Trzecią klasą do Dachau(2).docx

(21 KB) Pobierz

Trzecią klasą do Dachau

http://wiadomosci.onet.pl/_i/logo/przekroj.jpg  Łukasz Wójcik/26.10.2006 23:59

http://kiosk.onet.pl/_i/artykuly/10_06/kolej_m.jpg

 

Francuscy pomocnicy Hitlera

Francuskie koleje pomagały III Rzeszy w Holocauście. Rachunki za transport Żydów do Niemiec wystawiały jeszcze rok po wyzwoleniu Francji.

Przejazd z Paryża do Londynu trwa dwie godziny i 15 minut. TGV Francuskich Kolei Narodowych to najszybszy pociąg kołowy na świecie, na trasie pod kanałem La Manche osiąga średnią prędkość 320 kilometrów na godzinę. Nowoczesne wnętrza, lotnicze fotele, miła obsługa i najlepsza na świecie francuska kuchnia - zachwala swoje usługi francuska kolej.

- Mojego ojca i jego 15-letniego brata aresztowali w miasteczku Pau pod Tuluzą. Podejrzewali, że są Żydami - wspomina Alain Lipietz, eurodeputowany francuskich Zielonych. W Tuluzie załadowano ich do bydlęcego wagonu. W środku było już kilkadziesiąt osób. W trakcie 30-godzinnej podróży do Paryża nie dostali nic do jedzenia. Pociąg zatrzymał się tylko raz. Żeby wyrzucić zmarłych.

6 czerwca 2006 roku na schodach sądu w Tuluzie Alain Lipietz zatriumfował. Po pięcioletnim procesie sędzia przyznał mu rację. Francuskie Koleje Narodowe SNCF, które w latach 1940-1944 były pod kontrolą marionetkowego rządu Vichy, są odpowiedzialne za cierpienia członków jego rodziny i muszą wypłacić 62 tysiące euro odszkodowania. - SNCF nigdy nie zgłaszały żadnych obiekcji co do transportów. Koleje systematycznie wystawiały rachunki za bilety trzeciej klasy. Takie rachunki przychodziły do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nawet po wyzwoleniu w 1944 roku - przyznał sędzia Jean-Paul Julliere.

Za osobę, od kilometra

- W wagonie nie było miejsca, żeby usiąść. Nie mieliśmy jedzenia ani wody. Brodziliśmy w ekskrementach - opowiedziała w 2003 roku dziennikowi "The Guardian" nieżyjąca już Nicole Silberkleit. Transporty z całej Francji były kierowane do obozu przejściowego w miejscowości Drancy pod Paryżem zwanego "przedsionkiem śmierci". Stamtąd pociągi odjeżdżały już tylko do obozów koncentracyjnych w Europie Wschodniej.

Spółka SNCF powstała w 1938 roku z połączenia kilku lokalnych sieci kolejowych. Pełną kontrolę nad kolejowym gigantem przejął rząd francuski. Po kapitulacji Francji w 1940 roku SNCF pozostały w gestii marszałka Philippe'a Pétaina i rządu w Vichy.

Jeszcze w tym samym roku francuscy kolaboranci wprowadzili ustawodawstwo wymierzone w społeczność żydowską. Na polecenie III Rzeszy rząd w Vichy nie tylko przeprowadził masowe aresztowania Żydów, ale również zadbał o ich transport do Niemiec. Przez cztery lata okupacji SNCF przewiozły 76 tysięcy osób. Francuskie koleje wystawiały rachunki według taryfy "za osobę i od kilometra". Kolejarze starannie wybierali wagony. Takie, z których nie można się było wydostać.

- Nikt nie kazał SNCF transportować więźniów w bydlęcych wagonach bez jedzenia i wody. Państwo mogło wyrazić solidarność z deportowanymi, nawet państwo pod okupacją. Koleje zachowały przecież pewien margines niezależności. Mogli przynajmniej nie uczestniczyć w torturach! - powiedział "Przekrojowi" Alain Lipietz.

Państwo francuskie przez kilkadziesiąt lat nie chciało wziąć odpowiedzialności za kolaborację rządu Vichy z III Rzeszą. Sądy wielokrotnie oddalały pozwy przeciw Republice Francuskiej, nie uznając ciągłości władzy między marszałkiem Philippe'em Pétainem a wyzwolicielem Francji generałem Charles'em de Gaullem.

Chirac: wspieraliśmy nazistów

Wszystko zmieniło się po deklaracji Jacques'a Chiraca z 1995 roku. - Zbrodnicze szaleństwo okupanta było wspierane przez Francuzów, przez państwo francuskie - przyznał prezydent niedługo po objęciu urzędu. W latach 90. Francja postawiła przed sądem dwóch wysokich funkcjonariuszy rządu Vichy - Paula Touviera, współpracownika "kata Lyonu" Klausa Barbiego, oraz prefekta Bordeaux Maurice'a Papona.

Nie mogąc rozliczyć sprawców vichistowskich zbrodni, z których większość już nie żyła, władze skupiły się na instytucjach. W 1997 roku rząd powołał komisję badającą działalność francuskich firm podczas wojny, skłonił też kilka francuskich banków do założenia funduszu dla poszkodowanych przez rząd Vichy. Dopiero pod koniec lat 90. do sądów zaczęły wpływać indywidualne pozwy odszkodowawcze. Sprawa Lipietza jest pierwszą, w której sąd stanął po stronie poszkodowanego.

Wyrok toruje drogę do fali odszkodowań. Sąd uznał bowiem, że wywożąc Żydów, kolej francuska robiła więcej, niż wymagali tego Niemcy, czyli dobrowolnie brała udział w Holocauście.

- SNCF nie miały wyboru. Koleje musiały wykonywać rozkazy nazistów. Już złożyliśmy odwołanie - tłumaczy się rzecznik SNCF.

Ale pokrzywdzeni przygotowują już pozwy zbiorowe. - Francuskie koleje nie tylko umożliwiły deportacje tysięcy ludzi, ale także na tym zarobiły. Mamy już 200 petycji i czekamy na więcej - mówi Matthieu Delmas, adwokat rodzin ofiar z Francji, Belgii, Izraela, Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Pozwy przeciw SNCF mają trafić również do amerykańskich i kanadyjskich sądów. - Obawiam się, że francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych zignoruje nasze listy i będziemy musieli spotkać się na sali sądowej - powiedziała amerykańskim mediom Harriet Tamen, prawniczka reprezentująca interesy 378 rodzin. Tamen ocenia, że na obecnym etapie suma odszkodowań może przekroczyć 162 miliony dolarów, a lista pozwów nie została jeszcze zamknięta.

Historia na wokandzie

Wszystkie procesy za współpracę z Vichy mogą kosztować SNCF nawet pół miliarda dolarów. To niemało, zważywszy że wizytówka francuskiego kapitalizmu państwowego jest subsydiowana przez podatnika. Pomoc w Holocauście może też zaważyć na wizerunku SNCF jako nowoczesnej i prężnej firmy międzynarodowej.

Świadome wizerunku koleje dobrze wybrały obrońcę. Jest nim Arno Klarsfeld, syn słynnego małżeństwa Klarsfeldów, które poświęciło życie na ściganie ukrywających się po wojnie nazistów. - Jeśli koleje są winne, to winny jest również kierowca autobusu. Winny jest człowiek, który dostarczał gaz, osoba, która spisywała listy więźniów. Pojawia się niebezpieczeństwo, że jeśli wszyscy są winni, to nikt nie jest winny - argumentuje Klarsfeld.

Jeszcze 30 lat temu o II wojnie światowej mówiono we Francji wyłącznie przez pryzmat de Gaulle'a i Ruchu Oporu. Dziś historycy mówią otwarcie: pięć procent Francuzów było w partyzantce, pięć współpracowało z rządem Vichy, a reszta walczyła o przetrwanie. Proces przeciw SNCF może uruchomić dalszą rewizję wojennej przeszłości Francji.

- Gdy wygrałem sprawę, reakcja wielu Francuzów była histeryczna. Przeważały dramatyczne głosy, żebym nie ruszał mrowiska, bo po ofiarach reżimu Vichy przyjdą inni poszkodowani: Algierczycy, mieszkańcy naszych byłych koloni w Indochinach i Afryce - mówi Alain Lipietz.

Ale Francja jest dziś bardziej skłonna do dyskusji nad własną przeszłością niż kiedykolwiek wcześniej. Tym, co ją wciąż dzieli, jest ocena stopnia zależności rządu Vichy od Niemców. - Nic jednak nie usprawiedliwia SNCF, które korzystając z okoliczności, zarabiały, wożąc ludzi w bydlęcych wagonach. Ludzi, których czekała już tylko śmierć - kończy Lipietz.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin