Richard Curtis - Cztery wesela i pogrzeb.pdf

(740 KB) Pobierz
Curtis Richard - Cztery wesela i pogrzeb
RICHARD CURTIS
CZTERY WESELA I POGRZEB
Tytuł oryginału: FOUR WEDDINGS AND A FUNERAL
Przekład i adaptacja: Tomasz Mirkowicz
Miłość w parze z małżeństwem nie chodzi,
Choć w nich z natury jedne biją tętna.
Miłość w małżeństwo, jak wino przechodzi
W ocet; przelewka cierpka, kwaśna, mętna…
GEORGE BYRON, Don Juan (przeł. Edward Porębowicz)
I. PIERWSZA SOBOTA MAJA
Nie lubię wcześnie wstawać. I nie cierpię budzików. Zawsze uważałem, że po
gilotynie budzik jest najbardziej perfidnym ze wszystkich wynalazków człowieka. Śpisz sobie
smacznie, śnisz o czymś niezwykle przyjemnym, na przykład że leżysz pod palmą w
towarzystwie powabnej blondynki, dochodzi cię szum morza, czujesz na skórze delikatny
powiew wiatru, i akurat w momencie, kiedy dziewczyna przeciąga się lubieżnie i pochyla nad
tobą, wpatrując się w ciebie pełnym obietnicy wzrokiem, budzik zaczyna dzwonić.
DRRRRRRR! Wszyscy reagujemy na ten dźwięk, zupełnie jak psy Pawłowa. Z tym, że jedni
zrywają się natychmiast z łóżka i w ciągu pięciu sekund są już pod prysznicem, a ja jeszcze
przez sen wyciągam rękę i wyłączam diabelstwo.
Najbardziej, oczywiście, nie lubię wstawać wcześnie w soboty i w niedziele. Bo o ile
w inne dni tygodnia trzeba wstawać rano, żeby iść do pracy, te dwa dni zostały przecież
stworzone specjalnie po to, żeby normalny człowiek mógł się wreszcie wyspać. Dlatego
uważam za bardzo nietaktowne ze strony znajomych, że pobierają się właśnie w soboty lub w
niedziele, w dodatku o nieprzyzwoicie wczesnej porze. Osobiście w ogóle nie jestem
zwolennikiem małżeństwa, ale jeśli już ktoś czuje, że inaczej nie potrafi, że nie chce żyć na
kocią łapę, to mógłby przynajmniej zaczekać do szóstej albo siódmej wieczorem. Co im tak
wszystkim spieszno, że pobierają się najpóźniej w południe, nawet jeśli ich ślub odbywa się
nie w Londynie, tylko na jakimś odległym zadupiu? Śniło mi się akurat, że idę za kobietą w
olbrzymim czarnym kapeluszu. Była szczupła, zgrabna, z całej jej sylwetki emanowało coś
niezmiernie pociągającego. Dotąd nie widziałem jej twarzy. Właśnie miała skręcić za róg,
więc przyspieszyłem kroku, żeby nie stracić jej z oczu. Chciałem koniecznie zobaczyć jej
twarz. Wtedy zaterkotał budzik.
DRRRRRRR!
Moja dłoń wystrzeliła jak kamień z procy i zgasiła cholerstwo. Wcisnąłem głowę w
poduszkę i po chwili znów byłem na tej samej ulicy, ale nieznajoma gdzieś znikła. Szedłem i
szedłem przez miasto, jednakże nigdzie nie widziałem żywej duszy. Wszystkie sklepy były
zamknięte, ulice puste. Wtem…
- Wstawaj, Charlie! Wstawaj, bo się spóźnimy na ślub! - To Scarlett szarpała mnie za
ramię.
Zdarza się, że pary spędzają wspólnie noc przed swoim ślubem, po czym razem
zjawiają się w kościele. Jest to nowoczesny obyczaj, na który nie tylko księża i pastorzy
patrzą krzywo. Także starsze panie. Ale w tym wypadku nie chodziło bynajmniej o ślub mój i
Scarlett, lecz Angusa i Laury. Muszę zresztą zaznaczyć, że choć Scarlett i ja mieszkaliśmy w
tym czasie razem, nigdy nie stanowiliśmy pary.
Poznaliśmy się w firmie konstrukcyjnej, gdzie ja pracowałem jako architekt, a Scarlett
jako goniec. Kryzys spowodował, że ceny nieruchomości spadły na łeb, na szyję, więc ludzie
przestali budować nowe domy, co odbiło się negatywnie na mojej kieszeni. W pewnym
momencie doszło nawet do takiego absurdu, że Scarlett i inni gońcy zarabiali więcej ode
mnie, bo byli na stałej pensji, a ja na procencie od wykonanych projektów. Tymczasem nie
robiłem żadnych, gdyż nasze biuro nie dostawało w ogóle zleceń. Gdy skończyły mi się
oszczędności, zgromadzone w bardziej tłustych latach, ledwo mnie było stać na opłacenie
czynszu za parterowy domek w eleganckiej dzielnicy, który wynająłem przed rokiem, kiedy
zerwałem z Henriettą i wyprowadziłem się od niej. W końcu, zupełnie zdesperowany, jakieś
pół roku temu wywiesiłem na korytarzu w pracy ogłoszenie, że chętnie przyjmę
współlokatora. Sądziłem, że zgłosi się któryś z równie ciężko jak ja dotkniętych przez los
młodych architektów, ale zgłosiła się właśnie Scarlett. Nie miałem ochoty na mieszkanie z
dziewczyną, lecz po pierwsze, naprawdę było u mnie bardzo krucho z forsą, a po drugie,
rozbroiła mnie jej szczerość.
- Słuchaj, Charlie - zaczęła - dobrze wiem, że nie mam u ciebie żadnych szans. Ale te
wszystkie wypindrzone suki w biurze będą myślały, że sypiamy ze sobą, i aż zzielenieją z
zazdrości! Ale im utrę nosa! O kurwa, kurwa, kurwa!
- O kurwa, kurwa, kurwa! - zawołałem, kiedy Scarlett dobudziła mnie na tyle, że
spojrzałem na budzik.
Było dwadzieścia po ósmej, a mieliśmy do przejechania ponad dwieście kilometrów.
Zerwałem się z łóżka i pognałem ogolić się i wziąć prysznic, a Scarlett poszła do kuchni
zaparzyć kawę.
Kiedy wyłoniłem się w szlafroku z łazienki, w nozdrza uderzył mnie jednak nie
zapach świeżej kawy, lecz palącego się pieczywa. Scarlett jak zwykle wepchnęła do
opiekacza zbyt grubą kromkę bułki i teraz stała nad dymiącym urządzeniem, starając się
wydłubać widelcem zwęglone resztki. Podszedłem do niej i wyłączyłem opiekacz z kontaktu.
- Uważaj, bo kiedyś w końcu spalisz dom i siebie - powiedziałem spokojnie.
- Pieprzony toster! - zawołała. - Jak jeszcze raz sfajczy mi grzankę, oddam go na
złom!
Cały problem polegał na tym, że aczkolwiek Scarlett już od dwóch lat pracowała
wśród architektów, sama nie miała za grosz wyobraźni przestrzennej. Albo na siłę wsadzała
zbyt grubą kromkę do opiekacza i nie mogła jej później wydobyć, albo parkowała swojego
mini coopera S w tak ciasnej luce między dwoma innymi pojazdami, że nie można było
otworzyć drzwi ani z jednej, ani z drugiej strony. Szamotała się i klęła jak szewc, ale to nic
nie dawało.
Jednakże na tym polegał urok Scarlett: łączyła w sobie cechy zadziornego urwisa z
bezradnością małej dziewczynki. Potrafiła z jednej strony każdemu przygadać tak, że mu w
pięty poszło, a z drugiej zachowywać się niewinnie i naiwnie jak dziecko. Właśnie te pozorne
sprzeczności jej charakteru sprawiły, że nie tylko ja ją szalenie polubiłem, ale zaakceptowało
ją i pokochało również grono moich najbliższych przyjaciół: Gareth, Matthew, Fiona i Tom, a
także mój brat David. Stanowiliśmy razem bardzo zgraną paczkę.
Scarlett pobiegła się umyć, a ja nalałem filiżankę kawy i wypiłem ją na stojąco, parząc
sobie usta. Potem wróciłem do siebie i ubrałem się pospiesznie. Kiedy kilka minut później
stanąłem w drzwiach swojego pokoju, Scarlett wciąż nie była gotowa.
- Pospiesz się! Zaczekam w samochodzie! - zawołałem i wybiegłem na zewnątrz,
trzymając w ręce czarny frak. Nie chciałem wkładać go na siebie, żeby nie wygnieść w
drodze.
Mimo wciąż ponawianych wysiłków i wzrastającej furii moje stare volvo nie chciało
zapalić. Silnik charczał jakby go ktoś dusił, ale nie zamierzał zaskoczyć. Bałem się, że go
zaleję, ale nie miałem wyboru. Raz po raz przekręcałem kluczyk i naciskałem na gaz. Bez
skutku. Specjaliści twierdzą, że volvo należy do najbardziej niezawodnych samochodów
świata, ale wierzcie mi, ta niezawodność kończy się po ośmiu latach. Natomiast po dwunastu
- a tyle właśnie liczył mój pojazd - jest już tylko bardzo, ale to bardzo odległym
wspomnieniem.
Scarlett wybiegła wreszcie z domu. Była ubrana w dżinsy i białą bluzkę, a w ręce
trzymała jakąś dziwną, pomarańczowo - fioletową kreację i słomkowy kapelusz
przypominający kształtem nocnik. Wszyscy przywykliśmy już do dość ekstrawaganckich
ubiorów Scarlett; cały dowcip polegał jednak na tym, że ona sama bynajmniej nie pragnęła
ubierać się ekscentrycznie. Jej marzeniem było nosić się dokładnie z taką samą spokojną
elegancją, jak „te wszystkie wypindrzone suki w biurze”, których tak nie cierpiała. Ale jakoś
jej to nie wychodziło.
- Zamknęłaś drzwi? - zapytałem, kiedy wsiadła do samochodu.
- Nie. A ty? - spytała rezolutnie.
Nie miało sensu jej tłumaczyć, że wychodziła po mnie.
- Mniejsza! - zawyrokowałem, machając ręką.
W końcu żadne z nas nie ma nic wartego ukradzenia. Ale ten gruchot nie chce zapalić,
więc będziemy musieli jechać twoim mini. Załamała ręce.
- O w mordę, spóźnimy się! - zawołała. - Możemy wziąć mini, ale nie wyciągniesz
nim więcej niż sześćdziesiątkę.
Poklepałem ją po ramieniu.
- Wierz mi, wyciągnę! - oznajmiłem.
I dotrzymałem słowa. Mini cooper Scarlett dygotał jak w febrze, silnik jęczał jak
zarzynane prosię, ale dwie i pół godziny później byliśmy już w samym sercu Somerset.
Wiedziałem, że tuż za Sparkford mam skręcić z szosy w boczną drogę, żeby dojechać do
Stoke Clandon, gdzie odbywał się ślub. Byłem już kiedyś w tej okolicy, bo jeden z zamków
odziedziczonych przez Toma znajdował się w pobliżu. Właśnie z tego rejonu wyspy wywodzi
się przeważająca część starej angielskiej arystokracji. W końcu zaledwie dwadzieścia
kilometrów na północ leży Glastonbury, gdzie według tradycji spoczywa król Artur wraz z
Guinevere, swoją niewierną małżonką, a człon Stoke w nazwie Stoke Clandon, dość
popularny w tej części kraju, w języku staroangielskim oznacza „ostrokół”, co najlepiej
świadczy o zamierzchłych początkach niewielkiej miejscowości: niegdyś była siołem
otoczonym drewnianą palisadą. To obwarowywanie osad struganymi palami na niewiele się
zresztą zdało nieszczęsnym mieszkańcom: w najdawniejszych czasach kolejno wycinali ich w
pień i gwałcili im żony Rzymianie, Duńczycy i Normanowie. A najsławniejszy z książąt
Somerset, Edward Seymour, opiekun nieletniego króla i rządca królestwa, został później
ścięty w londyńskiej wieży na rozkaz swojego podopiecznego…
Nagle zorientowałem się, że oddawszy się rozmyślaniom nad historią regionu,
przestałem uważać na znaki rozpoznawcze opisane mi przez Angusa.
- Gdzie mam zjechać? - spytałem Scarlett, która od dłuższego czasu w milczeniu
studiowała atlas samochodowy.
- Cholera, nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Powstrzymałem grymas zniecierpliwienia i spytałem tonem, jakim na ogół rozmawia
się z dzieckiem:
- Powiedz mi, droga Scarlett, jak ci wynika z mapy, gdzie my właściwie jesteśmy?
Przybranie protekcjonalnego tonu nie było najlepszym pomysłem, bo zamiast
odpowiedzieć, wepchnęła mi atlas pod nos.
- Sam sobie zobacz!
Nic dziwnego, że nie mogła się zorientować, którędy powinniśmy jechać, bo miała
atlas otwarty nie na Somerset, lecz na Szkocji. Zacząłem szukać południowo - wschodniej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin