Grof Stanislav - Poza mózg_ Narodziny_ śmierć i transcendencja w psychoterapii.pdf

(17296 KB) Pobierz
Microsoft Word - Grof Stanislav - Poza mózg. Narodziny, śmierć i transcendencja w psychoterapii.doc
Powrót do spisu KIPPIN
PRZEDRUK
STANISLAV GROF
POZA MÓZG. Narodziny, śmierć i Transcendencja w psychoterapii
(Beyond the brain / wyd. orygin. 1985)
Poza mózg. Narodziny, śmierć i transcendencja w
psychoterapii Stanislava Grofa przedstawia nowy
model umysłu ludzkiego, rzucając wyzwanie
teoriom, które traktują mózg jako
neurofizjologiczną całość. Książka stanowi
podsumowanie 30 lat badań autora nad
odmiennymi stanami świadomości, w wywoływaniu
których posługiwał się on m.in. psychodelikami, w
tym LSD. Badania te wydobyły na jaw istnienie
czterech poziomów świadomości, z których dwa –
perinatalny i transpersonalny – odgrywają
szczególną rolę. Ten pierwszy jest związany z
doświadczeniami narodzin i śmierci, drugi zaś
odnosi się do świadomości poza ograniczeniami
czasu i przestrzeni. Według Grofa rozumienie tych
dwóch wymiarów świadomości wpływa w
fundamentalny sposób na to, jak postrzegamy
kategorie zdrowia i choroby psychicznej. Całość
jego poglądów wyznacza nowy paradygmat
świadomości. Poza mózg jest pierwszą książką
tego autora wydaną w Polsce.
Stanislav Grof, osiadły w USA psychiatra z byłej
Czechosłowacji, swoją pracę badawczą nad
terapeutycznym zastosowaniem psychodelików
rozpoczął w Pradze. Od roku kontynuuje badania
w USA na Uniwersytecie Johna Hopkinsa i w
Merylandzkim Ośrodku Badań Psychiatrycznych,
gdzie pracuje nad wykorzystaniem psychodelików
w terapii nerwic i uzależnień oraz u osób
umierających na raka. Obecnie działa w Instytucie
Esalen (Kalifornia), gdzie opracowuje założenia
terapii holotropowej. Jest autorem takich głośnych
książek jak Realms of the Human Unconscious,
LSD Psychoteraphy czy Beyond Death.
SPIS TREŚCI:
TopoGrofia pewnej rewolucji światopoglądowej, przedmowa do polskiego wydania –
Bartłomiej Dobroczyński
Przypisy do przedmowy do polskiego wydania
Podziękowania
Wprowadzenie
Rozdział pierwszy. Natura rzeczywistości: narodziny nowego paradygmatu
Filozofia nauki a rola paradygmatu
Czar mechanistycznej wiedzy Newtona i Kartezjusza
Teoretyczne wyzwania wywodzące się z nowoczesnych badań nad
świadomością
Nowe pojmowanie rzeczywistości, egzystencji i natury człowieka
Podejście holonomiczne: nowe zasady i nowe perspektywy
104943386.003.png 104943386.004.png
Przypisy do rozdziału pierwszego
Rozdział drugi. Wymiary ludzkiej psychiki: kartografia wewnętrznej przestrzeni
Bariera zmysłowa a nieświadomość jednostki
Spotkanie z narodzinami i śmiercią: dynamika matryc perinatalnych
Poza mózg: sfery doświadczeń ponadosobowych
Spektrum świadomości
Przypisy do rozdziału drugiego
Rozdział trzeci. Świat psychoterapii: w stronę zintegrowanego ujęcia
Zygmunt Freud i klasyczna psychoanaliza
Słynni odszczepieńcy: Alfred Adler, Wilhelm Reich i Otto Rank
Psychoterapia egzystencjalna i humanistyczna
Psychoterapie o ukierunkowaniu transpersonalnym
Przypisy do rozdziału trzeciego
Rozdział czwarty. Architektonika zaburzeń emocjonalnych
Różnorodność doświadczenia płciowości: zaburzenia, zboczenia i
pozaosobowe postacie erosa
Korzenie przemocy: biograficzne, okołoporodowe i pozaosobowe źródła
agresji
Dynamika depresji, nerwic i zaburzeń psychosomatycznych
Doświadczenie psychozy: choroba czy kryzys transpersonalny?
Przypisy do rozdziału czwartego
Rozdział piąty. Dylematy i kontrowersje klasycznej psychiatrii
Model medyczny w psychiatrii za i przeciw
Niezgodności dotyczące teorii i środków terapeutycznych
Kryteria zdrowia psychicznego i skuteczności leczenia
Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka
Przypisy do rozdziału piątego
Rozdział szósty. Nowe ujęcie procesu zmian w psychoterapii
Istota objawów psychogennych
Skuteczne mechani zmy psychoterapii i przeobrażenia osobowości
Spontaniczność i autonomiczność zdrowienia
Psychoterapia a rozwój duchowy
Przypisy do rozdziału szóstego
Rozdział siódmy. Nowe perspektywy w psychoterapii i autoeksploracji
Zasady pomocy psychoterapeutycznej
Techniki psychoterapii i autoeksploracji
Cele i skutki psychoterapii
Przypisy do rozdziału siódmego
Rozdział ósmy. Zakończenie: aktualny światowy kryzys a przyszłość rozwoju
świadomości
Przypisy do rozdziału ósmego
Bibliografia
Indeks
104943386.005.png
Spis treści / Dalej
Bartłomiej Dobroczyński
TopoGrofia pewnej rewolucji światopoglądowej
Polski czytelnik otrzymuje po raz pierwszy do ręki książkę Stanislava Grofa, psychiatry urodzone go
w 1931 roku w Pradze, który na świecie cieszy się już od dawna sporą, choć niejednoznaczną, a
nawet kontrowersyjną sławą. Publikacja ta ma w jego dorobku naukowym szczególne znaczenie,
można by ją porównać do przełożonego na język polski Punktu zwrotnego, austriackiego fizyka
Fritjofa Capry – na którego zresztą Grof często się powołuje. 1 Książki te posiadają podobny charakter
– apologetyczny, interdyscyplinarny oraz syntetyczny zarazem – co powoduje, że jawią się one jako
niezwykle ambitne próby sformułowania całościowej wizji nowego naukowego paradygmatu – takiej
tezy bronią obaj uczeni – który właśnie powoli wyłania się z plątaniny pomniejszych teorii oraz
wyników badań szczegółowych, i który ma nieuchronnie zapanować w niedalekiej przyszłości.
W każdej z przywołanych książek mamy do czynienia z realizacją niemal takiego samego
scenariusza. Ich autorzy, zażywający już sławy za swe uprzednie publikacje – Capra za Tao fizyki,
zaś Grof za Obszary ludzkiej nieświadomości – postanowili spojrzeć na przedstawione w nich wyniki
poprzez pryzmat innych nauk (a nawet dyscyplin duchowych) i sprawdzić czy to, co sami osiągnęli,
jest normalnym etapem sprawnie działającej nauki, czy też – na co od początku chyba liczyli – wyniki
te, wespół z danymi z odmiennych obszarów wiedzy, układają się w jakąś większą całość, nowy wzór
– dobitnie sugerujący pojawienie się na arenie dziejów nowego światopoglądu, który winien zastąpić
stare i już nieadekwatne wzorce myślowe 2 . Jak łatwo się domyślić, Grof i Capra różnią się co do
używanych argumentów i sposobów rozumowania, natomiast ich ostateczne konkluzje są nieomal
identyczne: głoszą oni zgodnie, że wyczerpał się właśnie dotychczasowy kartezjańsko-newtonowski
model interpretacji rzeczywistości i na jego miejsce wkracza powoli, z wielkimi oporami, ale jednak
nieubłaganie, nowa i bardziej adekwatna, holistyczna, organiczna i duchowa wizja kosmosu, która
otwiera przed nauką oraz całą ludzkością fascynujące perspektywy.
Dzięki przekładom swoich najważniejszych książek na język polski, Capra jest autorem
stosunkowo u nas popularnym, a zainteresowany jego poglądami czytelnik może łatwo zaczerpnąć
informacji bezpośrednio u samego źródła. W tym miejscu wypada więcej uwagi poświecić samemu
Grofowi, a zwłaszcza złożonemu kontekstowi kulturowemu, w którym kształtowały się jego naukowe i
pozanaukowe przekonania, gdyż poza wąskimi kręgami specjalistów, jest on w Polsce postacią
niemal zupełnie nie znaną. Grof jest równocześnie osobą w świecie nauki na tyle wyjątkową i
niejednoznaczną, że zanurzenie się w jego twórczość "bez żadnego wstępnego komentarza" może u
nieprzygotowanego czytelnika wywołać zaskoczenie, a nawet wzbudzić znaczny opór.
To, co stanowi o niejednoznaczności Grofa jako uczonego, polega nie tylko na tym, że jest on
autorem bardzo fascynującej, choć przy tym niezwykle kontrowersyjnej koncepcji ludzkiej psychiki, ale
– i przede wszystkim na tym – w jaki sposób się jej dopracował. Jest to bowiem koncepcja, która w
swym pierwotnym kształcie powstała niemal w całości na bazie empirycznych badań nad
halucynogennym narkotykiem o nazwie LSD; o samym zaś Grofie zaczęło być w świecie głośno w
momencie, gdy jako lekarz po raz pierwszy zaczął używać tego środka w terapii terminalnej, a więc
mającej przygotować nieuleczalnie chorych na śmierć. Z kolei jako eksperymentator, Grof zasłynął
dzięki posiadaniu jednej z największych na świecie dokumentacji z zakresu badań empirycznych nad
tą zagadkową substancją. Jak twierdzi, samodzielnie przeprowadził około 3000 doświadczeń z
użyciem LSD (przede wszystkim na swoich pacjentach, najpierw w Czechosłowacji, a potem w USA,
ale także na sobie), a oprócz tego ma dostęp do następnych 2000 raportów z podobnych badań.
Jednak, co trzeba wyraźnie podkreślić, Grof nie był wcale ani pionierem badań nad środkami
halucynogennymi, ani też pierwszym w świecie zwolennikiem używania LSD w psychoterapii, ani
nawet pierwszym, który głosił, iż LSD pozwoli zrozumieć ludzką psychikę oraz wzniosłe duchowe
przeznaczenie człowieka. Tym, co korzystnie wyróżnia Grofa spośród jego poprzedników, jest
wieloaspektowość i szczegółowość proponowanej przez niego koncepcji oraz rozległość horyzontów
intelektualnych. Aby zatem zrozumieć kontrowersyjne idee czeskiego psychiatry, trzeba najpierw
cofnąć się nieco w czasie po to, aby zapoznać się z okolicznościami powstania LSD, oddźwiękiem,
jaki fakt ten wywołał w świecie nauki, następnie historią mistyki instant oraz fenomenem psychologii
transpersonalnej – czeski badacz jest bowiem jednym ze współtwórców tego kierunku oraz – wespół z
Kenem Wilberem – jego najbardziej znaczącym przedstawicielem.
Ecclesia psychedeli ca: kościół psychodeliczny?
104943386.006.png
LSD jest to popularny skrót niemieckiej nazwy, która w całości brzmi Lyserg Saure Diathylamid,
czyli dwuetyloamid kwasu lizerginowego (czasami w literaturze można spotkać się też z określeniem
kwas lizerginowy lub lizergowy) . Substancja ta została po raz pierwszy wytworzona w Szwajcarii, w
1938 roku przez Alberta Hoffmana, chemika związanego z farmaceutyczną firmą Sandoz 3 . W 1943
roku Albert Hoffman przypadkowo wprowadził do swego organizmu sporą dawkę kwasu lizerginowego
i przeżył głębokie doświadczenie egzystencjalne o wszelkich znamionach epizodu psychotycznego.
Opisał je w szczegółowym raporcie, a firma Sandoz, po zapoznaniu się z jego treścią, postanowiła
wypuścić LSD na rynek w charakterze kontrowersyjnego leku. Z analizy przeżyć występujących po
zażyciu owego specyfiku, wyprowadzono wniosek, iż LSD będzie się znakomicie nadawać do dwóch
celów medycznych. Po pierwsze wiec, zalecano użycie LSD w tzw. terapii psycholitycznej, w której
środek ten miał pomagać pacjentom psychiatrycznym w przypominaniu sobie zapomnianych zdarzeń
z wczesnego dzieciństwa. Po drugie, w środowiskach psychiatrycznych uważano wtedy powszechnie,
że istota oddziaływania LSD (oraz innych środków halucynogennych) na układ nerwowy sprowadza
się do wywołania u zażywającego narkotyk człowieka – wprawdzie odwracalnych, ale jednak
autentycznych – objawów choroby psychicznej. Sądzono wiec, że można by podawać LSD
personelowi szpitali psychiatrycznych po to, aby zapoznał się on z wewnętrznym światem pacjentów
psychotycznych. Miało to znacznie poprawić zrozumienie psychiki tych ostatnich oraz efektywność
całego procesu leczenia.
Jednak już w latach pięćdziesiątych zaczęły pojawiać się doniesienia i relacje odrzucające
"halucynogenny" model działania LSD oraz proponujące inne teoretyczne ustalenia. Doniesienia te
pochodziły z kręgów poetów i pisarzy oraz tzw. niezależnych badaczy (independent searchers) o
klinicznej i fenomenologicznej orientacji, którzy zaczęli twierdzić, iż narkotyki halucynogenne są tak
naprawdę raczej swoistym instrumentem umożliwiającym lepsze poznanie i zrozumienie procesów
psychicznych, niż substancją powodującą jedynie zaburzenia w poczuciu tożsamości, halucynacje i
utratę kontaktu ze światem zewnętrznym. Ściślej biorąc, to wtedy pojawiły się pierwsze sugestie, iż
LSD może się przyczynić do zrozumienia zupełnie innych fenomenów kulturowych, niż mroczne
światy kreowane przez demony paranoi, depresji czy schizofrenii. Coraz większa liczba eksploratorów
nowych regionów doświadczenia twierdziła, że LSD stanie się w niedalekiej przyszłości
niezastąpionym środkiem do poznawania tajników życia psychicznego człowieka zdrowego,
wehikułem prowadzącym do zrozumienia meandrów współczesnej estetyki (szczególnie jeśli chodzi o
"nowe malarstwo" czy "nową muzykę") oraz – i to stało się największym kamieniem obrazy" – pozwoli
na przeniknięcie tajników religii oraz doświadczenia mistycznego. 4
W wielu kulturach – od zarania dziejów do czasów współczesnych – możemy bez trudu natrafić na
ślady rytualnego spożywania psychodelików w celu wywoływania wizji, doznania oświecenia,
skontaktowania się z bóstwem. Wiadomo także, iż współcześnie istnieją jeszcze religie, a nawet i
oficjalnie działające związki wyznaniowe, w ramach których substancje te używane są jako sakrament;
tak dzieje się choćby z pejotlem w legalnym w Stanach Zjednoczonych Amerykańskim Kościele
Tubylczym (Natwe American Church). 5 Mimo to jednak każdy, kto twierdzi, że możliwa jest
"chemiczna iluminacja", a więc dostąpienie duchowego wglądu za przyczyną psychoaktywnej
substancji, musi liczyć się z tym, że w naszym kręgu kulturowym napotka na zdecydowany opór.
Będzie on miał dwa podstawowe źródła: jedno religijne, a drugie naukowe. Pierwsze wiąże się z
tradycyjnym stanowiskiem teologii Zachodu, która twierdzi, iż wszelkie doświadczenie religijne jest
zawsze inicjowane przez Boga, człowiek zaś może co najwyżej przysposobić się do spotkania z Nim i
oczekiwać na nie w skupieniu i modlitwie, choć to i tak wymaga zazwyczaj heroizmu przekraczającego
możliwości "zwykłych śmiertelników". Jednak sama decyzja o spotkaniu należy tu całkowicie do Boga,
Osobowego Absolutu, Ostatecznej Rzeczywistości. Tak więc nawet jeśli człowiek spełni już wszystkie
hipotetyczne wymagania mające przygotować go do tego doświadczenia, to i tak nie musi ono wcale
"automatycznie" się pojawić.
Ortodoksyjny chrześcijański teolog sformułuje zatem swój zarzut wobec religijnego potencjału
chemicznej substancji, wychodząc nawet nie od wątpliwości co do możliwości "produkowania" przez
LSD doświadczeń mistycznych, ile od przekonania, że sama natura tej Rzeczywistości, która ujawnia
się w mistycznym doświadczeniu, wyklucza wszelką Nią manipulacje. Nawet jeśli już uznałby wartość
LSD jako środka ewentualnie mogącego kształtować wyobraźnie religijną, to i tak potraktowałby
niezwykłe efekty pojawiające się po spożyciu kwasu lizerginowego podobnie do tego, jak zapewne
oceniłby religijny potencjał ukryty w zachwycie dla piękna natury, a wiec jako coś wstępnego,
prowadzącego wprawdzie adepta we właściwym kierunku, ale nie posiadającego zdolności do
wywoływania metanol, prawdziwej duchowej przemiany, trwałego nawrócenia. Upierałby się zatem
przy uznaniu LSD za środek ze swej istoty drugorzędny lub wręcz – ze względu na niepoznane do
104943386.001.png
końca mechanizmy jego oddziaływania – zbędny w edukacji wyobraźni religijnej.
Jeżeli chodzi o środowiska naukowe, to opór wobec przypisywania LSD duchowego potencjału
miał tam dwie zasadnicze przyczyny. Pierwsza z nich wiązała się z ogólną nieufnością przenikającą
całą XIX-wieczną psychiatrię niemiecko- i francuskojęzyczną (z kulminacjami w osobach Pierre'a
Janeta i Zygmunta Freuda), która generalnie w bardzo pozytywistyczny i demistyfikujący sposób
odnosiła się do religii i tzw. przeżyć religijnych. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, wypada tu tylko
nadmienić, że w tym czasie ukształtowała się w jej obrębie zasadniczo trwała tendencja, aby fakty,
które w kulturze chrześcijańskiego Zachodu ujmowano dotychczas jako fenomeny niewątpliwie
religijne, interpretować w kategoriach psychopatologicznych. To wtedy pojawiły się idee – które
zresztą zyskały znaczny poklask wśród ówczesnych scjentystów, pozytywistów i materialistów – aby,
na przykład epizod, który przydarzył się Szawłowi na drodze do Damaszku, uznawać za objaw jego
rzekomej epilepsji, zaś wzloty duszy świętej Teresy z Avili określać za pomocą diagnozy: "schizofrenia
ze skłonnościami do koprofilii"...
Jeszcze inaczej mówiąc, zgodnie z tą orientacją, LSD nie może mieć duchowego potencjału ze
względu na to, że nie ma niczego takiego, jak duchowość – w tradycyjnym, religijno-konfesyjnym
rozumieniu. Bowiem dla naturalistycznie zorientowanego psychiatry, w "lekkich" i stosunkowo
niewinnych (czytaj: nieszkodliwych) przypadkach tego rodzaju mamy po prostu do czynienia z
egzaltacją, sentymentalizmem i fałszywą świadomością, zaś dla głębokich, historycznie zaistniałych
przejawów religijności, takich jak: styg-maty, wizje, noce duszy, męki sumienia, z całym przekonaniem
rezerwuje on ścisłe kategorie psychopatologiczne w rodzaju "histerii z konwersjami", "halucynacji i
omamów", "stanów depresyjnych" czy "urojeń ksobnych". Pogląd ten został zresztą wyłożony przez
samego Freuda, według którego religia jest niczym innym, jak tylko powszechną nerwicą
prześladowczą ludzkości.
Druga wątpliwość, równie poważna, wiązała się z sygnalizowanym już negatywnym rozumieniem
efektów działania LSD na psychikę. Rozpowszechnione i obowiązujące w całej XX-wiecznej
psychiatrii było przekonanie, iż generalnie wynik ów musi być rozpatrywany zasadniczo jako
intoksykacja, zatrucie centralnego układu nerwowego, zaś LSD, a przed nim inne podobnie działające
środki naturalne, w klasycznych pracach naukowych określane były przeważnie jako "halucynogeny",
"kognodysleptyki" czy "psychotomimetyki", a więc substancje powodujące halucynacje, zaburzające
poznanie albo wywołujące zaburzenia o charakterze psychotycznym.
Jeśli połączymy obydwa te poglądy w jedną całość, to łatwo zrozumiemy, że dla tradycyjnie
wykształconego psychiatry teza, iż LSD mogłoby wywoływać przeżycia stricte religijne, brzmi jak
czysty nonsens. Jednak w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wielką popularność zdobyła sobie
tzw. mistyka instant, która przyczyniła się do rozprzestrzenienia się przemiany obyczajów i
świadomości. Skąd wziął się ów zadziwiający fenomen?
Mistyka instant
Słowo "instant" odwołuje się przede wszystkim do naszego poczucia czasu i oznacza, że coś się
dzieje natychmiast, bezzwłocznie, niemal w tej chwili. Najbardziej zaś rozpowszechnione rozumienia
kategorii "mistyki" i "mistycyzmu" – pomijam takie, w których te epitety mają wyraźnie pejoratywny
charakter – odnoszą się do religii. Ściślej, do takiej sytuacji religijnej, w której dochodzi do bardzo
intymnego kontaktu człowieka z Bogiem, sacrum, Świętością – niezwykłego spotkania, które rozgrywa
się we wnętrzu ludzkiej duszy, w jej cichej, ciemnej i nader tajemniczej "głębi" (abstrussior profunditas)
.
"Mistyka instant" byłaby zatem – mówiąc w wielkim uproszczeniu – określeniem takiego sposobu
zaaranżowania owego spotkania, w którym na pierwszy plan wysuwałby się czynnik czasu: gdzie
chodziłoby niemal o "wymuszenie" bezzwłocznego pojawienia się Bóstwa w duszy, czy też
najszybsze, prawie natychmiastowe do niego dotarcie. Ale przecież mistyk powinien być chyba
uwolniony od takich temporalnych uwarunkowań, bowiem "z duszy, w której ma się narodzić Bóg,
czas musi ustąpić, a ona ma w yjść poza czas" – jak pisał wiele lat temu Mi strz Eckhart, człowiek, który
uprawiał mistykę (nie instant!) w sposób wręcz modelowy. 6 To oczywiście prawda. Musimy więc
odnotować pierwszy ważny moment wspólny dla kategorii "instant" oraz pojęcia "mistyka", moment,
który jednak rodzi swoisty paradoks i konfuzję. Bowiem zarówno pierwsze, jak i drugie pojęcie wiąże
się jakoś z brakiem "czasu", z tym, że "instant" oznacza zazwyczaj jego brak w punkcie wyjścia, zaś
dla mistyka czas powinien zniknąć w punkcie dojścia. Pytanie tylko, czy przy pomocy zabiegów o
charakterze "instant" można uzyskać efekt, wobec którego uzasadnione będzie użycie słowa
"mistyczny"? Pamiętamy przecież, że Bóg – jak głoszą teolodzy – nie podlega żadnej, tym bardziej
więc "technicznej", manipulacji.
104943386.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin