DZIEŃ ZA DNIEM.doc

(40 KB) Pobierz
DZIEŃ ZA DNIEM

DZIEŃ ZA DNIEM



Czy zdajecie sobie sprawę, jak ulotne jest życie człowieka, jak beznadziejne jest nasze życie bez Boga, jak mało człowiek może sam zdziałać, choć wydaje sie wielu, że sami sobie dadzą ze wszystkim radę. Tak naprawde, to nic nie zdziałasz sam. Bez Boga i Jego miłości jesteś niczym. Jestem młodą osoba, mam 28 lat, a o ulotnosci ludzkiego życia i bycia bez Boga przekonałam się na własnej skórze. Od dzieciństwa, zawsze bylam chora. Od szóstego roku życia zaczełam chorować na astmę, ale to nie byłby taki wielki problem, z tym da sie żyć, chociaż wtedy, jako dziecko, nie rozumiałam tego. Zawsze chciałam robić to, co zdrowe dzieci,jednak często choroba mi na to nie pozwalała. Gdy miałam 18 lat choroba coraz bardziej dawała o sobie znac i prawie bez przerwy leżałam w szpitalu. Ciągle miałam ataki, serce było wyczerpane. W przeciągu roku przeszłam trzy śmierci kliniczne. Po każdej takiej smierci lekarze nie dawali mi szansy mówiac,ze nawet gdy obudzę się, to będę umysłowo chora - powodem takiej diagnozy było długie niedotlenienie mózgu. Za każdym razem diagnozy nie sprawdzały się, budziłam się i wszystko było dobrze. Coraz częściej nachodziły mnie refleksje - co by ze mna było, gdybym sie nie obudziła. Mimo, ze bylam osoba niewierzacą zaczęłam sie modlić do Boga gorliwą modlitwą, ale potem, gdy czułam się lepiej, zapominałam o tym i tak działo się za każdym razem - "jak trwoga to do Boga ". Upływal rok za rokiem. Gdy miałam 22 lata wyjechałam z Polski. Poczatkowo do Hiszpani, gdzie przebywałam rok, a potem do Australii. W Australii od razu poczułam się lepiej i nie miałam żadnych większych kłopotów ze zdrowiem. Na nowym miejscu życie poczatkowo było trudne, ale gdy znaleźliśmy pracę, zaczeło nabierać lepszych kolorów. Jak wszyscy młodzi ludzie, mieliśmy z mężem wiele marzeń i planów, które dość szybko udawało nam sie realizować. Bardzo chcieliśmy odwiedzić USA i Polskę - i odwiedziliśmy. Stwierdziliśmy też, że jest dobry czas na dziecko - i tak się stało. Po powrocie z wakacji okazało się, że jestem w ciaży. Cieszyliśmy się bardzo, ale radość nie trwała długo, gdyż po trzech miesiącach straciłam dziecko. W czasie, gdy byłam w ciąży, Bóg zapukał do naszych serc i razem z mężem oddaliśmy swoje serca Jezusowi. Był to wspaniały okres. Chciałam krzyczeć z radości, mówic o Bogu i o Jego miłości. Ale zaraz potem przyszedł ten cios - strata dziecka. Nie rozumiałam co się stało i dlaczego dobry Bóg nam to zrobił. Ilekroć myslę o tym, co sie stało, przypominam sobie pieśń, którą śpiewamy u nas w zborze:"...W czasie swym - Ty uczynisz wszystko pięknym w czasie swym. Panie naucz czekac" itd... Teraz rozumiem, moje życie ma sie toczyć tak, jak Bóg sobie życzy,  a nie jak ja sobie ustalę. Niedługo potem musiałam poddać się operacji usunięcia "mięśniaka " i nic w tym nie bylo by poważnego, gdyby nie to, że "mieśniak" byl usytuowany na macicy. Chodziłam od lekarza do lekarza, i wszyscy rysowali mi perspektywę konieczności usuniecia macicy. Byłam zaszokowana i nie wiedziałam co mam robic. Przecież to znaczyło, że nigdy nie będziemy mieli dzieci. Nie mogłam sobie wyobrazić przyszłego życia bez dzieci. Myślałam, że znajdę pocieszenie u lekarzy, ale niestety, werdykty były jednoznaczne. Cały mój zbór modlił się za mnie. Ja, w głębi duszy wiedziałam, że operacja uda sie i nie bedzie konieczności usuniecia macicy. Ale w takich momentach szatan nie śpi. On przychodził i burzył moją wiarę. Parę dni przed operacją modliłam się o pomoc do Pana. Otwierając Biblię, przeczytałam pierwszy napotkany werset, był to: Marka 5 rozdział 34 werset:"A On jej rzekł: Córko, wiara twoja uzdrowiła cię idź w pokoju i bądź uleczona z dolegliwości swojej" . Potem wiedziałam, że to jest Słowo Pana. Byłam pewna, że wszystko będzie dobrze i tak sie stało. Operacja minęła bez komplikacji. Jak Bóg obiecał, tak się stało. Doprawdy, gdy oddacie Bogu swój kłopot, swoje problemy, On was nigdy nie zostawi, On zna twoje i moje klopoty i troski oraz ze wszystkim dziala ku naszemu dobru. Kilka mięsiecy po operacji zaszłam ponownie w ciążę. Byliśmy z mężem pewni, że tym razem na pewno będzie dobrze i tak było do piątego miesiąca. Aż tu nagle pewnego wieczoru odeszly wody płodowe i urodzilam slicznego malego chlopczyka, ale niestety byl zbyt slaby i maleńki żeby przeżyć. Po tym przejściu nie moglam sobie dać rady. Obwiniałam Boga, nie potrafiłam się modlić, nie rozumiałam co sie stało. Dlaczego Bog tak nas doświadcza? Dlaczego inne kobiety bez problemów rodzą dziecko za dzieckiem, a ja nie mogę - dlaczego? Dopiero po jakims czasie dotarlo do mnie, że życie bez Boga jest nic nie warte i nie ma sensu. Mimo, że był to dla mnie okropny ból, wiem jedno, Bóg działa w naszym życiu ku naszemu dobru, nawet jeśli wydaje nam się to nielogiczne. Po tym wszystkim co przeszłam, myślałam sobie, że gdyby coś złego jeszcze się wydarzyło, to już bym nie dała rady tego unieść, byłby to zbyt wielki ból dla mnie. Ale myliłam się, czekała mnie jeszcze jedna próba, przez ktorą musiałam przejść. W niedlugim czasie raptownie i niespodziewanie znalazlam sie na oddziale intensywnej opieki medycznej. Mój stan zdrowia był krytyczny, miałam zatrucie całego organizmu, nerki przestały pracować, serce bić. Znowu stan śmierci klinicznej. Lekarze przywrócili mi prace serca, oddech był utrzymywany sztucznie, krew była oczyszczana przez sztuczną nerkę. Przez pierwsze osiem dni byłam utrzymywana przy życiu za pomocą maszyn. Mój mąż nie wychodził ze szpitala przez kilka dni, modlac sie goraco do Boga o moje życie. Cały mój zbór również modlił się o mnie przez 24 godziny na dobę. Bracia i siostry ze zboru byli przy mnie bez przerwy, trwając w gorącej modlitwie. Wiem na pewno, że dzięki ich modlitwie zawdzięczam swoje życie. Upewnijcie się, czy macie obok siebie ludzi, którzy będą mogli modlić się za was. Ja tych ludzi miałam i z całego serca dziękuje Bogu za każde serce, które było ze mną, trwające w modlitwie za moje życie. Po ośmiu dniach Bóg obudzil mnie i powoli zaczełam dochodzić do siebie. Poza tym miałam zapalenie płuc. Lekarze, którzy chcieli mnie odłączyc od sztucznego płuca, nie mogli tego zrobić, ponieważ robiłam się sina i nie mogłam oddychać samodzielnie. Ale dni mijały i mój stan zdrowia polepszał się. Kiedy nerki podjęły pracę, zaczełam uczyć się chodzić. Musiałam rozruszac zastałe mięśnie poprzez masaże i ćwiczenia. Pobyt w szpitalu trwał miesiac. Do tej pory nikt nie wie, co bylo powodem takiego stanu zdrowia. Lekarze mówili, że wygladało to jak ukąszenie węża, bądź pająka, ale badania wykluczyły tę możliwość. Po tej chorobie lekarze odradzali mi zajście w ciążę, z powodu nerek, które potrzebowały więcej czasu na całkowite dojście do normy. Ja natomiast zaszłam w ciążę już po czterech miesiącach i bez kłopotów, z Bożym prowadzeniem, 12.09.94r urodziłam ślicznego synka Patryka. Po tym wszystkim co przeszłam, dobry Bóg odnowił moje schorowane ciało. Pierwszy raz, od wielu lat, nie potrzebuję żadnych leków. Jestem całkowicie zdrowa i mam to szczęście, na które tak dlugo czekałam-synka. Bóg dał swoje wspaniałe błogosławieństwo na każda dziedzinę mojego życia. Kochani, zapewniam was wszystkich czytających to świadectwo, ze Jezus jest taki sam dla wszystkich teraz, jak i 2000 lat temu, On jest niezmiennie taki sam dobry. Bóg kształtuje nas jak glinę, chcąc byśmy byli na podobieństwo Jezusa, byśmy byli warci Jego; w pelni zmienieni, godni Bożej miłości.

                                                                  Iza Zawadka (Australia)

 

Kochani! Znam Izę osobiście. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że po paru latach Bóg darował im jeszcze jedno dziecko, dziewczynkę Sarę. Iza ma się dalej dobrze. Żyje i jest szczęśliwa, bo zaufała Jezusowi.....

                                                                   krysia

http://tylkojezus.bloog.pl/kat,0,page,4,index.html

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin