J. D. Robb
Tytuł oryginału SALVATION IN DEATH
Strzeżcie się fałszywych proroków,
którzy przychodzą do was w owczej skórze,
a wewnątrz są drapieżnymi wilkami.
Mt 7:15
W tej wierze, co poza śmierć patrzeć umie...
William Wordsworth:
„Oda o przeczuciach nieśmiertelności czerpanych
ze wspomnień o wczesnym dzieciństwie”,
przeł. Zygmunt Kubiak
Ksiądz celebrujący nabożeństwo żałobne położył hostię i postawił tanie, czerwone wino na korporale, leżącym na ołtarzu. Zarówno srebrna patera, jak i kielich, wykonany z tego samego metalu, były darami mężczyzny spoczywającego w pokrytej kwiatami trumnie, ustawionej poniżej dwóch zniszczonych stopni, które oddzielały kapłana od wiernych.
Zmarły przeżył sto szesnaście lat. Przez wszystkie swoje dni był gorliwym katolikiem. Żona odumarła go zaledwie dziesięć miesięcy temu i przez wszystkie dni tych dziesięciu miesięcy ją opłakiwał.
Teraz jego dzieci, wnukowie, pra - i praprawnukowie siedzieli w ławkach starego kościoła w hiszpańskim Harlemie. Wielu z nich nadal tutaj mieszkało, jeszcze więcej specjalnie tu przyjechało, by pożegnać zmarłego. W nabożeństwie uczestniczyli obaj żyjący bracia zmarłego, a także jego kuzyni, kuzynki, bratankowie i bratanice, siostrzeńcy i siostrzenice, przyjaciele i sąsiedzi. Siedzieli w ławkach, wypełniali nawy i przedsionek, by wziąć udział w prastarym obrzędzie na cześć zmarłego.
Hector Ortiz był uczciwym człowiekiem, prowadził przykładne życie. Zmarł we własnym łóżku, wśród zdjęć swojej rodziny oraz licznych wizerunków Jezusa, Matki Boskiej oraz swego ulubionego świętego Wawrzyńca. Jako że święty Wawrzyniec poniósł męczeńską śmierć za wiarę na rozżarzonej do czerwoności kracie, ogłoszono go patronem restauratorów.
Wszystkim będzie brakowało Hectora Ortiza; wszyscy go opłakiwali. Ale długie, uczciwe życie i lekka śmierć sprawiły, że żałobnikom łatwiej było się pogodzić z jego odejściem, a ci, którzy ronili łzy, bardziej płakali nad sobą niż po zmarłym. Ksiądz był pewny, iż wiara utwierdzała ich w przekonaniu, że Hector Ortiz dostąpi zbawienia. Celebrując tak dobrze znaną ceremonię, przyglądał się twarzom obecnych. Spoglądali na niego z ufnością, że pomoże im złożyć ten ostatni hołd zmarłemu.
Zapach kwiatów, kadzidła i płonących woskowych świec mieszał się i łączył z zapachem ich ciał. Mistyczna woń władzy i obecności.
Ksiądz z powagą pochylił głowę nad symbolami ciała i krwi, a następnie obmył ręce.
Znał Hectora i zaledwie tydzień temu wysłuchał jego spowiedzi - jak się okazało, ostatniej. Więc, zadumał się ojciec Flores, kiedy wierni powstali, była to ostatnia pokuta, jaką otrzymał Hector.
Flores przemawiał do zgromadzonych, a ci mu odpowiadali, powtarzając znajome słowa modlitwy eucharystycznej, aż do Sanctus.
- „Święty, Święty, Święty Pan, Bóg Zastępów”.
Odśpiewano te słowa i następne, ponieważ Hector kochał pieśni liturgiczne. Głosy kobiet i mężczyzn przybrały na sile, rozbrzmiewając donośnie w czarownym, wonnym powietrzu. Wierni uklęknęli na konsekrację - jakieś marudne niemowlę zakwiliło, rozległ się czyjś suchy kaszel, szuranie nóg, szepty.
Ksiądz zaczekał, aż zapanowała kompletna cisza.
Zwrócił się do Pana, by przyjął przyniesione w darze hostię oraz wino i przemienił je w ciało i krew Chrystusa. Po czym podszedł, zgodnie z obrzędem, do wyobrażenia Syna Bożego.
Władza. Obecność.
I kiedy ukrzyżowany Chrystus spoglądał znad ołtarza, kapłan wiedział, że teraz on ma władzę. Jego obecność jest tu najważniejsza.
- „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem ciało Moje, które za was będzie wydane” - powiedział ojciec Flores, unosząc hostię.
Rozległ się dźwięk dzwonka; wszyscy pochylili głowy.
- „Bierzcie i pijcie, to jest bowiem kielich krwi Mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”. - Wzniósł kielich. - „To czyńcie na Moją pamiątkę”.
- „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Zmówili modlitwę i ksiądz życzył im, by pokój był z nimi. Przekazali sobie znak pokoju. A potem znów zaintonowali na cały głos: „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami” - a kapłan przełamał hostię i umieścił jej kawałek w kielichu. Ministranci podeszli i zatrzymali się w pobliżu ołtarza, ksiądz uniósł kielich do ust.
Śmierć nastąpiła w chwili, kiedy się z niego napił.
*
Kościół Świętego Krzysztofa w hiszpańskim Harlemie przycupnął skromnie pomiędzy bodegą a lombardem. Chlubił się niewysoką, szarą iglicą i murami, nieskalanymi graffiti, które gęsto pokrywały sąsiednie budynki. W środku unosił się zapach świec, kwiatów i płynu do mebli. Taki sam, jaki się czuje w każdym zadbanym domu na przedmieściu.
Przynajmniej tak sobie pomyślała porucznik Eve Dallas, idąc środkiem nawy, między rzędami ławek. Z przodu siedział mężczyzna w czarnej koszuli, czarnych spodniach i z białą koloratką. Głowę pochylił, ręce złożył.
Nie była pewna, czy się modli czy jedynie czeka, ale nie on był tu najważniejszy. Okrążyła lśniącą trumnę, ledwo widoczną spoza czerwonych i białych goździków. Nieboszczyk w trumnie też nie był teraz najważniejszy.
Włączyła rekorder, przypięty do klapy marynarki, ale kiedy zamierzała wejść po dwóch niskich stopniach na podwyższenie, gdzie znajdował się ołtarz - i obiekt jej głównego zainteresowania - Peabody, partnerka Eve, pociągnęła ją za rękę.
- Zdaje mi się, że najpierw powinnyśmy przyklęknąć.
- Nigdy nie klęczę w miejscu publicznym.
- Mówię poważnie. - Delia spojrzała swoimi ciemnymi oczami na ołtarz i posągi. - Tam jest uświęcone miejsce czy coś w tym rodzaju.
- Zabawne. Ja widzę tam tylko martwego faceta.
Eve weszła po stopniach. Peabody przyklękła na jedno kolano, nim za nią podążyła.
- Ofiara to Miguel Flores, lat trzydzieści pięć, ksiądz katolicki - zaczęła Eve. - Ciało ruszano. - Spojrzała na jednego z mundurowych, pilnujących miejsca wydarzenia.
- Tak jest, pani porucznik. Duchowny upadł podczas mszy, próbowano go reanimować, zanim zadzwoniono pod dziewięćset jedenaście. Na miejscu było dwoje gliniarzy, uczestniczyli w nabożeństwie żałobnym. Za tego tam - dodał, wskazując trumnę ruchem brody. - Kazali ludziom się cofnąć, zabezpieczyli miejsce wydarzenia. Czekają na rozmowę z panią porucznik.
Ponieważ obie spryskały ochronnym sprayem dłonie i podeszwy butów, zanim weszły do kościoła, Eve przykucnęła przy zwłokach.
- Peabody, pobierz odciski, zapisz czas zgonu i tak dalej. Zanotuj, że policzki ofiary są jaskraworóżowe. Obrażenia twarzy na lewej skroni i kości policzkowej, najprawdopodobniej odniesione podczas upadku.
Uniosła wzrok i zauważyła srebrny kielich na białym, poplamionym obrusie. Wyprostowała się, podeszła do ołtarza, powąchała zawartość kielicha.
- Pił z tego? Co robił, nim upadł na posadzkę?
- Spożywał krew i ciało Pańskie - odezwał się mężczyzna siedzący w pierwszym rzędzie, nim mundurowy zdążył otworzyć usta.
Eve podeszła do ołtarza z drugiej strony.
- Czy pan tu pracuje?
- Tak. To mój kościół.
- Pana?
- Jestem tu proboszczem. - Wstał. Był krępym, muskularnym mężczyzną o smutnych, ciemnych oczach. - Ojciec Lopez - przedstawił się. - Miguel odprawiał nabożeństwo żałobne i podniósł kielich do ust. Wypił wino i natychmiast dostał jakiegoś ataku. Miał drgawki, z trudem chwytał powietrze. Po chwili upadł. - Lopez mówił z leciutkim akcentem, przypominającym egzotyczny fornir, którym pokryto zwykłe drewno. - W kościele byli lekarze i ratownicy medyczni, próbowali go reanimować, lecz okazało się, że za późno na wszelką pomoc. Ktoś powiedział, że wygląda to na otrucie. Ale ja nie wierzę.
- Dlaczego?
Lopez tylko wzniósł ręce.
- Kto otrułby księdza w taki sposób i akurat w takiej chwili?
- Skąd pochodzi wino w kielichu?
- Trzymamy wino mszalne w zamykanej na klucz szafce znajdującej się w zakrystii.
- Kto ma do niej dostęp?
- Ja. Miguel, Martin... czyli ojciec Freeman, służący do mszy ministranci.
Spora gromadka, pomyślała Eve. Po co w ogóle zawracać sobie głowę zamykaniem wina na klucz?
- Gdzie są te osoby?
- Ojciec Freeman udał się z wizytą do rodziny w Chicago, spodziewam się jego powrotu jutro. Z uwagi na dużą liczbę wiernych na nabożeństwie żałobnym do mszy służy... służyło dziś trzech ministrantów.
- Potrzebne mi będą ich nazwiska.
- Z pewnością nie sądzi pani... - A co to?
Aż zbladł, kiedy Eve podniosła srebrną tackę, na której leżała hostia.
- Proszę. Bardzo proszę. Została konsekrowana.
- Przykro mi, teraz to dowód rzeczowy. Brakuje kawałka. Czy go zjadł?
- Odłamuje się mały kawałek i wrzuca do wina w obrzędzie eucharystii. Spożył go razem z winem.
- Kto wlał wino do kielicha i włożył... - Jak się to nazywa, do diabła? Opłatek? Wafelek?
- Hostię...
teaw123