Erich von D�niken Z POWROTEM DO GWIAZD Przedmowa Z powrotem do gwiazd! Z powrotem? Czy�by�my z gwiazd przybyli? Pragnienie pokoju, poszukiwanie nie�miertelno�ci, t�sknota do gwiazd - wszystko to tli si� gdzie� w ludzkiej �wiadomo�ci, od zarania dziej�w niepowstrzymanie pr�c ku urzeczywistnieniu. Czy �w g��boko zakorzeniony w ludzkiej naturze p�d naprawd� jest taki oczywisty? Czy naprawd� chodzi tylko o ludzkie "pragnienia"? A mo�e za tymi d��eniami do ca�kowitego spe�nienia, za t� t�sknot� do gwiazd, kryje si� co� innego? Jestem przekonany, �e nasz� t�sknot� do gwiazd podsyca pozos- tawiona na Ziemi przez "bog�w" spu�cizna. W naszej �wiadomo�ci wsp�graj� ze sob� w r�wnym stopniu pami�� naszych ziemskich przodk�w, jak te� pami�� naszych kosmicznych nauczycieli. Inteligen- cja cz�owieka nie wydaje mi si� by� rezultatem nie ko�cz�cej si� ewolucji. Zbyt raptownie si� ten proces dokona�. Uwa�am, �e nasi przodkowie otrzymali inteligencj� od "bog�w", kt�rzy musieli dysponowa� wiedz� umo�liwiaj�c� im szybkie zako�czenie tego transferu. Oczywi�cie niewiele znajdziemy na to dowod�w na Ziemi, je�li zadowolimy si� dotychczasowymi metodami bada� przesz�o�ci. W ten spos�b skutecznie pomno�yliby�my jedynie ju� istniej�ce zbiory ludz- ko-zwierz�cych znalezisk. Ka�de znalezisko otrzyma�oby tabliczk� z numerem, odstawiono by je do muzealnej gabloty, a pracownicy muzeum dbaliby, �eby si� nie zakurzy�o. Za pomoc� wy��cznie takich metod nigdy jednak nie dotrzemy do sedna problemu, kt�ry w moim przekonaniu zawiera si� w donios�ym pytaniu: Kiedy i w jaki spos�b nasi przodkowie stali si� inteligentni? Niniejsza ksi��ka stanowi pr�b� dostarczenia nowych argument�w na poparcie mojej tezy. Ma pos�u�y� jako kolejny bodziec do przemy�- le� na temat przesz�ych i przysz�ych dziej�w ludzko�ci. Zbyt d�ugo zwlekali�my z badaniem naszej prehistorii narz�dziami �mia�ej wyobra- �ni. Nie uda si� zebra� ostatecznych dowod�w za �ycia jednego pokolenia, lecz mur, kt�ry dzi� jeszcze oddziela fantazj� od rzeczywisto- �ci zaczyna si� kruszy�. Ja ze swej strony staram si� w tym dopom�c, dziurawi�c go coraz to nowymi niewygodnymi pytaniami. Mo�e b�d� mia� szcz�cie. Mo�e pytania, kt�re stawiaj� te� Louis Pauwels, Jacques Bergier i Robert Charroux doczekaj� si� odpowiedzi jeszcze za mojego �ycia. Dzi�kuj� niezliczonej rzeszy czytelnik�w moich Wspomnie� z przy- szlo�ci za listy i sugestie. Pragn��bym, aby potraktowali niniejsz� ksi��k� jako moj� odpowied� na ich s�owa zach�ty. Dzi�kuj� wszystkim, kt�rzy pomogli mi doprowadzi� do powstania tej ksi��ki. Napisa�em j� w areszcie �ledczym kantonu Graubunden w Chur. Erich von Daniken I. Gdy� nie mo�e by� prawd�, co prawd� by� mo�e... Gdy w roku 1879 Tomasz Alva Edison wynalaz� �ar�wk� z w��knem w�glowym, z dnia na dzie� spad�y akcje gazowni. Brytyjska Izba Gmin powo�a�a komisj� do zbadania perspektyw nowego rodzaju o�wietlenia. Wyniki przedstawi� Izbie Gmin Sir William Preece, dyrektor poczty i zarazem prezes komisji, o�wiadczaj�c, �e pod��czenie dom�w do elektrycznego o�wietlenia to czysta utopia! Dzisiaj �ar�wki pal� si� we wszystkich domach cywilizowanego �wiata. Ju� Leonardo da Vinci, op�tany pradawnym marzeniem ludzko�ci, by wznie�� si� w powietrze, przez ca�e dziesi�ciolecia z pasj� pracowa� nad konstruowaniem maszyn lataj�cych zdumiewaj�co przypominaj�- cych pierwsze modele nowoczesnych �mig�owc�w. Z obawy przed �wi�t� Inkwizycj� ukry� jednak swoje szkice. Kiedy opublikowano je w roku 1797, reakcja by�a jednoznaczna: maszyna ci�sza od powietrza nigdy nie b�dzie w stanie oderwa� si� od ziemi. Jeszcze na pocz�tku naszego stulecia s�awny astronom Simon Newcomb twierdzi�, i� nie spos�b wyobrazi� sobie si�y zdolnej sprawi�, by lataj�ce maszyny mog�y pokonywa� w powietrzu d�u�sze dystanse. Zaledwie kilka dziesi�cioleci p�niej samoloty przenosi�y ju� ogrom- ne ci�ary przez morza i kontynenty. Znane na ca�ym �wiecie naukowe czasopismo "Nature" w roku 1924 skomentowa�o ksi��k� profesora Hermanna Obertha Die Rakete zu den Planetenraumen (Rakieta mi�dzyplanetarna) stwierdzeniem, i� plany rakiety kosmicznej doczekaj� si� urzeczywistnienia prawdopodobnie dopiero pod koniec istnienia ludzko�ci. A jeszcze w latach 40-tych, kiedy pierwsze rakiety oderwa�y si� ju� od ziemi pokonuj�c po kilkaset kilometr�w, specjali�ci od medycyny wykluczali jak�kolwiek mo�liwo�� za�ogowych lot�w kosmicznych, poniewa� ludzki metabolizm nie jest zdolny przetrzyma� wielodniowego stanu niewa�ko�ci. C�, rakiety od dawna sta�y si� czym� powszednim, ludzko�� nie wymar�a, za� ludzki metabolizm wbrew wszelkim prognozom najwyra�- niej ca�kiem nie�le wytrzymuje stan niewa�ko�ci. Twierdz�, i� w okre�lonym momencie historycznym techniczne mo�liwo�ci urzeczywistnienia ka�dej z nurtuj�cych ludzko�� idei s� "nie do udowodnienia". U pocz�tku zawsze sta�y spekulacje tak zwanych fantast�w, kt�rzy musieli znosi� gwa�towne ataki lub te� - co jest cz�sto znacznie trudniejsze do prze�kni�cia - pe�ne politowania u�mieszki wsp�czesnych. Bez owijania w bawe�n� o�wiadczam, �e w tym w�a�nie sensie jestem jednym z fantast�w. Z tym �e nie uciekam ze swoimi spekulacjami w splendid isolation. Moje przekonanie, �e w odleg�ych epokach Ziemi� odwiedzi�y istoty rozumne z innych planet, uwzgl�dniali ju� wcze�niej w swoich rozwa�aniach liczni naukowcy tak na Zachodzie, jak i na Wschodzie. I tak na przyk�ad profesor Charles Hapgood powiedzia� mi w czasie jednej z moich wizyt w USA, �e Albert Einstein, kt�rego zna� osobi�cie, jak najbardziej przychylnie odnosi� si� do tezy o prehistorycznych odwiedzinach pozaziemskich istot rozumnych. W Moskwie profesor Josif Samoi�owicz Szk�owski, jeden z czo�o- wych astrofizyk�w i radioastronom�w naszej epoki, zapewni� mnie, i� jest przekonany, �e Ziemi� co najmniej raz odwiedzili przybysze z Kosmosu. Znany astrobiolog Carl Sagan (USA) r�wnie� nie wyklucza mo�liwo- �ci, "�e w toku swoich dziej�w Ziemia co najmniej raz zosta�a odwiedzona przez przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji". Za� "ojciec rakiety", profesor Hermann Oberth, powiedzia� mi dos�ownie: "Wizyt� pozaziemskiej rasy na naszej planecie uwa�am za jak najbardziej prawdopodobn�". Mi�o jest widzie�, �e pod wra�eniem pomy�lnych lot�w kosmicznych naukowcy zaczynaj� intesywnie zajmowa� si� ideami, kt�re jeszcze kilka dziesi�cioleci temu bezlito�nie wyszydzano. Jestem te� przekonany, �e z ka�d� rakiet�, jaka wylatuje w Kosmos, s�abn�� b�dzie dotychczasowy op�r przeciwko mojej tezie o wizycie "bog�w". Jeszcze dziesi�� lat temu szale�stwem by�o m�wi� o istnieniu w Kos- mosie istot rozumnych innych ni� ludzie. Dzisiaj nikt ju� na serio nie w�tpi, �e w Kosmosie jest �ycie. Kiedy w listopadzie 1961 roku jedena�cie znakomito�ci �wiata nauki rozchodzi�o si� po tajnym posie- dzeniu w Greenbank (Zachodnia Wirginia), pozostawi�y uzgodniony wz�r, wedle kt�rego w samej tylko naszej galaktyce wyliczy� mo�na istnienie nawet 50 milion�w cywilizacji. Roger A. MacGowan, wysoki rang� pracownik NASA w Redstone (Alabama), po uwzgl�dnieniu najnowszych zdobyczy nauki doszed� nawet do 130 milion�w hipo- tetycznych o�rodk�w cywilizacji w Kosmosie. Te szacunkowe dane oka�� si� stosunkowo skromne i ostro�ne, je�li potwierdzi si� przypusz- czenie, i� "klucz do �ycia" czyli cztery podstawowe zasady organiczne: adenina, guanina, cytozyna oraz tymina, wyst�puj� w ca�ym Kosmosie. W tej sytuacji Wszech�wiat powinien si� wr�cz roi� od r�nych form �ycia! Pod naporem fakt�w naukowcy przyznaj� dzi� z niech�ci�, �e loty kosmiczne w obr�bie Uk�adu S�onecznego s� jak najbardziej do pomy�lenia, w tym samym jednak zdaniu dodaj� od razu, �e podr�e mi�dzygwiezdne s� wykluczone ze wzgl�du na gigantyczne odleg�o�ci. Prestidigitatorskim ruchem wydobywa si� przy tym z kapelusza stwier- dzenie, �e skoro my nigdy nie b�dziemy mogli odbywa� podr�y mi�dzygwiezdnych, to w �adnym okresie naszych dziej�w nie mog�a mie� miejsca wizyta przedstawicieli obcych cywilizacji, kt�rzy musieliby przemierzy� mi�dzygalaktyczn� przestrze�. Koniec, kropka! A dlaczego tak w�a�ciwie podr� mi�dzygwiezdna ma by� niemo�- liwa? Opieraj�c si� na pr�dko�ciach, jakie mo�emy dzi� osi�gn��, wyliczo- no, �e na przyk�ad lot do najbli�szej nam, odleg�ej o 4,3 lat �wietlnych gwiazdy Alpha Centauri musia�by trwa� 80 lat, a wi�c �aden cz�owiek nie prze�y�by drogi powrotnej. Czy ten rachunek jest prawid�owy? No tak, przeci�tna d�ugo�� �ycia cz�owieka wynosi dzi� mniej wi�cej 70 lat. Szkolenie kosmonaut�w jest skomplikowane, tak �e nawet najbardziej inteligentny m�ody cz�owiek nie jest w stanie zda� mistrzowskiego egzaminu na astronaut� przed uko�czeniem dwudziestego roku �ycia. Trudno te� oczekiwa�, �e zostanie wys�any w podr� kosmiczn� maj�c lat wi�cej ni� 60. Tak wi�c pozostaje mu co najwy�ej 40 lat w roli astronauty. W tej sytuacji stwierdzenie, �e 40 lat to za ma�o na wypraw� mi�dzygwiezdn� wydaje si� jak najbardziej logiczne! Lecz jest to wniosek mylny! Ju� najbardziej prymitywny przy- k�ad pokazuje dlaczego, demonstruj�c jednocze�nie, jak znacznie we wszystkich naszych ideach odnosz�cych si� da przysz�o�ci skr�po- wani jeste�my starymi kategoriami my�lenia: Oto otrzymuj� powie- dzmy precyzyjne wyliczenie, kt�rego wynik ma dowodzi�, i� dla �yj�cej w wodzie bakterii niemo�liwe jest przedostanie si� od punktu A do punktu B, poniewa� mikrob �w mo�e si� porusza� jedynie z pr�dko�ci� "x", przy czym ani pr�dy wodne ani r�nice poziom�w nie s� w stanie podnie�� tej pr�dko�ci wi�cej ni� o "y" procent. Wygl�da to nader przekonuj�co. Niemniej jednak w wyliczeniu takim tkwi pewien b��d my�lowy! Wodna bakteria mo�e bowiem przedosta� si� � A do B na bardzo r�ne sposoby. Mo�emy j� dajmy na to zamrozi�, a potem kostka lodu z zamro�on� bakteri� zostanie przetransportowana samolotem z punktu A do punktu B! L�d zostaje rozpuszczony i bakteria znajduje si� u celu! Zgoda, pod warunkiem, �e uda si� wy��czy...
ligagm