POEZJE O SZATANIE.doc

(31 KB) Pobierz
Michał Lermontow

Michał Lermontow

"Mój demon"

1.
Żywiołem jego zło w naturze.
Lecąc wśród czarnych chmur gradowych,
On kocha losu groźne burze
I pianę rzek, i szum dąbrowy.
On kocha mrok bezgwiezdnych nocy,
Mgły, księżyc blady, nagie skały,
Gorzkie uśmiechy i te oczy,
Które ni snu, ni łzy nie znały.

2.
Zwykł się wsłuchiwać bez wzruszenia
W przechwałki i wyznania ludzi,
Śmieszą go słowa pozdrowienia,
Modlitwa pusty śmiech w nim budzi.
Obcy uczuciom tkliwym, rzewnym,
On żywi sie pokarmem ziemskim,
Chciwie łykając dym bitewny
I krew na wszystkich polach klęski.

3.
Gdy rodzi się cierpiętnik nowy,
On dręczy ojcowskiego ducha,
Z uśmiechem gorzkim i surowym,
Jak bije młode serce, słucha.
On spragnionemu wiecznej ciszy,
Gdy się ów żegna z sercem drżącym,
Ostatniej chwili towarzyszy,
Lecz nierad mu umierający.

4.
Demon na krok się nie oddali
Ode mnie, póki życia mego,
On każdą moją myśl przepali
Płomieniem ognia niebieskiego.
Obraz i wzór doskonałości
Uchyli mi jak rąbek nieba,
Da mi przeczucie szczęśliwości,
Ale mi nigdy szczęścia nie da.



" * * * "

Posłuchaj: gdy los nam porzucić pozwoli
Ten świat, gdzie tak duszą stygniemy powoli,
Być może, w krainie, gdzie kłamstwo nie znane,
Ty będziesz aniołem, ja będę szatanem!
Przysięgnij, że raju szczęśliwość porzucisz
I że do dawnego kochanka powrócisz!
Wygnaniec, skazany przez los na zatratę,
Niech będzie ci rajem, a ty mi - wszechświatem!

Leconte de Lisle

" Smutek diabła"

Milcząc, wsparty na dłoniach, z plecami zgarbionymi,
W płaszcz długi dwojga skrzydeł szczelnie otulony,
Na igłach wiecznych lodów zasiadł Potępiony
I pośród ciszy nocnej zatopił wzrok w ziemi.

Tam, gdzie morza spienione były bez wytchnienia
O długie smugi lądów, ciemne i ogromne,
W górze skryło się niebo wszechświata przytomne,
Lecz On spoglądał tylko w czarną otchłań cienia.

Trwał tak, wpijając oczy zmętniałe ze złości
W rozpadlinę, gdzie życie zbiera swe owoce,
Gdzie ludzie i zwierzęta dni pędzą i noce
Pod wiekowym obłokiem skłębionej przeszłości.

Słuchał pełnych pokory głosów uwielbienia,
Te Deum mężnych królów i zabójców wrzasku,
Rozpaczliwego jęku narodów w potrzasku
I sprawiedliwych w miejskich kloakach rzężenia.

Ów powszechnej choroby wielogłos ponury,
Dawny jako wiek świata i jak ród człowieczy
- Silniejszy ponad jego nienawiść wszechrzeczy -
Wokół Ciemnego Boga kłębił się jak chmury.

Jednym skokiem tknął czasów, niezgłębionych jeszcze,
Gdy sławie jego boskiej nie groził cień ciosu -
I na myśl o potwornych zamierzeniach losu
Ogromną jego postać przeniknęły dreszcze.

I załamując dłonie, podkurczając stopy,
On - najstarsza ofiara i pierwszy skazaniec -
Wielkim głosem zawołał przez bezmiaru szaniec,
Gdzie piana rozogniona w słońca bije stropy:

" Krople dni jednostajnych, niby deszczu strugi,
Próżno skruszyć pragnęły skalę mej wieczności;
Duma, rozpacz i siła - wszystko to marności;
Wściekłość już mnie znużyła; czas walki - zbyt długi.

Miłości, nienawiści szlak równie jest kręty,
Łez jałowych wypiłem morza bezkres cały,
Niech grom we mnie uderzy i świata kawały
Spadną; i niechaj zaraz sen mnie wchłonie święty.

Wtedy zdrajcy szczęśliwi, słudzy potępienia,
W oddali, gdzie rozbłyska tylko przestrzeń głucha,
Usłyszą głos, co powie: Szatan oddał ducha!
I rozpadnie się Dzieło sześciu Dni Stworzenia! "

 

 

Rainer Maria Rilke

***

Wracam ze swych skrzydlatych dróg,
gdziem zgubił się wśród lotu.
Ja byłem pieśnią, rymem był Bóg,
w uchu mi szemrze dotąd.

Znów będę prosty, pełen ciszy
i głos mój nagle milknie,
i moja twarz się schyla niżej
ku lepszej modlitwie.
Dla innych byłem gwałtownością
wiatru, gdym ich tarmosząc, wzywał.
Tam byłem, gdzie anioły goszczą,
gdzie światło w nicość się rozpływa -
Lecz Bóg głęboką jest ciemnością.

Anioły w jego są powiewach,
najwyższych liści są trzepotem;
i tak z gałęzi jego drzewa
wychodzą, jakby śniły o tem.
Tam wierzą bardziej w światło ciche,
niż w Boga czarną moc,
by w ich sąsiedztwie być, Lucifer
opuścił swoją noc.

Księciem w krainie jest światłości
i wznosi skroń tak stromo
w blasku bijącym od nicości,
że błaga z twarzą osmaloną
o łaskę ciemności.
Jest Bogiem czasu, tajemniczej
jasności, co ku niemu dnieje,
ale że często w bólach krzyczy
i często się w bólach śmieje,
to czas na jego zbawienie liczy
i w jego mocy ma nadzieję.

Czas jest jak zżółkły brzeg stronicy
w księdze, gdzie zblaknął druk,
jest strojem z blasku błyskawicy,
który odrzucił Bóg,
gdy on, co zawsze głębią był,
tak się swym lotem zmęczył,
że się przed każdym rokiem krył,
aż włos z korzeni, z ziemnych brył
rósł mu przez wszystkie rzeczy.


"Do Anioła"

Silny, cichy, na krawędzi postawiony,
ty, świeczniku: noc w górnej połowie.
Roztrwaniamy się w niewyjaśnionej
niepewności na twej podbudowie.

Udział nasz: nie znać wyjścia z ciemności
zwodzącego nam dusze okręgu,
zjawiasz się wśród naszych przeciwności
i oświecasz je jak gór potęgę.

Nas przewyższa blask twego trwania,
i zaledwie upadek nam pojąć;
jak noc czysta wiosennego porównania
dzielisz dzień od dnia pośrodku stojąc.

Któż by miał kiedykolwiek śmiałość
zmieszać z tobą nasz byt pełen cieni,
ty masz wszystkich wielkości wspaniałość,
kiedy my w małostkach zaprawieni.

Gdy płaczemy, ledwie wzruszający,
gdy patrzymy, wzrok ledwie czuwaniem,
uśmiech nasz zbyt słabo uwodzący,
a gdy wabi, to kto pójdzie za nim?

Ktoś. Aniele, czy się skarżę na pewno?
Lecz czym byłaby ta skarga głucha?
Ach, ja krzyczę, biję drewnem o drewno
i nie myślę, że ktoś mnie wysłucha.

Hałas mój dla ciebie niemniej mroczny,
jeśliś nie czuł mnie, bo jestem żywym.
Świeć mi, świeć mi, uczyń mnie widocznym
dla gwiazd. Bowiem tam - niknąc odpływam.

 

 

Bogusław Adamowicz (1870 - 1944)

"Za kim?"

Zdaje mi się, że schodzę w jakąś otchłań ciemną,
Głębiej, głębiej i głębiej - w czarny odmęt Mroku -

I idę w czyjeś ślady... Za kim? Kto przede mną?
Ktoś ty? i z jakiejś strony, mistrzu mój, proroku?

Ktoś ty, co krwawą Grozy świecisz mi pochodnią?...
Wergili? coś Dantego wiódł nad Piekieł leże?

Posępny cień Manfreda, coś tam szedł ze zbrodnią?
Lub ty, szczęśliwym obcy, smętny Baudelairze?

Ktośkolwiek jest - za Tobą w te kręgi piekielne
Idę żądny otchłani - z wieczną klęską zbratan -
W Noc, w Rozpacz - w samo jądro Chaosu śmiertelne -
- Ktośkolwiek jest, przede mną - odsłoń twarz...
Tyś Szatan?!...

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin