obalony mit uratowania Krakowa.txt

(9 KB) Pobierz
Co się faktycznie stało w styczniu 1945 r. w Krakowie i jak miała się do tego legenda o "cudownym ocaleniu"?

"Krakau  stare niemieckie miasto, nie może być dla Niemiec stracone"  odgrażał się Hans Frank, rezydujšcy na Wawelu generalny gubernator III Rzeszy. Przez całš wojnę miasto było bowiem dla Niemców nie tylko stolicš Generalnego Gubernatorstwa, ale i planowanš "Norymbergš Wschodu".

Co to dla Krakowa oznaczało? Oczywicie zagłada nie ominęła 60 tys. tutejszych Żydów, zginęło też kilka tysięcy Polaków, ale miejska tkanka przetrwała lata okupacji w zasadzie bez szkód. Mało tego  hitlerowcy dbali o rozwój tutejszej infrastruktury, wszak po wygranej wojnie miał to być ważny orodek niemieckoci.

W styczniu 1945 r. zaczęła się ofensywa Armii Czerwonej, której celem było zepchnięcie Niemców z linii Wisły za Odrę (stšd nazwa operacji: wilańsko-odrzańska). Radziecka przewaga była miażdżšca  pięciokrotna w liczbie żołnierzy, a jeszcze wyraniejsza, jeli idzie o czołgi i działa. Niemcy nie mieli już żadnych szans skutecznej obrony, mogli się tylko cofać.

Groby Franka były więc tylko próżnš retorykš. Kiedy je wygłaszał, niemiecka administracja w popiechu opuszczała Kraków. Uciec też miał lada moment sam Frank, wywożšc z miasta zrabowane dzieła sztuki. Wycofywali się też niemieccy żołnierze  najpierw w kierunku Katowic, potem (po odcięciu drogi) na Wadowice i Żywiec.

Kabel, którego nie było

Pierwsze pogłoski, że miasto jest minowane i że może być z końcem okupacji wysadzone, zaczęli rozpowszechniać sami Niemcy parę miesięcy wczeniej. Chcieli zapewne spacyfikować tš grobš ewentualny opór.

Pod niektórymi obiektami ładunki oczywicie podkładano.  Niemcy wybrali je zgodnie z regułami sztuki wojennej. A więc: elektrownia, wodocišgi, gazownia, mosty i wiadukty. Wszystko, aby opónić pochód wojsk przeciwnika i móc się bezpiecznie wycofać. Krakowa nic pod tym względem nie wyróżniało  mówi prof. Chwalba.

Z ksišżki Sławeckiego możemy się dowiedzieć, że w Bronowicach Niemcy kopali tajemniczy rów, a potem szybko go zasypali. Tu i ówdzie pracownicy kanalizacji mieli widzieć kable, których zakończenia miały się splatać w forcie Pasternik (północno-zachodnia rubież Krakowa).

To tu miał się znajdować detonator. Ten, kto by go uruchomił, obrócić miał w gruzy spory kawałek miasta: nie tylko fabryki czy mosty, ale też "wiekowe pomniki kultury": całe linie zabytkowych kamienic, Wawel, Rynek z Sukiennicami, Teatr Słowackiego, kociół na Skałce Słowem: miasto miało czekać spustoszenie. Na szczęcie "sowieccy saperzy razem z polskimi patriotami odkopali minerski kabel" i uniemożliwili gigantycznš detonację.

Ale nie było żadnego kabla wiodšcego do fortu. Niemcy, którzy w istocie nie spodziewali się radzieckiego uderzenia od zachodu, wzięli nogi za pas  ale miasta nie zamierzali wysadzać. Zniszczyli wprawdzie parę wiaduktów i mostów na Wile, podpalili też magazyny i zakłady monopolu spirytusowego, ale na tym ich "dzieło zniszczenia" się skończyło. Rozminowywanie ładunków tam, gdzie Niemcy je faktycznie podłożyli, radziecka propaganda rozdmuchała do miana operacji na olbrzymiš skalę.

Na rzekomo przygotowanym do wysadzenia Wawelu ucierpiała tylko kaplica Batorego, i to od radzieckiej bomby lotniczej. Niemcy zresztš nie tylko nie podłożyli na Wzgórzu Wawelskim ładunków, ale bardzo solidnie zabezpieczyli zamek przed skutkami nalotów. W końcu Hans Frank zamierzał tu kiedy wrócić.

Strategiczny cel czy skutek uboczny?

Bez wštpienia Armia Czerwona wypędziła Niemców z Krakowa przy stosunkowo niewielkich stratach dla miasta. Ale to nie był jej główny cel.

Wydaje się raczej, że Sowieci chcieli jak najszybciej uchwycić Górny lšsk i Zagłębie Dšbrowskie, gdzie znajdowały się kluczowe dla Rzeszy surowce i zakłady przemysłowe. Inne miasta na drodze tego marszu: Kielce, Bochnia czy Tarnów, też zostały zajęte właciwie bez poważniejszych szkód.  Niemcy po prostu uciekali. Ich opór miał stężeć dopiero na linii Odry  mówi prof. Chwalba.

"Mistrzowskie" uderzenie na Kraków przeprowadzono z północy i zachodu, gdzie miasto było słabiej bronione. I o tym akurat Sowieci, dzięki swojej siatce wywiadowczej, doskonale wiedzieli. Doć powiedzieć, że mieli agentów wród wysokich oficerów hitlerowskich służb. Jednym z nich był kapitan Abwehry (niemieckiego wywiadu) Kurt Hartmann.   CD,,Aktywnoć znajomych z facebooka
Sprawd, co zainteresowało Twoich znajomych na Onecie!Zaloguj do facebooka

Dowiedz się więcejTagi: Kraków, Komunizm, II wojna wiatowa, Niemcy Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: redniRozmiar tekstu: dużyDrukuj IVONA Webreader. Wcinij Enter by rozpoczšć odtwarzanie Mit ocalonego Krakowa legł w gruzachwczoraj, 08:24 
Mateusz Zimmerman / Onet  
To on umożliwił ucieczkę z więzienia na Montelupich aresztowanej przez Niemców agentce "Oldze" i dostarczył plany obrony miasta wywiadowi Koniewa. A "Olga" była przy tym więcie przekonana (nie ulega wštpliwoci, że głównie przez sowieckich politruków), że "nawrócenie" Hartmanna to wyłšczna zasługa jej namów. Blisko dekadę temu pisali o tym dziennikarze "Tygodnika Powszechnego", którzy dotarli we Lwowie do dawnej radzieckiej agentki.


REKLAMA

Krótko mówišc: skoro już Sowieci zdobyli Kraków stosunkowo niewielkim kosztem, nie zamierzali zmarnować szansy, by po fakcie zrobić z tego przemylany ruch na skalę niemal strategicznš. Nigdy takim nie był.

Nietknięte miasto i jego szczęliwi mieszkańcy

"Kraków zdobędziemy automatami"  powiada Koniew we wspomnianym już filmie "Ocalić miasto". Rzekomo miał zakazać używania w walkach lotnictwa i ciężkiej artylerii. To oczywicie nie była prawda. Były i bombardowania, i ostrzały przeciwko niemieckim instalacjom wojskowym. W styczniu 1945 zniszczeniu uległo w Krakowie ponad 400 budynków, były też ofiary wród cywilów.

Stosunek mieszkańców do nowych porzšdków był oczywicie ambiwalentny. Radoć z przegonienia hitlerowców była powszechna, a żołnierze radzieccy bywali witani bimbrem i słoninš. Z drugiej strony: ludnoć była wiadoma, że wyzwolenie jest właciwie poczštkiem nowej okupacji. Sami "wyzwoliciele" nie do końca potrafili zadbać o zachowanie pozorów.

Kiedy w dzisiejszych południowych dzielnicach Krakowa trwały jeszcze walki, w Pałacu pod Baranami zainstalowała się sowiecka komendantura wojskowa i NKWD.  Ten budynek dosłownie parę dni wczeniej zajmowali jeszcze przedstawiciele okupanta niemieckiego. Nawet budek wartowniczych przy wejciu nie trzeba było demontować  mówi prof. Chwalba. W dodatku w piwnicach  tych samych, w których dekadę póniej miała powstawać Piwnica pod Baranami  sowieckie służby urzšdziły niewielkie więzienie.

Nie obeszło się bez wydarzeń drastycznych.  Chyba największym echem odbił się gwałt na dziewczynce, dokonany na Dworcu Głównym. Na oczach wiadków zaznacza prof. Chwalba. Dokonywane przez radzieckich maruderów gwałty i grabieże (liczba jest niemożliwa do oszacowania) nie mogły przydawać nowym władzom sympatii.

Salwa z trzystu armat i wódka w Hawełce

Moskwa odtršbiła wyzwolenie Krakowa jak poważny sukces wojenny. Na czeć dzielnych czerwonoarmistów 324 armaty oddały po 24 salwy. 135. Dywizji radzieckiej, która nacierała na Niemców od strony zachodniej, Stalin przyznał przydomek: "Krakowska". W ten sposób wyróżniano zgrupowania, które zasłużyły się w toku danej operacji.

"Piękne miasto, jedne z najpiękniejszych w Europie. Jest w nim taki Kreml i taki wielki Rynek Główny, a na nim restauracja Hawełka. Pójdziesz sobie do niej i wypijesz wódkę na mój koszt. Tylko warunek: musisz ochronić to miasto od skutków działań wojennych"  miał mówić Stalin do Koniewa na poczštku operacji wilańsko-odrzańskiej.

Takš opowieć Koniewa przytaczał we wspomnieniach Jan Garlicki, wiceprezydent Krakowa. Pytanie: czy Stalin mógł mieć inne motywy poza propagandowymi, by z Krakowem obchodzić się tak delikatnie?

Czy metropolita pisał do Watykanu?

Parę lat temu znany cracovianista Leszek Mazan sugerował, że mógł na to wpłynšć ks. abp Adam Sapieha  metropolita krakowski, faktyczna głowa polskiego Kocioła pod okupacjš.

Już od wiosny 1944 r. podejmował on działania, by Kraków uczynić miastem otwartym, a więc niebronionym (taki status ogłosić mogły m.in. Rzym i Florencja). Miał się w tym celu dwukrotnie spotkać z Hansem Frankiem, a także pisać do papieża Piusa XII, by ten nawietlił problem dyplomacji amerykańskiej, co z kolei pozwoliłoby wpłynšć na Stalina.

 Nie ma dowodów na istnienie takiej korespondencji. A ksišżę metropolita Sapieha spotkał się z Frankiem raz, nie dwa razy. Było to na Wawelu, a nie przy Franciszkańskiej. Także opowieć, że podjšł generalnego gubernatora czarnym chlebem i marmoladš z buraków, należy wyłšcznie do lokalnych legend. A co najważniejsze: Hans Frank Sapiehy nie posłuchał, zamierzał zrobić z Krakowa twierdzę  tłumaczy prof. Chwalba.

"Specjalny manewr" i "ocalone miasto" były w najogólniejszym sensie malowniczš fikcjš. Od samego poczštku władze Polski Ludowej traktowały jš jednak bardzo serio.

 Na tej historii miał się opierać fundament wiecznej przyjani polsko-radzieckiej. Odwoływano się przy tym do krakowskich sympatii Lenina i Dzierżyńskiego. Pierwszy był w Krakowie przed I wojnš wiatowš, więc uznano, że wówczas "namacił" to miasto. Po II wojnie przyjeżdżały tu zatem sowieckie wycieczki, "rajdy leninowskie", które nie były zainteresowane zabytkami, lecz dwoma muzeami Lenina i kombinatem jego imienia w Nowej Hucie. A Dzierżyński, jak się okazało, brał w Krakowie lub  przypomina prof. Chwalba.

Z "wiecznej przyjani polsko-radzieckiej" Kraków ma dzi pusty cokół po Koniewie. Dwa lata temu miejscy radni wpadli na pomysł, by w tym miejscu stanšł pomnik Armii Krajowej. Kombatantom tejże, co raczej zrozumiałe, pomysł się nie spodobał.

Autor: Mateusz Zimmerma...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin