Quick Amanda - Lavinia Lake i Tobias March 01 - Tajemnice dziennika lokaja.pdf

(1066 KB) Pobierz
169199593 UNPDF
AMANDA QUICK
TAJEMNICE
DZIENNIKA
LOKAJA
Slightly shady
169199593.001.png 169199593.002.png
Frankowi, z miłością
PROLOG
Oczy intruza rzucały lodowate błyski. Potężną ręką strącił z
półki kolejny rząd waz. Delikatne przedmioty uderzyły o podłogę
i rozprysły się na tysiące kawałków. Podszedł do wystawy z
małymi figurkami.
- Radziłbym się pospieszyć z tym pakowaniem, pani Lake -
powiedział, zabierając się do niszczenia gromady kruchych,
glinianych Panów, Afrodyt i satyrów. - Powóz odjedzie za
piętnaście minut, a gwarantuję, że pani wraz z siostrzenicą będą
w nim. Z bagażem lub bez.
Lavinia obserwowała wszystko, stojąc u podnóża schodów,
bezsilna wobec niszczącego jej towar człowieka.
- Nie ma pan prawa tego robić. Pan mnie zrujnuje.
- Wprost przeciwnie, proszę pani. Ratuję pani życie. - Obutą
stopą strącił duży, dekorowany w stylu etruskim dzban. -
Podziękowań, oczywiście, się nie spodziewam.
Lavinia skrzywiła się, gdy dzban roztrzaskał się o podłogę.
Wiedziała już, że nie ma sensu powstrzymanie obłąkanego. Był
 
pochłonięty demolowaniem sklepu, a ona nie znała sposobu na
powstrzymanie go. Życie nauczyło ją rozpoznawać znaki
świadczące o nadejściu odpowiedniego momentu na taktyczny
odwrót. Nie przywykła jednak do znoszenia ze spokojem takich
sytuacji.
- Gdybyśmy byli w Anglii, kazałabym pana aresztować,
panie March - rzekła.
- Ale zdaje się, że tam nie jesteśmy. - Tobias March zbliżył się
do stojącego przy szybie kamiennego centuriona naturalnych
rozmiarów. Jednym ruchem przewrócił go. Rzymianin upadł na
swój miecz. - Jesteśmy we Włoszech i nie ma pani innego wyjścia,
jak robić to, co rozkażę.
Nie było sensu dalej tak sterczeć. Chwile spędzone na
próbach powstrzymania Tobiasa Marcha były stratą czasu, który
powinna przeznaczyć na pakowanie się. Ale jej skłonność do
walki o swoje i upór nie pozwoliły na poddanie się.
- Bękart - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie w sensie prawnym - odpowiedział, strącając kolejny
zbiór glinianych waz. - Ale chyba zrozumiałem, co chciała pani
przez to powiedzieć.
 
- Jest jasne, że nie ma pan w sobie nic z dżentelmena,
Tobiasie March.
- Nie będę się z panią spierał w tej kwestii. - Kopnięciem
strącił spory posąg nagiej Wenus. - Ale w takim razie pani nie jest
damą, mam rację?
Skuliła się, gdy posąg uderzył o podłogę. Naga Wenus
cieszyła się powodzeniem wśród klientów sklepu.
- Jak pan śmie?! To, że wraz z siostrzenicą osiedliłyśmy się w
Rzymie i z braku innych możliwości zajęłyśmy się handlem, aby
jakoś się utrzymać, nie jest powodem do tego, by nas znieważać.
- Wystarczy. - Zbliżył się i stali twarzą w twarz. W świetle
latarni jego nieprzyjemne oblicze było bardziej nieruchome niż
oblicza kamiennych posągów. - Powinna być mi pani wdzięczna,
że założyłem, iż jest pani tylko nieświadomą ofiarą przestępców,
których ścigam, a nie członkiem szajki złodziei i morderców.
- To od pana wiem, że łotrzy wykorzystywali mój sklep do
wymiany informacji. Szczerze mówiąc, panie March, pana
karygodne zachowanie nie daje mi powodów do wiary w choć
jedno słowo, które od pana usłyszałam.
Wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę.
 
- Czy zaprzeczy pani, że ten świstek był ukryty w jednej z
waz?
Spojrzała na przeklętą kartkę. Chwilę wcześniej z
nieukrywanym zaskoczeniem obserwowała, jak wyciąga ją z
potłuczonej, niegdyś wspaniałej greckiej wazy. Zwitek
bezsprzecznie wyglądał jak sprawozdanie przestępców,
przeznaczone dla mocodawców. Było tam coś o zakończonych
sukcesem transakcjach z piratami.
Lavinia uniosła głowę.
- To nie moja wina, że jeden ze stałych klientów wrzucił tę
kartkę do wazy.
- Nie tylko jeden, pani Lake. Przestępcy wykorzystują pani
sklep już od kilku tygodni.
- A pan skąd o tym wie?
- Obserwowałem ten lokal i pani poczynania prawie przez
miesiąc.
Z szeroko otwartymi oczami słuchała tego szokującego
wyznania, które ją rozjuszyło.
- Spędził pan cały miesiąc na szpiegowaniu mnie?
- Na początku obserwacji wydawało mi się, że jest pani
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin