Raport 13.doc

(44 KB) Pobierz

Oto historia człowieka, który twierdzi, że miał dostęp do tajnych dokumentów rządu amerykańskiego, zawierających dowody na istnienie obcej inteligencji.

"W żadnym z przypadków, kiedy Siły Powietrzne donosiły o spotkaniu z Niezidentyfikowanym Obiektem Latającym, nie stwierdzono zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. Brak dowodów na to, że obiekty okreslone jako "niezidentyfikowane" były obiektami pochodzenia pozaziemskiego". Tak brzmiał wniosek Projektu Blue Book - oficjalnego raportu z dochodzenia przeprowadzonego przez rząd USA w sprawie UFO. Projekt Blue Book, zainicjowany w roku 1952, był trzecim etapem oficjalnych badań nad zjawiskiem UFO. Rozpoczęto je w 1947 roki i pierwotnie nosiły nazwę Projekt Sign. Dwa lata później kryptonim zmieniono na Grudge, a w 1952 roku właśnie na Blue Book. Do 1965 roku - czyli do chwili zakończenia prac, które obejmował projekt - skatalogowano 12618 przypadków spotkań z UFO. Wyniki badań, prowadzonych przy współpracy słynnego astronoma J. Allena Hyneka, opublikowano w formie 13 raportów, tzw. Specjalnych Raportów Blue Book. Choć ufolodzy byli rozczarowani oświadczeniem, problem leżał gdzie indziej. Oficjalnie opublikowano 13 raportów, ale ostatni z nich oznaczono numerem 14. Przedostatni raport nosił numer 12. Co zatem stało się z raportem numer 13? Niektórzy uważają, że ten rodzaj numeracji zastosowano z tych samych przyczyn, dla których w amerykańskich wieżowcach nie ma 13 piętra, a w wielu hotelach nie ma pokoju numer 13. Czy jednak zniknięcie raportu można istotnie tłumaczyć wiarą w przesądy?

 

Raport o UFO.

Wkrótce pojawiły się pogłoski, że Raport 13 zawierał kompromitujące materiały, których USAF ( Siły Powietrzne USA )nie odważyły się udostępnić opinii publicznej. Prze ponad dwie dekady treść dokumentu wciąż pozostawała nieznana. Dopiero na początku lat 80-tych badacze mieli okazję zapoznać się z szokującym oświadczeniem byłego komandosa Williama S. Englisha. Historia opowiedziana przez Englisha była dość skomplikowana: oto jej skrócona wersja. English służył w oddziałach specjalnych w Wietnamie. W maju 1970 roku jego oddział dostał zadanie odnalezienia załogi bombowca B-52 - Latającej Fortecy, który rozbił się w dżungli w Laosie. Podobno spadł on na ziemię po starciu z Niezidentyfikowanym Obiektem Latającym, który w ostatnim meldunku pilot określił jako "duże białe światło". Po długich poszukiwaniach, prowadzonych z pokładu helikoptera, członkowie ekipy ratunkowej dostrzegli wreszcie wśród drzew, "zupełnie jakby jakaś gigantyczna ręka złapała go w powietrzu i położyła na ziemi". Nie było żadnych śladów katastrofy. Nietknięty pozostał nawet ładunek bomb. Członkowie załogi wciąż siedzieli w swych fotelach potwornie okaleczeni. Zdumiewający był fakt, że nigdzie nie odkryto śladów krwi. Komandosi zebrali blaszki identyfikacyjne zmarłych żołnierzy oraz książkę kodów, a następnie wysadzili bombowiec w powietrze. Według relacji Englisha, kilka tygodni później większość członków tej drużyny zginęła w zasadzce w dżungli. Sam English dostał się do niewoli. Udało mu się zbiec i wkrótce został odnaleziony przez oddział amerykańskich żołnierzy.

 

Wojskowe dane.

W 1973 roku English został zdemobilizowany i przez kolejne 3 lata pracował jako analityk wywiadu w bazie RAF-u w Chicksands - jednej z najważniejszych stacji nasłuchowych USAF i NSA ( amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego ) w Anglii. 29 czerwca 1976 roku otrzymywał do analizy 625 stronicy dokument, zatytułowany Grudge/Blue Book Report 13. Zawierał on szczegółowy opis przechwyconego statku Obcych - w tym opis uzbrojenia, wyniki sekcji zwłok Obcych oraz wiele doniesień o przypadkach o spotkaniach z UFO English znalazł zdjęcia martwej załogi B-52, które sam wykonał przed sześciu laty w Laosie. Przekonało go to, że raport nie jest mistyfikacją. Sporządził sprawozdanie i zajął się kolejnymi zadaniami. Kilka tygodni później English został w trybie pilnym odwołany ze stanowiska i zwolniony z pracy przez doradcę bazy, pułkownika Roberta Blacka. Jeszcze tego samego dnia deportowano go do USA. Wylądował w swym rodzinnym mieście, Tuscom w Arizonie. Tam zaczął uczęszczać do Pima Community College na wykłady słynnego ufologa, Stantona Friedmana, gdzie opowiedział swoją historię, która nagrana została na taśmę magnetofonową. English zaczął współpracować z Aerial Phenomena Research Organization ( APRO ) - jedną z najprężniejszych w USA grup badawczych, zajmujących się problematyką UFO. Podczas jednego z dochodzeń APRO spotkał się z doktorem Allenem Hynekiem, astronomem, który brał udział w projekcie Blue Book. Hynek miał podobno potwierdzić autentyczność Raportu 13, jednak z zastrzeżeniem, że jeśli English ujawni jego opinię, nie potwierdzi publicznie istnienia dokumentu. Następny akt dramatu rozegrał się na początku lat 80-tych. English wciąż mieszkał w Tuscom. Pewnego dnia w jego domu zjawił się płk Black wraz z byłym sierżantem z brytyjskiej bazy. Powiedzieli, że również zostali odwołani ze służby ze względu na fakt, iż zetknęli się z Raportem 13, nie wyjaśniali jednak dokładnie, dlaczego spowodowało to koniec ich kariery. Pułkownik Black powiedział Englishowi, iż ma dowody na to, że na poligonie rakietowym White Sands w Nowym Meksyku ukrywany jest pozaziemski statek kosmiczny i zaproponował wyprawę w celu odnalezienia wraka. Wkrótce za pieniądze uzyskane ze sprzedaży sklepu Englisha, wszyscy trzej kupili furgonetkę i wyposażyli ją w kamery, magnetometry, grawitometry, mikrofony i sprzęt pracujący w podczerwieni. Tak przygotowani wyruszyli na poszukiwania.

 

Atak rakietowy.

Pewnego wieczoru, kiedy English oddalił się od samochodu na kilometr, na horyzoncie nagle pojawiły się helikoptery i zaatakowały furgonetkę pociskami rakietowymi. Obaj towarzysze Englisha zginęli na miejscu, on sam zaś na piechotę powrócił do Tuscon. Kiedy zorientował się, że jego dom jest obserwowany, przeniósł się do Lynchburga w stanie Virginia, gdzie spędził kilka następnych lat. We wrześniu 1988 roku English ponownie "ujawnił się" i zaczął opowiadać swoją historię każdemu, kto tylko zechciał go wysłuchać. W grudniu 1988 roku ogłosił za pośrednictwem Internetu, że od chwili jego powrotu do USA aż 15 razy usiłowano go zamordować, dlatego że poznał treść Raportu 13. W rozmowie z ufologiem Donem Eckerem powiedział, że podczas jednego z takich ataków przez 15 minut ostrzeliwano z z broni maszynowej jego dom w Lynchburgu. Nikt jednak nie przybył mu na pomoc, chociaż posterunek policji znajdował się w odległości 200 m.

 

Brak dowodów.

Ile jest prawdy w opowieści Englisha? Okazuje się natomiast, że twierdzenia byłego komandosa są niemal całkiem pozbawione poparcia w faktach. W archiwum USAF nie ma śladu o żadnej katastrofie B-52 nad Azją w okresie od lipca 1969 roku do lipca 1972 roku. Gdyby w kwietniu lub w maju 1970 roku nad dżunglą został strącony jakiś bombowiec, ktoś musiałby usunąć informacje o tym z oficjalnych raportów. B-52 to jednak duży i drogi samolot i jego zniknięcie na pewno nie pozostałoby nie zauważone. Prześledzone zostały też losy wszystkich bombowców tego typu, które opuściły zakłady Boeninga w okresie od listopada 1951 roku do października 1962 roku - żaden z nich nie został strącony w Laosie. Po co ktoś miałby ukrywać fakt, że w czasie wojny rozbił się jakiś bombowiec? Nawet gdyby w wypadku uczestniczyła cała eskadra UFO, fakt, iż samolot strącono podczas działań wojennych jest przecież najbezpieczniejszym wyjaśnieniem. English twierdzi, że nie zapamiętał numeru bombowca, który miał odnaleźć. Zdaniem ludzi związanych z lotnictwem, oddział wyruszający na poszukiwania na pewno dysponowałby takimi danymi jak numer boczny, nazwiska, stopnie i numery służbowe członków załogi, a nawet numer pokładowej książki kodów. English utrzymuje, że nie zapamiętał numeru samolotu, a jednocześnie doskonale pamięta dokładną datę swojej deportacji z Wielkiej Brytanii. Pamięta też kody umieszczone na okładce Raportu Grudge/Blue Book 13. Wysyłanie komandosów na poszukiwania zaginionego samolotu nie było praktykowane w czasie wojny wietnamskiej. Przedsięwzięcie takie mogło wynikać jedynie z bardzo szczególnych okoliczności; lotnictwo USA miało bowiem inne sposoby na odszukanie i ratowanie rozbitków. Poza tym, gdyby USAF wiedziały, że katastrofę spowodował jakiś niezidentyfikowany obiekt, to - jeśli wierzyć pogłoskom o obiekcie ukrywanym w bazie lotniczej Wright-Patterson - prawdopodobnie utrzymano by wypadek w tajemnicy nawet przed oddziałami specjalnymi. Amerykański ufolog Don Ecker, który sam kiedyś służył w Zielonych Beretach, obliczył, że English jest zbyt mody, żeby mógł należeć do oddziałów specjalnych w owym czasie. Ecker pokazał Englishowi Colta CAR-15, ten jednak nie potrafił określić typu broni. Okazało się, że English istotnie służył w wojsku, tyle ze jako technik telefoniczny w randze kaprala i że nie brał udziału w wojnie wietnamskiej.

 

Oficjalna dezinformacja.

Pozostaje pytanie, czy English służył w stacji USAF/NSA w Chicksand ora czy rzeczywiście widział Raport 13 Grudge/Blue Book, albo jakikolwiek dokument o takiej nazwie. Z jednej strony, wiedział o bazie tak dużo, jakby dobrze ją znał. Jednak według oficjalnych źródeł w latach 1874-76 komendantem bazy był płk James Johnson Jr. A nie płk Black. Ponadto, w archiwach brytyjskich służb imigracyjnych z 1976 roku nie ma żadnej wzmianki o deportacji Williama Englisha. Nie wiadomo nawet, czy Raport 13 w ogóle istniał. USAF zdecydowanie temu zaprzecza, Według oficjalnego wyjaśnienia, brak numeru 13 nie ma też nic wspólnego z przesądami, a pominięcie wzięło się stąd, że rezultaty programu badawczego Projekt Stork - pierwotnie przeznaczone do raportu nr 13 - ostatecznie znalazły się w Specjalnym Raporcie Blue Book nr 14. Przyjmijmy więc, że w 1976 roku English rzeczywiście pracował dla NSA w Wielkiej Brytanii i że widział akta zatytułowane Grudge/ Blue Book Raport 13. co to mógł być za raport? Jacqes Vallee w książce "Revelations" ( "Ujawnione tajemnice" ) przedstawia teorię, która być może wyjaśnia przypadek Englisha i podobnie nieporozumienia: "Nie poddaję w wątpliwość uczciwości tych ludzi. Dokumenty mogły być sfabrykowane przez ich przełożonych, którzy chcieli w ten sposób sprawdzić, na ile potrafią oni ocenić autentyczność materiałów. Najprostszym sposobem sprawdzenia stopnia łatwowierności podwładnych i ich zdolności analitycznych jest podsunięcie dokumentów stanowiących mieszankę faktów i niedorzeczności - zgodnie z najlepszymi wzorcami sztuki dezinformacji. Jeśli tak było w tym przypadku, to ludzie poddani testowi z pewnością go nie zdali". Zdaniem niektórych badaczy teoria ta wyjaśnia, dlaczego Englisha wyrzucono z bazy Chicksand. Być może Raport 13 istnieje, tyle że nie ma w nim autentycznych danych, a jedynie sfabrykowane informacje na temat spotkań z UFO, zamieszczone tam tylko w celu sprawdzenia lojalności i kompetencji pracowników służb specjalnych. Nic więc dziwnego, że tak niewielu potwierdziło jego istnienie.

 

NOTATNIK - klatka słonia.

Stację nasłuchową USAF i NSA z siedzibą w bazie Chicksands w Bedford ( Wielka Brytania ) ze względu na ustawione wokoło potężne anteny radiowe nazwano Klatką Słonia. Zadaniem stacjonującej tu 695 Grupy Rozpoznania Elektronicznego USAF było wykrywanie, przechwytywanie i analizowanie sygnałów radiowych z całej Europy, przede wszystkim wojskowych. William English twierdzi, że podczas służby w tej właśnie bazie, jako analityk wywiadu zetknął się brakującym trzynastym raportem Projektu Blue Book. Większość ufologów uważa jednak, że English albo kłamie, albo raport rzekomo przez niego widziany został sfabrykowany po to, aby sprawdzić jego umiejętność oceny autentyczności dokumentów oraz zdolność dochowania tajemnicy.

 

FAKTY - rosyjska zagadka.

Katastrofa lotnicza podobna do przypadku bombowca strąconego nad dżunglą, który opisywał English, zdarzyła się również po drugiej stronie żelaznej kurtyny. W 1961 roku radziecki samolot pocztowy AN-20, lecący ze Swierdłowska ( obecnie Jekaterynburg ) do miasta Kurgan, nagle zniknął z ekranów radarów. W tym samym czasie radary wykryły obecność UFO w pobliżu tego miejsca. Helikoptery wysłane na poszukiwania odnalazły nietknięty samolot na polanie ukrytej e gęstym lesie. Nie było żadnych siadów katastrofy, nie znaleziono też żadnego z siedmiu ludzi, którzy byli na pokładzie samolotu w czasie startu. Jedynym śladem czyjejś obecności był krąg wypalonej trawy o średnicy około 30 metrów znaleziony w odległości 100 metrów od samolotu.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin