać godzinę. Spojrzała na swój ręczny
zegarek, choć przecież wiedziała, że jest ósma wieczorem. Należało obejść dom
i pozamykać na noc okna i drzwi. Zawsze to robiła, kiedy Sebastiana nie było w
domu. Nie mogłaby zasnąć, gdyby się przedtem nie upewniła, że dom jest
bezpieczny, że nikt obcy nie może się tu dostać.
Westchnęła, wzięła leżący na biurku pęk kluczy i poszła zamknąć drzwi
wejściowe. Wieczór był wciąż bardzo ciepły, zapowiadana od kilku dni zmiana
pogody nie nadchodziła.
Popatrzyła na dom Sebastiana i smutno jej się zrobiło na myśl, że być
może po raz ostami ma okazję go oglądać.
Dom był naprawdę piękny, rozłożysty, zbudowany z białego piaskowca.
Wzniesiono go na początku dziewiętnastego wieku, a kiedy Sebastian go kupił,
był niemal w ruinie. Odbudował go, starannie i niemałym nakładem kosztów, a
wszystkie duże pokoje umeblował antykami. No i kazał zrobić podgrzewany
basen.
Na piętrze były cztery duże sypialnie i dwie łazienki, z których ta większa
przylegała do ogromnej sypialni pana domu. Z każdego pokoju na parterze
można było wyjść przez oszklone drzwi na ocienione werandy, ciągnące się
wokół całego domu. Po lewej stronie od wejścia znajdował się duży salon, z
którego przechodziło się do jadalni, a stamtąd do oranżerii. W pierwszym
pokoju po prawej od wejścia ustawiono stół bilardowy, w następnym był gabinet
- 3 -
128406708.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin