Sumer.pdf

(110 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Sumer
Na początku wszechrzeczy istniał tylko jeden bezkształtny praocean. Działo się to przed stworzeniem świata i
ziemskich zbiorników wody. Praoceanu nie przenikał bodaj najsłabszy promyk światła. Hen, aż po najdalsze
krańce wszechświata, przelewały się bezkresne fale, wieczyste, nie znające stwórcy, którego praocean nie
potrzebował, sam bowiem był boskim początkiem i stwórcą wszystkiego na świecie. Był przepotężną boginią
Nammu, zwaną w Babilonie Tiamat, ?matką rodzicielką nieba i ziemi?. Słusznie korna i wdzięczna myśl Sumera
zwraca się z matczynym mianem do Nammu. Bo oto w mroku praoceanu utworzyła się kosmiczna góra Niebo
Ziemia, AnKi. Niebo objął we władanie bóg An, ziemią zaopiekowała się bogini Ki. Objęli się mocnym
uściskiem, a wokół nich w górze, w dole, z boków, słowem wszędzie szumiał wieczny ocean. Z pierwszego
związku nieba i ziemi narodził się Enlil, bóg powietrza. Młody, silny bóg zapragnął nieskrępowanej przestrzeni i
swobody ruchów. Ciasno mu było i niewygodnie pomiędzy ściśle splecionymi ciałami rodziców. Poruszył więc
swą matkę Ki, podczas, gdy An dźwignął samodzielnie nieboskłon. Pomiędzy płaski krąg ziemi i twardą kopułę
niebios wtargnął świeży ożywczy wiatr. Dokonało się oddzielenie męskiego nieba od żeńskiej ziemi. Zjawili się
teraz inni bogowie. Enlilowi powiła Enkiego ? władcę ziemskich wód, sama Nammu, a może Ki, bo co do tego
nie było zgody. Pojawiła się również Inanna, bogini miłości, tak później popularna IsztarAsztarte . boga An
otoczył wianuszek dziatwy zwanej Annunaki. Całe niebo i ziemię zamieszkali bogowie. Oni to założyli pierwsze
ziemskie, a wdzięczni mieszkańcy umieli wypłacać się bogomzałożycielom żarliwym i wyłącznym kultem. Te
pierwsze wydarzenia musiały się dziać, niestety, w ponurych ciemnościach. Pod kopułą niebios nie jaśniało
żadne światło. Aby zaradzić kłopotliwej sytuacji, bóg powietrza Enlil postanowił wraz z jedną z wybranek serca
zrodzić jasnego Nannę ? bladoświetlisty księżyc. A oto historia tej błogosławionej miłości.
Wśród boskich mieszkańców miasta Nippur, założonego przez Enlila, błyszczała urodą młodziutka Ninlil.
Ambitna matka, dumna z urody dziewicy, postanowiła wydać ją za boga, patrona miasta, Enlila. Trzeba było
jedynie ułatwić pierwsze spotkanie młodych. Resztę pozostawiła kobiecemu sprytowi córki. Zwróciła się więc do
Ninlil tymi słowy: ?W czystym strumieniu wykąp się córko, w czystym strumieniu, Ninlil. Promiennooki bóg
będzie przechadzał się brzegiem i ujrzy cię na pewno?. Posłuszna córka ochoczo usłuchała tej rady. Pobiegła
nad strumień i zanurzyła się w przejrzyste fale. Przechadzający się nadbrzeżem Enlil nie pozostał nieczuły i z
miejsca nawiązał zalotną rozmowę, jednak nieśmiałe dziewczę wymijająco odpowiedziało na propozycję ?me
usta są zbyt małe i nie umieją całować...?. Niezrażony, a nawet zachęcony tym miękkim oporem Enlil wezwał
swego nieodstępnego powiernika i opowiedział mu o swojej miłości od pierwszego wejrzenia. Zaradny Nusku
postarał się natychmiast o łódź. Enlil wypłynął na środek rzeki, pochwycił w objęcia kąpiącą się i uczynił ją
matką nowego boga, bladoświetlistego Nanny.
Zuchwały i gwałtowny czyn wzbudziło ogólne zgorszenie wśród pozostałych bóstw. Nie bacząc na to, że Enlil był
ich przełożonym jako najstarszy syn boga An, osądzili go surowo i ogłosili bezwzględny wyrok: ?Enlilu,
bezwstydniku idź precz z miasta?. I Enlil musiał iść na wygnanie do wyznaczonego mu podziemia. Panował tam
jeszcze taki sam mrok, jak na całym świecie. Sklepieniem była tu płaska od spodu tarcza ziemi, w dole toczył
zaś swe wody bezkresny praocean. Ninlil nie opuściła swego kochanka w ciężkiej dobie. Wiernie, choć ociężale
kroczyła jego śladem: utrudniał jej ruchy owoc namiętnego spotkania na rzece ? Nanna. Enlil stąpa powoli z
opuszczonym czołem, zatopiony w głębokiej, przykrej zadumie. Oto jego syn, ten który miał roztaczać
promienny blask po sklepieniu niebios, ma teraz wegetować w mrokach podziemia. Z winy ojca będzie musiał
zamienić światło na ciemność. Przenigdy. Zasady panujące w podziemiu są jednak surowe i bezwzględne.
Nikomu nie wolno wyjść na powierzchnię tarczy ziemskiej, jeżeli nie pozostawi w podziemiu swego zastępcy.
Otóż w przystępie ojcowskiej miłości bóg Enlil postanawia zastawić nie jednego, ale trzech zastępców, aby tylko
ocalić nie narodzonego jeszcze pierworodnego syna. W tym celu wyprzedza swą z trudem posuwającą się za
nim nieodstępną małżonkę i przybiera na się kształt strażnika podziemnej bramy. W tej postaci wita
nadchodzącą Ninlil, uprowadza ją do sypialni i jako mąż niemąż czyni ją matką Nergala, który w ten sposób
jeszcze przed poczęciem został przeznaczony do roli bóstwa podziemnego. Postępuje tak jeszcze dwukrotnie,
przeobrażając się kolejno w strażnika podziemnej rzeki i w przewoźnika. Zamiast jednego Nanny zostawi pod
ziemią trójkę nowych bóstw.
W tej sytuacji nikt nie mógł kwestionować prawa Nanny do opuszczenia podziemia. Uwolniony bóg księżyca
wzniósł się bez przeszkód na sklepienie niebios i rozpromienił świat nie znanym dotąd blaskiem. Wszyscy
przyjrzeli wreszcie się uważnie światu i sobie. Z czasem pojawi się tu również bóg słońca Utu, syn Nanny,
jeszcze potężniejszy niż jego rodzic.
Od chwili pojawienia się światła bogowie mogli wieść wygodniejsze życie. Mieli już zboże i inne pożyteczne
rośliny, lecz nie umieli wykorzystać tych bogactw. Obcy ich podniebieniu był smak chleba, obca skórze
jakakolwiek odzież. Rośliny jedli na surowo, niby owoce, wodę zaś pili wprost z rowu. Twardy los dokuczył
przede wszystkim młodym boginiom. Zaczęły użalać się władcy ziemskich wód Enkiemu na swą nagość i głód,
domagać się służby, której zapobiegliwe starania uwolniłyby piękne panie od przyziemnych trosk i pozwoliłyby
oddawać się lepszym zajęciom. Enki ma pod swą pieczą prawa ?me?, więc powinien zaradzić ciężkim
warunkom. Bóg miał mocny sen, a może po prostu nie kwapił się z wysłuchaniem całej litanii skarg. Dobudziła
go dopiero matka, dostojna Nammu. Po krótkim namyśle, wspomagany przez matkęziemię Ninhursag (dawna
Ki), nabrał w dłonie gliny i ulepił boskokształtne stworzenia. ?Niech zagospodarują ziemię korzystając z
dobrodziejstw bogini zbóż Asznan i boga bydła Lahara. Niech w pocie czoła uprawiają pola, niech wypiekają
smakowity chleb. Niech hodują liczne trzody owiec, kóz i wołów, gromadzą zapasy tłustej śmietany i żółtego
masła. Niech tkają białe szaty, niech wznoszą wyniosłe świątynie. Niech dostarczają nieśmiertelnym bogom
dachu nad głową, jadła i napoju. Oto jedyny cel istnienia. Życie sług bogów będzie ciągle zagrożone i niepewne.
Niech w niewczesnej pysze nie myślą nawet o takim skarbie jak wolna wola. Tylko bogowie wydają rozkazy,
ludzie mają pokornie pochylić głowy i pełnić ślepo dostojną wolę.
Dzieło stworzenia zostało w ten sposób ukończone. Wieńczyło je powołanie do życia nędznych sług bożych ?
ludzi. Dumny Enki zaprosił bogów na uroczyste przyjęcie. W nastroju ogólnego wesela przodowali bohaterowie
dnia, twórcy ludzi, Enki z matkąziemią Ninhursag. Nie szczędzili sobie mocnych napojów. Usposobiona
krotochwilnie bogini zaczerpnęła nieco gliny i ulepiła sześć rodzajów nienormalnych osobników. Była tam
między innymi niepłodna kobieta, eunuch i ślepiec. Enki przepowiedział ich przyszłe losy i ulitowawszy się nad
ich dolą nakarmił całą czeredę chlebem i zapewnił im miejsce w społeczeństwie. Oto dlaczego wśród ludzi
zdarzają się osobniki kalekie od urodzenia.
W odpowiedzi na wyczyn Ninhursag sam Enki zapragnął stworzyć coś nowego, czego jeszcze na świecie nie
widziano. Niestety, było to dzieło nieudane. Powstała istota słaba na ciele i umyśle, bezsilny starzec. Mimo to
Enki uprosił Ninhursag, aby nie poskąpiła i temu nieszczęśnikowi chleba. Chociaż bogini przemawiała dobrotliwie
i ofiarowała pożywienie, dziwny stwór nie umiał jej ani odpowiedzieć, ani jeść ani sięgnąć po strawę. Nie mógł
ani stać, ani siedzieć, ani ugiąć kolan. Zniecierpliwiona bogini rzuciła przekleństwo na Enkiego za stworzenie
czegoś tak nędznego, a zawstydzony bóg przyznał się pokornie do winy. Istnieje też podanie, że bezsilny i
zgrzybiały starzec przyprawił o wstyd także i boginię. Kiedy Enki zażądał aby Ninhursag z kolei przepowiedziała
przyszłość jego wytworowi, podobnie jak on uczynił ich sześciu kalekom, bogini nie umiała się wywiązać się z
tego zadania. Na szczęście nie wszyscy ludzie byli tak nieudani. Ogromna większość odznaczała się zdrowiem i
normalnymi zmysłami. W interesie samych bogów leżało przecież, by pod opieką pracowitego człowieka ziemia
zakwitła urodzajem.
Zdarzyło się jednak, że bogowie nie byli zadowoleni z dzieła rąk Enkiego i Ninhursag. Raz nawet do tego stopnia
oburzyły ich grzechy i zbrodnie rodzaju ludzkiego, iż postanowili, co prawda niejednogłośnie, wygubić
doszczętnie całe to plemię. Wśród grzeszników znalazł się jeden sprawiedliwy. Był to król Ziusudra (zwany
potem przez Akadów Utnapisztim, a przez Hebrajczyków Noe), pokorny i pełen bojaźni bożej. Cnotliwemu
władcy bóg Enki polecił zbudować dla siebie i swojej rodziny potężną łódź, która ocali go w momencie bliskiego
kataklizmu. Sumeryjski Noe dokładnie spełnił wolę najmądrzejszego z bogów, stróża nieodwracalnych praw
?me?. Przyszłość pokazała, że pośpiech był tu konieczny. Oto nagle zadęły jednocześnie wszystkie wiatry, a
spienione masy morskich wód runęły na pola, miasta i św`01+iątynie. Siedem dni i siedem nocy kłębiły się
bałwany tam, gdzie tak niedawno jeszcze szemrały kłosy zbóż, wznosiły się dachy domów i zręby wyniosłych
pałaców. Jedna, jedyna olbrzymia łódź Ziusiudry miotana wichrem i kołysana falami potopu przetrwała te
nieszczęsne dni.
Wreszcie rozpogodziło się niebo i zajaśniał słoneczny Utu. Ziusiudra pokłonił mu się z najwyższą czcią i pokorą
oraz złożył w ofierze wołu i owce z ocalonego na łodzi dobytku. Bogowie wyładowali już gniew na zniszczeniu
ziemi. Nieśmiertelni postanowili obsypać teraz łaskami przedstawiciela wymarłego gatunku. Obdarowali go
wiecznym życiem, a na miejsce zamieszkania przeznaczono mu cudowną krainę Dilmun, skąd wschodzi słońce.
Potomkowie cudownego Ziusiudry znów zaludnili ziemię i nigdy już nie narazili się bogom tak, jak na swoje
nieszczęście zrobili ich poprzednicy. Największym dobroczyńcą odnowionego plemienia ludzkiego stał się nie
tyle, bóg ziemskich wód Enki, ile bóg powietrza Enlil, jego dostojny ojciec. Przypadła mu w udziale rola
cywilizatora ludzi, ich wychowawcy i nauczyciela techniki. Bez jego udziału: ?żadne miasto nie powstanie, nie
będą położone fundamenty... ani król wzniesiony, ani zrodzony wielki kapłan... nie mogą morskie ryby złożyć
ikry w trzcinowych zaroślach. Ani niebieskie ptaki budować gniazd na rozległej ziemi. Ani wędrujące niebem
chmury uronić swej wilgoci. Rośliny i trawa, chwała dolin, nie byłyby urosły. Na polach i łąkach nie zakwitłyby
bogate złoża. Nie dostarczyłyby owocu drzewa z górskich zarośli...?. Tak głoszą spisane na glinianych
tabliczkach teksty Sumerów.`
Enlil jako pierwszy na świecie ujął w dłoń motykę. Nie byle jaka to była motyka: cała ze szczerego złota, ostrze
miała z lapis lazuli, zęby z rogów jednorożnych wołów. Enlil wręczył to narzędzie asystującym mu z podziwem
Anunakom, licznej dziatwie boga nieba An. Ci uczcili wynalazcę dziękczynnymi modłami i przekazali motykę
?czarnogłowemu ludowi sumeryjskiemu. Pod dotknięcie nowego narzędzia zazieleniły się pola uprawne, z
biegiem czasu coraz bardziej rozległe. Bóg powietrza nie skąpił dalszych dowodów życzliwości. Ofiarował
przeróżne rodzaje drzew i zbóż, pragnąc zapewnić Sumerowi powszechny dobrobyt. W tym dziele pomagali
Enlilowi dwaj boscy bracia: Emesz ? bóg pory suchej (lata) i Enten ? bóg pory deszczowej (zimy). Wywiązawszy
się ze swych rozlicznych sezonowych obowiązków udali się kiedyś do miasta Nippur, by złożyć dziękczynne
ofiary ojcu Enlilowi Emesz ? bóg upalnej pory roku, dźwigał domową i dziką zwierzynę, ptactwo, naręcza zbóż i
kwiatów. W koszu Entena ? boga zimnego okresu, błyszczało złoto i srebro, skrzyły się drogie kamienie, mieniła
się rybia łuska, na ramieniu zaś ciążyły mu drwa na opał. Obaj bracia spotkali się przed drzwiami świątyni.
Spojrzał Emesz na braterskie dary i począł chełpić się wyższością. Ale i Enten pragnął współzawodniczyć o tytuł
?rolnika bogów? i nie pozostał mu dłużny w odpowiedzi. Spór się wciąż zaostrzał; wreszcie zwaśnieni bracia
wezwali na sędziego ojca Enlila. Bóg powietrza przywykły do roli rozjemcy powaśnionych stron, po krótkim
namyśle spór rozstrzygnął, przyznając zwycięstwo i tytuł rolnika bogów Entenowi, bogu pory deszczowej.
Pokonany brat nie okazał zbrodniczej zawziętości Kaina. Wręcz przeciwnie, ugiął kolana przed triumfatorem
dnia, a potem odwiedził go obładowany nektarem, winem i piwem. Pogodzeni bracia zasiedli do przyjacielskiej
uczty, a gospodarz obsypał gościa złotem, srebrem i lapis lazuli. W radosnym nastroju wznosili toast za
toastem. Tymczasem bóg ? cywilizator Enlil przemierzał nadrzeczną krainę Sumeru, hojnie rozdzielając urodzaj
i błogosławieństwo. Podkreślał zaszczytną rolę, jaką spełniał lud sumeryjski w rozpowszechnianiu boskich praw,
sławił go jako posiadacza prawdziwej nauki. Pozdrowił stolicę Ur, życząc jej ?aby mogła się wznieść na wyżyny
nieba?. Równie łaskawy okazał się bóg dla ?Czarnej góry?, czyli kraju Nelucha, tj. terenów na południu, na
pograniczu dawnego Iranu i Pakistanu. Błogosławił jej drzewa i trzciny, woły i ptaki, złoto i srebro, brąz i miedź
oraz opalonych mieszkańców. Nie zapomniał też odwiedzić Eufratu i tygrysu. Napełnił je lśniącą wodą, ożywił
rybami i powierzył opiece specjalnych bóstw. Różne inne bóstwa miały zaopiekować się wiatrami, kanałami i
rowami nawadniającymi, zbożem, suszarniami cegły, budowlami, roślinnością i równinną zwierzyną. W końcu
stajnie i owczarnie powierzył bogu Dumuziemu, zwanemu później przez Babilończyków Tamuzem.
Syn Enlila, bóg ziemskich wód Enki, za przykładem ojca nie chciał się oddawać bezczynności. Wzniósł ze złota,
srebra i lapis lazuli wspaniałą rezydencję w mieście Eridu, które pływało na falach Eufratu, jak przystało na
siedzibę boga wód. Ambitne dzieło architektoniczne było dokonane. Enki postanowił teraz na chwilę spocząć w
nadbrzeżnych trzcinach. Tymczasem nadbrzeżem spacerowała właśnie bogini Ninhursag. Boginie nie starzeją
się nigdy i czcigodna matka bogów i babka Enkiego wyglądała wciąż wieżo niczym młoda dziewczyna. Enki
popatrzył na nią z zachwytem. Zapytał jeszcze tylko swego powiernika Isimuda, czy wypada, by pocałował
piękną boginię. Doradca nie dostrzegł w tej zachciance, skierowanej ku własnej babce, niczego zdrożnego.
(Wśród bóstw sumeryjskich koligacje rodzinne były mgliste i trudno się było zorientować, kto jest właściwie
matką, a kto synem. Może wszyscy bogowie są dziećmi An i KiNinhursag?) Enki nie dopatrywał się w swych
uczuciach grzechu kazirodztwa i zachęcony słowami Isimuda wskoczył do lodzi, popychanej pomyślnym
wiatrem. Młody bóg podpłynął do Ninhursag, chwycił ją w objęcia nie szczędząc pocałunków ni namiętnych
pieszczot. Minęło zaledwie dziewięć dni. Dla bogini każdy z nich miał długość miesiąca i oto zrodziła się nowa
bogini. Nie sprawiła przy porodzie najmniejszego cierpienia. Wzbudziła od razu pożądanie Enkiego i została
przezeń poślubioną Po dziewięciu dniach przyszła na świat nowa bogini. I tę pokochał Enki, stając się po raz
trzeci szczęśliwym ojcem. W ten sposób poślubił kolejno swoją babkę, córkę i wnuczkę. Owocem ostatniego
stosunku z wnuczką i trzecim błyskawicznym pokoleniem była Uttu, opiekunka roślin Przed kwietną boginią
stanęła czcigodna Ninhursag i udzieliła dziewczynie wielu skutecznych rad. Dziewczątko potrzebowało ich
bardzo, stanęło przecież w obliczu pradziadka, ojca i kandydata na oblubieńca w jednej osobie. Uttu usłuchała
wszystkich pouczeń i nie przejmując się rodzinnym galimatiasem została żoną boga ziemskich wód, Enkiego.
Przerwała dalsze wewnątrzrodzinne związki męża w ten sposób, że zamiast córki powiła mu osiem rodzajów
roślin.
I znów, jak po pracach cywilizacyjnych, Enki zapragnął odpoczynku po poczwórnym małżeństwie. Wyciągnął się
wygodnie pośród bagnisk nadrzecznych. Wtem spostrzegł nie widzianą dotąd roślinę i spytał nieodstępnego
Isimuda o jej nazwę. Powiernik natychmiast przyniósł roślinę swemu panu. Ten, niewiele myśląc, pożarł ją
wiedziony karygodnym łakomstwem. Proceder powtórzył się jeszcze siedem razy i ostatnia z nowo narodzonych
roślin uległa zagładzie. Ośmiokrotne bezprzykładne obżarstwo Enkiego, którego ofiarą padło własne potomstwo,
oburzyło do głębi Ninhursag. Czuła się odpowiedzialna za tę sprawę. "Dopóki nie umrze, dopóty nie spojrzę na
niego okiem życia" tak brzmiał wyrok urażonej bogini. A Enki wyraźnie osłabł i zachorował po spożyciu ośmiu
roślin Ból dokuczał mu aż w ośmiu partiach ciała. Dolegała mu szczęka, bóg świdrował w zębach, ból ogarniał
ramię, dawało znać o sobie obolałe Zebro. Żalił się głośno, a strapieni bogowie, pokryci żałobnym pyłem, nie
wiedzieli, w jaki sposób dopomóc pierwszemu choremu bogu. Ogarniały ich smutne myśli Przekonali się, że ich
los, chociaż są istotami nieśmiertelnymi, nie jest wolny od trosk i fizycznego bólu. Grożą im, jak widać po
Enkim, rany i cierpienia, trapią choroby. Kto wie, czy i śmierć nie zdoła ich dosięgnąć...
Nikt nie wiedział , jak pomóc choremu. Wreszcie pewien chytry lisek, znęcony nadzieją sutej nagrody,
zdecydował się sprowadzić zagniewaną Ninhursag. Ona jedna może uleczyć cierpiącego i oddalić odeń widmo
śmierci Misja powiodła się i oto bogini pochyla się nad niedomagającym Enkim. Puściwszy w niepamięć dawną
urazę dopytuje się troskliwie co mu dolega. Dla wyleczenia każdego chorego organu stwarza ad hoc opiekuńczą
boginię (imię każdej z nich zawiera w swym oryginalnym brzmieniu nazwę odpowiedniego narządu). Jedna ma
pielęgnować i wyleczyć zęby, druga szczękę, inna ramię, wreszcie bogini Ninti ma się zająć chorym żebrem.
Osobliwe miano nosi to bóstwo. Słowo "ti" znaczy w języku Sumerów zarówno "żebro" jak i "dawać życie". Tedy
Ninti to Pani żebra i Panidawczyni życia. Być może dlatego biblijna Ewa, dawczyni życia, powstała z Zebra
swego małżonka, chociaż w języku hebrajskim, podobnie jak w wcześniej u Akadów , znikła już gra słów Pod
troskliwą opieką aż ośmiu boskich lekarek Enki szybko powrócił do zdrowia i odzyskał pełnię dawnych sił. Mógł
teraz znów bez przeszkód oddawać się odpowiedzialnym obowiązkom przechowywania i strzeżenia boskich praw
"me".
Boskie prawa "me" odgrywały ważną rolę. Rządziły one światem od dnia jego powstania i zapewniały mu
trwanie. Kierowały też losami ludzi i całą ich cywilizacją. Zawierały określenia różnych instytucji, obrzędów,
postaw umysłowych i emocjonalnych, wierzeń i obrzędów. Boskie prawa "me" były fundamentem cywilizacji
wykwitłej w kraju Sumerów. Rozumiała to dobrze piękna bogini miłości Inanna, późniejsza IsztarAsztarte. Była
ona opiekunką miasta Uruk i jako dobra gospodyni pragnęła zapewnić swej siedzibie świetność Uruk powinien
awansować na centrum kulturalne całej krainy Sumerów. Nie było to łatwe zadanie, wielu konkurentów stawało
na przeszkodzie. Każdy gród posiadał opiekuńcze bóstwo, które zaklęte w bryłę posągu kultowego przyjmowało
hołdy, a jeszcze częściej błagania w chwilach ciężkich dla mieszkańców An, bóg nieba, władał miastem Uruk,
Enlil upodobał sobie Nippur, Nanna opiekował się starym grodem Ur, słoneczny Utu rezydował w Larsa, wreszcie
bóg ziemskich wód Enki obrał sobie pływającą siedzibę w Eridu. Tam też przechowywał boskie prawa. Otóż
ambitna Inanna postanowiła za wszelką cenę zawładnąć cennymi prawami "me" i przewieźć je do własnego
miasta Uruk. W ten sposób miałaby zapewnioną znajomość przyszłości i wszystkie związane z tym
"jasnowidztwem" korzyści.
Pewnego dnia Enki usłyszał jakieś kroki zbliżające się do jego siedziby w Eridu. Przez swego pomocnika,
wiernego Isimuda, zapytał, kto przybywa. Uradowany wiadomością, iż gościem tym ma być urocza Inanna,
rozkazał natychmiast, by przyjąć ją ze wszystkimi należnymi jej honorami. Niezawodny Isimud wypełnił pilnie
pana i oto para bóstw zasiadł a do uroczystej wieczerzy. Na świętym stole rozłożono smakowite owsiane
ciastka, obficie posmarowane masłem, w delikatnych naczyniach błyszczała źródlana woda. Mile chłodziła
spieczone wargi Inanny, znużonej długą wędrówką We wspaniałym pucharze, rzezanym na kształt lwiego
oblicza, perliło się daktylowe wino. Urocza i zalotna bogini zachęcała a gospodarza do coraz to nowych toastów.
Robiła wszystko, aby wprowadzić go w jak najlepszy humor. Podochocony Enki ofiarował pięknej
współbiesiadniczce królewską koronę, tron, potem berło, wyniosłą świątynię...Inanna przyjmowała dary z
zachęcającym uśmiechem i czekała na dalsze podarunki. Gospodarz rychło strącił zupełnie głowę pod urokiem
bogini i pod wpływem wypitego wina. Zaczął wręczać Inannie kolejno wszystkie powierzone jego pieczy boskie
ustawy "me". W bezgranicznej hojności doszedł aż do pełnej setki, a wreszcie skłonił się na stół! biesiadny i
zapadł w głęboki sen. Sprytna Inanna tylko na to czekała Nie tracąc ani chwili czasu załadowała bezcenną
zdobycz do lodzi i odpłynęła Spiesznie w kierunku ukochanego Uruk. Piękną boginią miotały sprzeczne uczucia:
pierś jej przepełniała duma i radość z dokonania tak trudnego dzieła, ale i trwożyła myśl, jakie to
niebezpieczeństwa mogą grozić w dalekiej podróży z Eridu do Uruk i co czyhać może w siedmiu kolejnych
portach.
Jakże słuszne okazały się obawy bogini. Oto w Eridu Enki zbudził się z pijackiej drzemki i ze zdumieniem i
przerażeniem stwierdził brak boskich praw na ich stałym miejscu. Ogarnięty paniką zapytał Isimuda o powód tej
niezwykłej straty. Powiernik przypomniał swemu panu wizytę uroczej Inanny, wesołą ucztę i jego karygodną
hojność Bóg ziemskich wód postanowił natychmiast naprawić swój niewybaczalny błąd. Podtrzymywała go na
duchu jedna, jedyna myśl, że jeszcze nie wszystko stracone, bowiem bogini Inanna dotarła dopiero do
pierwszego z siedmiu portów. Enki wysłał więc spiesznie wiernego Isimuda, przydając mu do pomocy wielką
gromadę straszliwych morskich potworów, by pochwycił łódź i odebrał boskie prawa "me". stanąwszy przed
obliczem uroczej Inanny, Isimud zwrócił się do bogini miłości grzecznie, ale stanowczo : "Mój król rzekł do
mnie, sam Enki rzekł do mnie : ?Zezwalam Inannie iść do Uruk, lecz przywieź mi z powrotem Łódź Nieba do
Eridu?". Bogini udaje oburzenie. Jakże to , Enki cofa swój dar, lamie własne słowo boskie? Widać przysięgał
fałszywie I oto ona, Inanna, ma wracać pieszo z pustymi rękami? Nigdy. Mimo sprzeciwów bogini macki
morskich straszydeł już oplatają Łódź Nieba napełnioną prawami "me". W rozpaczy bogini wzywa swego
niezawodnego powiernika, Ninszubura. "Przybądź mój wierny towarzyszu Inanny [...], mój zwiastunie miłych
słów, mój głosicielu słów prawdy, Ty którego ręka nigdy nie chybia, którego stopy nigdy nie chybiają. Ocal Łódź
Nieba i ofiarowane Inannie boskie prawa". Nie zawiodła się bogini i tym razem. Ninszubur mężnie stanął w jej
obronie i ciosami miecza przepędził precz gromadę potworów. Sześć razy próbowały zawładnąć łodzią i sześć
razy wierny towarzysz Inanny dał im skuteczny odpór. W triumfie dotarła Inanna do swego Uruk i tam poczęła
uroczyście wyładowywać jedno po drugim boskie prawa. Mieszkańcy Uruk szaleli z zachwytu. Słowa
dziękczynnej modlitwy przeplatały się z okrzykami radości i entuzjazmu na ulicach wielkiego miasta. Boskie
oblicze bogini promieniało dumą i zwycięstwem.
Zmienne Są jednak koleje losu i nawet życie bóstw nie jest łatwe. Nie zawsze szczęście miało się uśmiechać do
uroczej bogini. Czekało ją jeszcze wiele gorzkich jak piołun doświadczeń i upokorzeń. Pewnego pięknego
letniego dnia Inanna przemierzyła cale niebo i przeszła całą ziemię. Znużona wędrówką i skwarem południa
ujrzała nagle cienisty sad, obrzeżony szeregiem rozłożystych drzew. Z westchnieniem ulgi ułożyła się na
chłodnej trawie, ukołysana do snu monotonnym szmerem listowia. Nie wiedziała, że zza ogrodzenia śledziła ją
para czarnych, namiętnych młodzieńczych oczu właściciela tego rozkosznego zakątka. Młody ogrodnik miał
początkowo w swej pracy same niepowodzenia. Suchy, gorący wiatry pustynny nawiewał bezustannie sypki pyl
z okolicznych wzgórz. Rośliny więdły i schły pomimo ciągłego podlewania i troskliwej opieki. Ale młodzieniec nie
poddawał się łatwo zniechęceniu. Po uważnych obserwacjach, głębokim namyśle i nauce boskich praw wpadł na
znakomity pomysł Wzdłuż grządek zasadził szeregi rozłożystych drzew. Ich gałęzie rzucały na wschodzące
roślinki opiekuńczy cień od rana aż do zmierzchu. Pod ich to osłoną spoczywała teraz utrudzona wędrowniczka,
ponętna i bezbronna. Namiętny młodzieniec nie oparł się swiętokradczej zachciance. Całował usta uśpionej i
bezkarnie sycił się jej wdziękami... Ustąpiły cienie nocy, promienny Utu wzniósł się na wyżyny nieboskłonu
Przebudziła się Inanna i ze zgrozą uświadomiła sobie gwałt, którego padła ofiarą tej nocy. Miotając się we
wstydzie i gniewie postanowiła spuścić straszliwe plagi na kraj, znaleźć i srogo ukarać niecnego uwodziciela.
Napełniła krwią wszystkie studnie w całym kraju, wszystkie zarośla i ogrody kraju nasyciła krwią. Gdy
służebnice czerpały wodą ze studzien, w wiadrach czerwieniła się złowroga posoka. I nie odnalazła gniewna
bogini winowajcy. Wiele tajemnic ukrywa się nawet przed oczyma bogów : i nieśmiertelni stają się czasem
bezradni wobec przeciwności losu. Tymczasem występny młodzian za radą ojca, któremu zwierzył się ze
zbrodni, opuścił rodzinne strony i zniknął pośród licznej rzeszy mieszkańców któregoś z miast w centrum kraju
sumeryjskiego. Nie pomogła w odnalezieniu go ani druga plaga w postaci niszczycielskich wiatrów i burz, ani też
i trzecia.
Wreszcie gniew bogini minął i zapomniała o swej krzywdzie. Miała teraz co innego na myśli Oto dwóch boskich
zalotników ubiegało się o jej rękę Bogini łaskawszym okiem spozierała na rolnika Enkimdu, lecz bóg słońca Utu
wstawił się do siostry za pasterzem Dumuzim. Piękny pasterz też nie czekał biernie na rozwój wypadków Z
oburzeniem wołał: "czyż rolnik jest czymś lepszym ode mnie? On ma szaty białe i czarne , lecz ja posiadam
różnobarwne futra zwierząt hodowlanych. On ma piwo, chleb, fasolą , lecz ja ma świeżutkie mleko, smakowite
żółte sery i tłustą śmietanę. W czymże on lepszy ode mnie?" Przekonana Inanna uśmiechnęła się obiecująco do
przystojnego pasterza, ten zaś promieniejąc dumą przechadzał się wyniośle nadbrzeżem rzeki i z góry
potraktował spotkanego przypadkiem Enkimdu Bóg rolników okazał się łagodny i pojednawczy, jak najdalszy od
myśli o utarczce ze zwycięskim rywalem. Dobrodusznie zezwalał mu na wypas trzód na swych żyznych łąkach,
nie bronił nawet zwierzętom szczypać kłosów zbóż, nie odpędzał spragnionych koźląt i jagniąt od wody z
kanałów Ułagodzony Dumuzi wyciągnął prawicę do rolnika z propozycją braterskiej przyjaźni i zaprosił go na
ucztę weselną. Spełniając liczne toasty życzył Enkimdu młodej parze szczęśliwego i zgodnego pożycia. Nastrój
panował tak pogodny i pojednawczy, jak podczas uczty Emesza, boga lata, i Entena, boga zimy.
Nie spełniły się jednak szczere życzenia Enkimdu. Gorzko miał przeklinać Dumuzi chwilę, w której postanowił
starać się o Inanny. W mrokach podziemnego świata miał powtarzać sobie nie raz, ale setki razy, że nie ma
gorszego nieszczęścia niż nadmiernie ambitna i pyszna żona. Inannie nie wystarczała władza nad niebem i
ziemią. Zwróciła nienasycony wzrok ku cieniom podziemia, gdzie rządziła jej starsza siostra, posępna
Ereszkigal, porwana i uprowadzona tam ongiś przez potwora Kur. Jakże by to .było pięknie rozciągnąć swe
panowanie i na te ponure rejony. Wprawdzie Ereszkigal była nieubłaganym wrogiem swej irytująco promiennej
młodszej siostry , wprawdzie słusznie podziemie zwą "Krainą bez powrotu", ale Inanna mimo obaw chce
zaryzykować tę wyprawę. Przedtem jednak przedsiębierze przezornie niezbędne środki ostrożności "Wierny
Ninszuburze zwraca bogini do swego powiernika jeżeli po trzech dniach nie wrócę z podziemia, udasz się o
pomoc do miasta Nippur, do boga Enlila. Jeżeli odmówi, udasz się o pomoc do miasta Ur, do boga Nanny. Jeżeli
i on zawiedzie, śpiesz bez zwłoki do miasta Eridu, kędy Enki, ojciec wszelkiej wiedzy, posiada życiodajne jadło i
życiodajną wodę. A teraz żegnaj i pomnij na me słowa". Strojna w królewskie szaty, lśniąc od złota i drogich
kamieni, Inanna puka do bramy podziemia kutej w lazurytowej górze. ,,otwórz bramę woła dumnie tylko ja
jedna pragnę wejść". "Kimże ty jesteś, odpowiedz proszę" brzmi odpowiedź strażnika. "Jam królowa niebios,
miejsca kędy wschodzi słońce". Na następne pytanie o cel przybycia Inanna odpowiada wykrętnie, że pragnie
wziąć udział w obrzędach pogrzebowych ku czci małżonka Ereszkigal. Odźwierna w obawie przed
odpowiedzialnością pozostawia niezwykłego gościa przed bramą, a sam bieży z wieścią do swej groźnej
władczyni Posępną Ereszkigal porywa wściekłość na zuchwalstwo siostry. Wedrzeć się tak bezczelnie do jej
państwa? Czyż nie dość Inannie słonecznego świata? Szatańska myśl przemyka po głowie królowej podziemia,
posępnej Ereszkigal Stłumić do czasu swój gniew, by tym skuteczniej upokorzyć przeciwniczkę. I już widzi
oczyma wyobraźni, jak naga i bezbronna siostra staje przed jej tronem i pada na klęczki u jej stóp. Na rozkaz
pani, Neti, główny odźwierny, odsuwa z chrzęstem rygle z siedmiu wierzei i wprowadza przybywającą ze światła
w mrok podziemia. W pierwszej bramie zdejmuje z jej skroni królewski diadem. "Czemu to czynisz?" pyta
zaniepokojona bogini. "Zamilcz Inanno, prawa podziemia Są przemądre. o Inanno, nie sprzeciwiaj się zwyczaj
om podziemnego świata" . W drugiej bramie odźwierny odbiera bogini miłości berło i odpina lazurytowy pas. I
znów pada trwożne pytanie: "Czemu to czynisz?" "Zamilcz Inanno, nie sprzeciwiaj się zwyczajom podziemnego
świata" rozlega się identyczna odpowiedź. Na progu trzeciej bramy Neti rozpina na szyi bogini lazurytową
kolię, w czwartej zabiera dwa drogie kamienie, skrzące się na jej piersiach, w piątej zsuwa z ręki złocisty
pierścień, w szóstej odpina połyskliwy napierśnik Serce Inanny trzepoce teraz z trwogi, jak ryba wyjęta z wody.
Oto i siódma, ostatnia brama stoi otworem. Nieubłagany strażnik zbliża się i obnaża boginię z jej wspaniałych
szat niewieścich "Czemu to czynisz?" wola znowu Inanna, a w tonie jej głosu obok lęku dosłuchać się można i
kobiecego wstydu. I po raz siódmy słyszy tę samą bezlitosną, wymijającą odpowiedź. Ale już na wyniosłym
tronie zasiada posępna Ereszkigal w otoczeniu siedmiu sędziów Anunnaki. Naga piękność krainy słońca pada na
kolana i wznosi niespokojny wzrok ku siostrze. Ereszkigal zwraca na nią nieubłagane oczy, oczy śmierci,
wypowiada gniewne słowo i uznaje ją winną. Trup Inanny osuwa się bezwładnie na posadzkę. Zwłoki jej
zawiesza się na haku ku tym sromotniejszej hańbie.
Minęły trzy dni na ziemi bez wieści o Inannie. Wierny Ninszubur podąża do Enlila. ,,o ojcze Enlilu, nie pozwól by
Twą córkę zamordowano w podziemnym świecie. Nie zezwól, by Twój szlachetny metal pokrył pyl podziemnego
świata, nie zezwól , by Twój wspaniały lazuryt rozbił kamieniarz w proch, nie zezwól, by drwal porąbał drzewo
bukszpanowe, nie zezwól, by dziewczęca Inanna znalazła śmierć w podziemnej stronie" .Odmówił jednak
pomocy Enlil, zawiódł nadzieje także i jasny Nanna. Ostatnia ucieczka w przemądrym Enki, strażniku praw
"me". Na szczęście potężny bóg niepomny dawnych porachunków z Inanną wziął sobie do serca rozpaczliwy los
bogini. Wydłubał brud zza czerwono pomalowanego paznokcia i utworzył dwa rodzaje dziwnych stworzeń.
Jednym wręczył jadło życia, drugim powierzył wodę życia. Tak wyposażonych wysłanników skierował do
podziemia, by odzyskali ciało Inanny i je wskrzesili. Nic wolno im tylko przyjmować wody ni ziaren zboża
ofiarowanych w podziemiu. Syta zemsty Ereszkigal wydala bez sprzeciwu zwłoki pokonanej rywalki, żałując
potem swej hojności Bo oto jedne stwory spryskały ją wodą życia, inne nakarmiły jadłem życia. Inanna
podniosła się cała i zdrowa. Lecz nie wolno nikomu bezkarnie opuścić podziemnej krainy. Nawet dla bogów nie
ma tu wyjątków. I oni, aby stąd wyjść, muszą pozostawić kogoś w zastępstwie. Postąpił tak ongiś Enlil, by
ocalić syna Nannę i teraz dla Inanny również nie może być żadnego ustępstwa. Bogini opuszcza podziemie
warunkowo. Znów jej promienne oczy cieszy blask słońca, ale niby senne koszmary towarzyszą jej na każdym
kroku małe i duże demony. Jeśli nie znajdzie zastępcy, porwą ją znów w nienawistną mrocznię. Odwiedza tedy
bogini różne miasta, wywołując trwogę bóstw opiekuńczych swoją nieprzyjemną propozycją i groźnym
orszakiem. Nagabywani bogowie odziani w zgrzebne , pokutne szaty rzucaj ą się w proch do stóp Inanny.
Pokornie żebrzą łaski. Sercu bogini nieobca jest litość. Każe demonom cofnąć chciwe szpony i ratuje zagrożone
bóstwa ziemi i nieba. A oto złowrogi orszak zbliża się już do siedziby Dumuziego. Małżonkowi Inanny,
wybrańcowi jej serca, nic przystoi witać małżonki w pozie kornego błagalnika. Jeszcze bardziej się
wyprostowuje na wyniosłym tronie w całym przepychu królewskich szat. Urażona w swej dumie bogini spogląda
na Dumuziego "okiem Śmierci" i nie powstrzymuje już gwałtowności demonów . Krwiożercze szpony chwytaj ą
za ręce i nogi bogaPasterza. Dumuzi wznosi pozieleniałą z trwogi twarz ku niebu. Wzywa na pomoc
słonecznego Utu: "Jam mężem Twej siostry, ocal mnie ze szponów demonów. Niech me ręce i nogi zamienią się
w węże, bym mógł się wyślizgnąć z ich morderczych uścisków". Daremne są wezwania o litość i
wstawiennictwo. Już zatrzasnęły się za nim głucho wrota "kraju bez powrotu". Nie będzie już nigdy pasał swych
trzód wśród soczystej zieleni. A jak na ironię, późniejsze ludy ujścia Tygrysu i Eufratu będą sadzić, że to właśnie
dla jego ratunku zaryzykowała Inanna niebezpieczną wyprawę do podziemnej krainy. Powstanie nawet wielka
babilońska epopeja narodowa o zejściu Isztar do podziemia dla ratowania zmarłego małżonka Tammuza, gdy w
rzeczywistości to właśnie Dumuzi padł łupem nienasyconej ambicji pięknej małżonki . Tak oto Inanna straciła
małżonka za cenę ucieczki z podziemia.
Nie koniec tu jednak jej nieszczęść i strapień. Nawet przelotne i błahe zachcianki krzyżował przekorny los.
Piękna wdówka zainteresowała się oto największym spośród śmiertelników, niezwyciężonym bohaterem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin