21 Saga o Ludziach Lodu - Diabelski jar.pdf
(
731 KB
)
Pobierz
6214800 UNPDF
_____________________________________________________________________
Margit Sandemo
SAGA O LUDZIACH LODU
Tom XXI
Diabelski jar
_____________________________________________________________________
ROZDZIAŁ I
Wilcza godzina... Czas, w którym puls ziemi bije najsłabiej... Pora zawieszona gdzie
ś
mi
ę
dzy noc
ą
a dniem, kiedy cały
ś
wiat pogr
ąŜ
ony jest we
ś
nie. W tej najcichszej godzinie
wycie
ń
czone ciała walcz
ą
w agonii, tocz
ą
c ostatni bój ze
ś
mierci
ą
. Płomie
ń
Ŝ
ycia migocze w
nich i ga
ś
nie, resztki woli daremnie stawiaj
ą
zaciekły opór. Dla wielu, wielu ludzi
nieuchronnie zbli
Ŝ
a si
ę
kres istnienia, czas rozstania z n
ę
dznym doczesnym
Ŝ
yciem.
W szarym mroku odchodz
ą
cej nocy kobiety i m
ęŜ
czy
ź
ni, zdj
ę
ci strachem, bł
ą
dz
ą
po
zakamarkach własnej pod
ś
wiadomo
ś
ci, a chorzy na duszy głucho wołaj
ą
o pomoc.
O tej porze o
Ŝ
ywaj
ą
istoty boj
ą
ce si
ę
ś
wiatła, ludzie, których czoła naznaczone s
ą
niewidzialnym pi
ę
tnem zła. Drapie
Ŝ
niki, wygłodniałe wilki, kr
ąŜą
w poszukiwaniu zdobyczy,
a ich ofiary, b
ę
d
ą
ce ju
Ŝ
tylko samym l
ę
kiem, dr
Ŝą
ze strachu, kryj
ą
c si
ę
w trawie i zaro
ś
lach.
Z otchłani wynurzaj
ą
si
ę
bezimienne stwory, by wmiesza
ć
si
ę
mi
ę
dzy
Ŝ
ywych.
Wał
ę
saj
ą
si
ę
w
ś
ród u
ś
pionych i badaj
ą
, czy uda im si
ę
tej nocy pojma
ć
bodaj jedn
ą
zatracon
ą
dusz
ę
.
O takiej godzinie, w roz
ś
wietlon
ą
niebieskim blaskiem zimow
ą
noc, chłop z
Knapahult przeckn
ą
ł si
ę
i usiadł na łó
Ŝ
ku.
Có
Ŝ
go mogło obudzi
ć
, jaki to d
ź
wi
ę
k?
ś
ona, Ebba, ta grzeszna ladacznica, spała snem, którego nie zakłócały wyrzuty
sumienia, chocia
Ŝ
znów przywiodła go na pokuszenie swym diabelsko pi
ę
knym ciałem. Ale
dostało jej si
ę
za to, zbił j
ą
jak nale
Ŝ
y. Za kar
ę
!
W kuchni, tam gdzie spała córka, panowała cisza.
D
ź
wi
ę
k mógł dobiec tylko z zewn
ą
trz.
Ostro
Ŝ
nie spu
ś
cił z łó
Ŝ
ka chude nogi, ale wida
ć
i tak poruszył si
ę
zbyt gwałtownie.
Łó
Ŝ
ko zatrzeszczało, za-skrzypiało i niezwykły d
ź
wi
ę
k, który znowu si
ę
rozległ, został
zagłuszony trzaskiem, nie daj
ą
c si
ę
rozpozna
ć
.
Czy to wołanie?
Nie był pewien. Mógł to by
ć
dr
Ŝą
cy pisk sowy czy lisa albo
ś
piewny huk p
ę
kaj
ą
cego
lodu, zwiastuj
ą
cy nadej
ś
cie wiosny.
Ale mogło to tak
Ŝ
e by
ć
co innego. Co
ś
nieznanego.
Piekielne psy? Albo duch, który przedarł si
ę
do ludzi z innego
ś
wiata?
Poczuł, jak ze strachu włosy staj
ą
mu na głowie.
Karl z Knapahult na bosaka poczłapał ku kuchennym drzwiom i otworzył je, staraj
ą
c
si
ę
uczyni
ć
to jak najdelikatniej. Zaskrzypiały, rzecz jasna, ale gdy przesuwał je powoli,
d
ź
wi
ę
k nie był ci
ą
gły i ogłuszaj
ą
cy.
Rzucił okiem na ław
ę
w kuchni, na której le
Ŝ
ała córka Gunilla. Spała twardo i gł
ę
boko
po kolejnym dniu ci
ęŜ
kiej pracy. Tak, tak, pomy
ś
lał cierpko. Dzieciom dobrze robi wysiłek.
Niech si
ę
wcze
ś
nie ucz
ą
zgina
ć
kark pod brzemieniem obowi
ą
zków!
Taka wła
ś
nie była
Ŝ
yciowa filozofia Karla, z której on sam był ogromnie kontent. W
dodatku zawsze umiał odwróci
ć
kota ogonem, zinterpretowa
ć
wszystko na swoj
ą
korzy
ść
,
zapewniaj
ą
c jednocze
ś
nie,
Ŝ
e dzieje si
ę
tak ku zadowoleniu Pana. Mie
ś
ciło si
ę
w tym tak
Ŝ
e
bezustanne łajanie córki. „Pracuj, dziewczyno, lenistwo to prosta droga do piekła!”
W ten sposób wiele w gospodarstwie zostało zrobione...
W sieni naci
ą
gn
ą
ł buty, nadal wilgotne po dniu pracy na polu, które przygotowywał
pod wiosenny siew owsa.
Wyszedł na zewn
ą
trz.
Nieliczne ju
Ŝ
spłachetki
ś
niegu l
ś
niły ja
ś
niejszym, niebieskawym blaskiem w
antracytowej nocy. Niebo było bezchmurne, usiane gwiazdami, ale bez ksi
ęŜ
yca. W
powietrzu, pomimo dojmuj
ą
cego chłodu, który sprawiał,
Ŝ
e Karl dr
Ŝ
ał w swej grubej,
szorstkiej bieli
ź
nie, wyczu
ć
si
ę
ju
Ŝ
dało wiosn
ę
.
W oddali, bardziej dziko ni
Ŝ
zwykle, szumiała rzeka.
Poza tym panowała cisza.
Czego innego mo
Ŝ
na si
ę
było spodziewa
ć
, pomy
ś
lał cierpko. Kiedy si
ę
dobrze
wsłucha
ć
, nie dochodzi
Ŝ
aden odgłos.
Nie ruszył si
ę
jednak z miejsca, bo d
ź
wi
ę
k, który wyrwał go ze snu, nie na
Ŝ
arty go
wystraszył. Musiało brzmie
ć
w nim co
ś
niezwykłego.
W chwili gdy ju
Ŝ
si
ę
odwracał, by z powrotem wej
ść
do domu, d
ź
wi
ę
k si
ę
powtórzył.
Karl poczuł, jak dr
ę
twieje mu całe ciało. Rozległo si
ę
wołanie, i to nie jednego, a kilku
głosów. Nadpłyn
ę
ło od strony poro
ś
ni
ę
tych lasem piasków za Knapahult, z tak daleka,
Ŝ
e nie
mógł stwierdzi
ć
, co to, lecz na tyle blisko, by sprowadzi
ć
na
ń
nagły, niepoj
ę
ty strach.
I jeszcze raz zabrzmiało wołanie całego chóru głosów, zadudniło, przetoczyło si
ę
fal
ą
.
Jezu Chryste, czy to ju
Ŝ
Dzie
ń
S
ą
du? pomy
ś
lał Karl, pobladły pod nie dogolonymi
resztkami brody. No, ale mnie przecie nic nie grozi. Za to Ebba, ta rozpustnica, nigdy nie
dost
ą
pi łaski. Pójdzie wprost do piekła, za du
Ŝ
o grzechów ci
ąŜ
y na jej sumieniu. Ale to nie
moja sprawa. „Do Mnie nale
Ŝ
y pomsta”, mówi Pan.
Karl doskonale znał Bibli
ę
, a zwłaszcza te jej ust
ę
py, które mu odpowiadały.
I znów od strony piasków rozniósł si
ę
krzyk.
Nie mógł to by
ć
wrzask
Ŝ
adnego zwierz
ę
cia, gotów był przysi
ą
c. I człowiek te
Ŝ
nie
mógł krzycze
ć
takim głosem...
Och, musi odrzuci
ć
te makabryczne my
ś
li, to z pewno
ś
ci
ą
magia nocy sprowadza na
ń
takie nastroje.
Cho
ć
przemarzł, długo stał na progu domu. Niesamowite wołania umilkły, wrócił wi
ę
c
do
ś
rodka.
W kuchni przystan
ą
ł i z lekk
ą
pogard
ą
spogl
ą
dał na kontury ciała córki, rysuj
ą
ce si
ę
pod przykryciem. Zawsze uwa
Ŝ
ał kobiety za stworzenia ni
Ŝ
szego rz
ę
du i najwi
ę
kszym jego
zmartwieniem był fakt,
Ŝ
e nie miał syna. W zamian za to, a wr
ę
cz nale
Ŝ
ałoby rzec: za kar
ę
za
to, córka Gunilla musiała pracowa
ć
równie ci
ęŜ
ko jak chłopak, mimo
Ŝ
e miała dopiero
pi
ę
tna
ś
cie lat i była raczej drobnej postury.
Musi bogato wyda
ć
j
ą
za m
ąŜ
! Mo
Ŝ
e wtedy i jemu co
ś
skapnie? Gunilla miała ju
Ŝ
jednego wielbiciela, niech nas Bóg przed nim strze
Ŝ
e, pomy
ś
lał Karl. Ten niezdarny,
niezgrabny szczeniak Erland z Backa nigdy jej nie dostanie, ju
Ŝ
on mu poka
Ŝ
e. Nie, Karl
mierzył znacznie wy
Ŝ
ej i dobrze wiedział, kto wodzi wzrokiem za dziewczyn
ą
. To pisarz na
dworze Bergqvara. Wprawdzie na razie traktował j
ą
jak dziecko, ale z czasem zasłona spadnie
mu z oczu i spostrze
Ŝ
e,
Ŝ
e Gunnila zaczyna stawa
ć
si
ę
dorosł
ą
kobiet
ą
.
A wtedy ziszcz
ą
si
ę
marzenia Karła z Knapahult.
Tylko Ebba, ta durna awanturnica, tak strasznie rozpieszcza dziewczyn
ę
. I nawet
słucha
ć
nie chce o staraniach, by wyda
ć
dziewczyn
ę
za człowieka wy
Ŝ
szego stanem! Jej
zdaniem to Erland z Backa jest odpowiednim kandydatem na m
ęŜ
a dla córki.
Phi! Karl przeszedł do izby. Przez chwil
ę
stał przy łó
Ŝ
ku, spogl
ą
daj
ą
c na kusz
ą
ce
kształty
Ŝ
ony, niewyra
ź
nie rysuj
ą
ce si
ę
w ciemno
ś
ci.
Ta ladacznica znów zesłała na niego diabła! Nawet we
ś
nie wiedziała, co robi. Uniósł
ju
Ŝ
r
ę
k
ę
do uderzenia, ale w por
ę
si
ę
powstrzymał na my
ś
l o awanturze, która niechybnie by
wybuchła. Przezwyci
ęŜ
ył grzeszne
Ŝą
dze, jakie w nim rozpaliła, i podszedł do wypaczonego
okienka. Na zewn
ą
trz panowała cisza.
Czym mogło by
ć
to, co usłyszał?
Chłop z Knapahult nie był człowiekiem wra
Ŝ
liwym. Zdarzało si
ę
jednak,
Ŝ
e nawet on
wyczuwał co
ś
nieznanego, jakby zło płyn
ą
ce od piasków, b
ę
d
ą
ce by
ć
mo
Ŝ
e dziełem Szatana,
a mo
Ŝ
e i nie?
Jego niedu
Ŝ
a zagroda le
Ŝ
ała nieco na uboczu, z dala od innych chałup, u stóp
ci
ą
gn
ą
cych si
ę
szeroko, poro
ś
ni
ę
tych lasem wzgórz. Inni z pewno
ś
ci
ą
nie mogli usłysze
ć
krzyków, docierały tylko tutaj. A Karl za skarby
ś
wiata nie chciał robi
ć
z siebie głupca,
rozgłaszaj
ą
c o tym w parafii. Jeszcze by si
ę
naraził na drwiny. W pami
ę
ci nadal tkwiło mu
gorzkie wspomnienie sprzed paru lat, kiedy to ogłosił,
Ŝ
e na parafi
ę
spadnie wkrótce kara za
grzechy. Oznajmił,
Ŝ
e ujrzał znak dany przez Pana, zapowied
ź
zbli
Ŝ
aj
ą
cego si
ę
Dnia S
ą
du, ba,
znał nawet jego dat
ę
! Wiedział tak
Ŝ
e,
Ŝ
e prze
Ŝ
yj
ą
jedynie wybrani. Kiedy jednak w
oznaczonym dniu nic si
ę
nie wydarzyło, stał si
ę
po
ś
miewiskiem całej wioski. Uratował wtedy
swój honor twierdz
ą
c, zreszt
ą
zgodnie z prawd
ą
,
Ŝ
e to jego wstawiennictwo u Pana wybawiło
ich wszystkich.
Ju
Ŝ
wi
ę
cej jednak nie chciał nara
Ŝ
a
ć
si
ę
na podobne historie.
Gdyby nie był tak uparty i zapatrzony w siebie, lecz opowiedział o tym, co usłyszał tej
nocy, by
ć
mo
Ŝ
e wiele by zdołano wyja
ś
ni
ć
we wła
ś
ciwym czasie. Jego prze
Ŝ
ycia były
pierwszym ostrze
Ŝ
eniem, a milczenie przysłu
Ŝ
yło si
ę
tylko złym mocom, które zebrały si
ę
wokół szczeliny w ziemi na pustkowiu.
Kiedy inni zacz
ę
li zdawa
ć
sobie spraw
ę
,
Ŝ
e co
ś
si
ę
tam dzieje, i miejsce otrzymało
nazw
ę
„Diabelski Jar”, było ju
Ŝ
za pó
ź
no. Nikt nie umiał powi
ą
za
ć
tego z wydarzeniami,
jakie miały miejsce w innej cz
ęś
ci kraju.
Zagroda Knapahult była niedu
Ŝ
a, ale zadbana. Uboga, ale nie biedniejsza od
wi
ę
kszo
ś
ci innych gospodarstw w parafii Bergunda koło Vaxjo w Smalandii.
Gospodyni Ebba stała przy oknie, obserwuj
ą
c sw
ą
pi
ę
tnastoletni
ą
córk
ę
Gunill
ę
, która
wła
ś
nie nakarmiła zwierz
ę
ta.
A na ławie siedział Karl i przygl
ą
dał si
ę
Ŝ
onie, rozmy
ś
laj
ą
c o dawnych czasach.
Knapahult było domem jego dzieci
ń
stwa, ale Karl miał starszego brata i nie mógł
odziedziczy
ć
gospodarstwa. Za młodu nie dbał o to. Miał wówczas w sobie Ducha, czuł
powołanie i pragn
ą
ł zosta
ć
kaznodziej
ą
, słu
Ŝą
cym wszystkim ludziom. Je
ź
dził po kraju z
Bibli
ą
jako wysłannik jednej z niezliczonych wspólnot religijnych, jakie rozpleniły si
ę
w
Szwecji. Przył
ą
czył si
ę
, naturalnie, do tych najsro
Ŝ
ej gro
Ŝą
cych siark
ą
i ogniem piekielnym,
albowiem odczuwał niepomiern
ą
rado
ść
, gdy mógł u
ś
wiadomi
ć
ludziom, jakimi s
ą
n
ę
dznikami.
Wiele podró
Ŝ
ował. W owym czasie był przystojnym m
ęŜ
czyzn
ą
i nic dziwnego,
Ŝ
e
trzy czwarte jego nawróconych stanowiły kobiety. Młode i starsze. Karl, wysłuchawszy
zwierze
ń
o niewie
ś
cich pokusach, wykrzykiwał swe gro
ź
by, grzmiał i umartwiał własne ciało,
zmuszaj
ą
c zebrane do dalszych wyzna
ń
. A potem przychodziły chwile rozgor
ą
czkowanego
przebudzenia, nawrócone kobiety pełne uwielbienia, przestraszone i zapłakane, rzucały si
ę
na
kolana i odsłaniały przed nim swe skarby w gł
ę
bokich dekoltach i jakby zapraszaj
ą
co
wypinały tyłki. On wówczas bato
Ŝ
ył si
ę
zwykle brzozow
ą
rózg
ą
, w ten sposób
Plik z chomika:
S_h_i_z_u_m_a
Inne pliki z tego folderu:
02 Saga o Ludziach Lodu - Polowanie na czarownice.pdf
(887 KB)
12 Saga o Ludziach Lodu - Gorączka.pdf
(942 KB)
03 Saga o Ludziach Lodu - Otchłań.pdf
(694 KB)
06 Saga o Ludziach Lodu - Zamek Duchów.pdf
(546 KB)
08 Saga o Ludziach Lodu - Córka Hycla.pdf
(583 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 21.01.2024
= Magiczne Podziemia =
== NOT JAPANESE ==
== UWAGA OSZUST ==
=== Ninja Saga © === for iPHONE & FB
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin