Kim jest ten mężczyzna.pdf

(1527 KB) Pobierz
Microsoft Word - Kim jest ten mężczyzna
Sheri WhiteFeather
Kim jest ten mężczyzna?
By
Alisha_Black
- 1 -
679870502.018.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Życie nie jest proste. Z tym dwudziestoośmioletnia Isabella
Swan zgadzała się bez zastrzeżeń. Właśnie dzisiaj jedyny parobek
zatrudniony na ranczu musiał wyjechać do Meksyku w sprawach
rodzinnych i wszystko wskazywało na to, że się więcej nie zjawi.
To nieszczęście było jednak chyba najmniejszą z katastrof, jakie
ją ostatnio spotkały. Painted Spirit, kwitnące niegdyś ranczo, które
Isabella odziedziczyła po dziadku, podupadało z powodów finansowych. Brak
pieniędzy na podatki sprawił, że zaciągnęła długi w banku, a spłata odsetek
pochłaniała znaczną część dochodów, uniemożliwiając uregulowanie niemal
wszelkich pozostałych zobowiązań.
Uciekając przed suchym teksaskim wiatrem smagającym ją po policzkach i
rozwiewającym włosy, Isabella weszła do stodoły i ruszyła w stronę spichlerza po
zapasy, starając się opanować panikę.
Od jej zaradności zależał los rodziny - przyszywanej babki, jej wnuczki nastolatki,
spędzającej na farmie wakacje, i dwójki jej własnych dzieci, czteroletnich bliźniąt.
Miałaby łatwiejsze zadanie, gdyby tylko sytuacja nie była tak rozpaczliwa. Gdyby
tylko ranczo znajdowało się w lepszym stanie.
Gdyby tylko...
Nagle za korcem z ziarnem dostrzegła jakiś ciemny kształt.
Drapieżnik? Zamarła, przyciskając dłoń do piersi. Zwykle niełatwo ją było
przestraszyć, ale zlękła się, gdy na ziemi zobaczyła męską postać.
Isabella wolała zwierzęta.
Mężczyzna w jej stodole oznaczał kłopoty. Był włóczęgą?
Pijakiem odsypiającym kaca? Niebezpiecznym przestępcą?
Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu broni i wśród nieużywanych narzędzi w
kącie spostrzegła zardzewiałe widły do siana. Całe szczęście, że nie miała czasu
uprzątnąć bałaganu.
Chwyciła widły i ostrożnie, krok za krokiem, zaczęła się zbliżać do nieruchomego
ciała. W końcu wyjrzała zza korca i aż wstrzymała oddech.
Intruz, rosły mężczyzna oparty bezwładnie o ścianę, nie zdołałby odeprzeć
niczyjego ataku. Był posiniaczony i zakrwawiony. Podeszła bliżej. Jego zmięte
ubranie - drelichowa koszula i dżinsy - nosiło ślady walki. Mógł być poważnie
ranny.
Przyklękła obok niego i na mgnienie oka ich spojrzenia się spotkały. W tym
momencie uświadomiła sobie, że nieznajomy ostatkiem sił stara się zachować
przytomność. Odłożyła widły i przycisnęła mu dłoń do czoła; było gorące i
wilgotne. Isabella odruchowo odgarnęła jego ciemne włosy z twarzy. Pokrywały ją
smugi ziemi i zaschniętej 'krwi, jedno oko było prawie zupełnie zapuchnięte. Jak
długo ukrywał się w stodole? Był tu całą noc czy też zjawił się dopiero dziś rano?
Musi go zabrać do domu, do bezpiecznego, czystego łóżka. Caco będzie wiedziała,
co robić. Przybrana babka była zielarką praktykującą tradycyjną sztukę
uzdrawiania. Wielu Indian w okolicy żyło dzięki jej umiejętnościom. Mężczyzna
nie wyglądał jednak na Indianina. Wyglądał na...
Kogo? Meksykanina? Greka? Włocha? Nie miało to znaczenia.
Caco i tak się nim zajmie.
Isabella podeszła do drzwi i zawołała Amy, wnuczkę Caco.
- 2 -
679870502.019.png 679870502.020.png 679870502.021.png 679870502.001.png 679870502.002.png
Nastolatka zjawiła się niemal natychmiast, a na widok obcego omal
nie udławiła się gumą do żucia.
- Kto to jest? - spytała przerażona.
- Nie mam pojęcia. Ale musimy go zabrać do Caco. – Zanim zemdleje, dodała w
myślach.— Trzeba go zaprowadzić do ciężarówki.
Uklękła znowu obok mężczyzny. Musiał ważyć około stu kilogramów, więc nie
zdołałyby go unieść nawet we dwie.
- Dasz radę iść, jeśli ci pomożemy? - zapytała. Zamrugał, po czym skinął lekko
głową, wciąż spoglądając nie do końca przytomnie.
Postawienie go na nogi okazało się bardzo trudne, lecz potem poszło już łatwiej.
Wraz z Amy objęły go w pasie, by mógł się na nich oprzeć. Musiał mierzyć co
najmniej metr osiemdziesiąt siedem; wyglądał między nimi niczym pokonany
olbrzym. Z trudem wtłoczyły go do ciężarówki, zaraz potem bezwładnie osunął się
na Isabella, która usiadła obok. Wszystko w nim zdawało się mroczne i
niebezpieczne: oliwkowa cera, oczy a barwie nocy, czarno-brązowe
włosy.
Isabella rzuciła kluczyki Amy. Dziewczyna chwyciła je radośnie, uruchomiła
silnik i ruszyła gazem na przełaj, wypuszczając balony z gumy przy każdym
wyboju. Isabella nie kazała jej zwolnić.
Półprzytomny mężczyzna wydawał się dobrą wymówką, by jechać szybko.
Amy zahamowała gwałtownie przed domem, wypadła z szoferki i pobiegła na
poszukiwanie babki.
Po chwili zjawiła się Caco, krzepka staruszka z kokiem przyprószonym siwizną.
Bawełniana sukienka wydymała się wokół niej na wietrze. Isabella nigdy nie była
szczęśliwsza na jej widok.
- Amy jest z dziewczynkami - powiedziała Caco, dając do zrozumienia, że
wszystkie dzieci zostały łagodnie usunięte z drogi.
Isabella kiwnęła głową i odsunęła się na bok, żeby babka mogła zbadać rannego.
Indianka najpierw spojrzała mu uważnie w oczy, po czym przesunęła zręcznymi
dłońmi po jego głowie. Mężczyzna drgnął, gdy natrafiła na wrażliwe miejsce.
- Ktoś cię musiał uderzyć jakimś tępym przedmiotem. Dlatego jesteś taki
oszołomiony - wyjaśniła. - Dasz radę ustać na nogach, aż cię doprowadzimy do
łóżka?
Przytaknął i choć kosztowało go to wiele wysiłku, starał się trzymać prosto.
Jednak w momencie, kiedy Caco i Izabella przywlokły go w pobliże łóżka, runął
na nie i stracił przytomność, którą udało mu się zachować aż do tej chwili.
Ocknął się podczas badania. Caco oceniła rozmiar źrenic i rakcję na światło, by
wykluczyć- uszkodzenie mózgu. Wyglądało na to, że ranny ma problemy z
pamięcią, bo mętnie odpowiadał na zadane pytania.
- Pilnuj go - rzuciła babka do Isabella, wychodząc z pokoju. - Zawołaj mnie, jeśli
znowu zemdleje. Idę przygotować wywar z korzeni.
Kiedy zostali sami, nieznajomy obrócił się, jęknął i złapał poduszkę. Podwójne
łóżko okazało się dla niego za krótkie, nogi wystawały mu poza jego obręb.
Koszula, która częściowo wysunęła się ze spodni, miała urwany rękaw i dwa
dolne guziki. Dżinsy były poplamione i prawie zsuwały mu się z bioder.
Chwilę później wróciła Caco, niosąc miskę z wodą oraz myjkę, i ustawiła je na
szafce. Pokój dla gości był niewielki, ze ścianami wykładanymi drewnem,
barwnymi pledami miejscowego wyrobu i złoconym lustrem z czasów, gdy
- 3 -
679870502.003.png 679870502.004.png 679870502.005.png 679870502.006.png 679870502.007.png
Isabella się urodziła. Spojrzała w stronę łóżka i zastanowiła się, ile lat może mieć
nieznajomy.
Podejrzewała, że trzydzieści parę.
- Pomóż mi go rozebrać - poleciła Caco, kiedy obcy zamknął oczy.
Ma mu zdjąć tę zakrwawioną koszulę i dżinsy?
- To konieczne? - spytała głupio. Caco spojrzała na nią z irytacją.
- Oczywiście. Muszę zbadać, czy nie ma innych obrażeń, i trzeba go umyć.
Oczyścić z gorączki.
Sięgnęła po koszulę, zostawiając Isabella buty i spodnie. Cholera, dam sobie radę.
Potrafię ściągnąć z nogi kowbojski but.
- Mówił coś do ciebie? - spytała babka.
- Nie.
- Ma wstrząs mózgu. - Caco rozpięła guziki koszuli. – Musimy go pilnować. Nawet
łagodny uraz głowy powoduje zmiany w pracy mózgu. Na wiele dni, a nawet
tygodni. - Odkryła połę koszuli i krzyknęła cicho ze zdumienia.
Isabella podniosła głowę, by zobaczyć, co się stało. Zrozumiała natychmiast.
Srebrny krzyżyk na szyi obcego wyglądał zdumiewająco znajomo. Sięgnęła po
niego. Wyglądał identycznie jak tamten należący do jej ojca. Sentymentalne
dziedzictwo Isabella, które jej mąż kilka lat temu zastawił w lombardzie wraz z
resztą jej biżuterii.
Straciła wiele cenniejszych przedmiotów, lecz tego żałowała najbardziej. Obróciła
krzyżyk i znalazła wygrawerowany napis.
Aby cię chronił.
To był jej krzyżyk. Jej dziedzictwo. Jej serce.
Czy mężczyzna kupił go wtedy, dawno temu w lombardzie? Gdy Isabella odkryła,
co się stało, próbowała odzyskać pamiątkę, lecz krzyżyk został już sprzedany.
- Skąd go ma? - zapytała na głos.
I czemu zjawił się na jej ranczu, pobity i ranny?
Caco milczała. Cofnęła się w cień, gdy nieznajomy wyciągnął rękę i pogładził
Isabelle po policzku. Czubki jego palców przesunęły się po jej skórze, budząc ją do
życia. Dotknięcie kochanka.
Nieoczekiwana pieszczota obcego.
Zaraz potem dłoń opadła bezwładnie na białe wy-krochmalone prześcieradło.
Mężczyzna leżał nieruchomo, oszołomiony, zagubiony w labiryncie własnego
umysłu. Ja też jestem oszołomiona, pomyślała Isabella, patrząc raz jeszcze na
srebrny krzyżyk.
Caco zbliżyła się, rozpięła mankiety koszuli i podjęła przerwaną pracę. Isabella
wiedziała, że powinna zrobić to samo. Nie było to jednak łatwe pod szklistym
spojrzeniem nieznajomego. Czując, że narusza jego intymność, rozpięła mu pas i
dżinsy, pilnując, by bokserki pozostały na miejscu, kiedy zsuwała spodnie.
Długie, długie nogi, muskularne i pokryte ciemnymi włosami.
Podczas gdy Caco przesuwała zręcznymi dłońmi po jego ciele, szukając
pękniętych żeber i obrzmiałych kości, Isabella przetrząsnęła spodnie mężczyzny
w poszukiwaniu portfela - oraz dokumentu tożsamości z jego nazwiskiem, datą
urodzenia, adresem, zdjęciami rodziny. Przejrzała wszystkie kieszenie i nie
znalazła absolutnie nic.
- Musieli go obrabować - stwierdziła na głos, zerkając na jego otarte dłonie.
- 4 -
679870502.008.png 679870502.009.png 679870502.010.png 679870502.011.png 679870502.012.png
Czy się bronił? Rozgniewał napastników, stawiając im opór? Bo z pewnością było
ich więcej. Dwóch, trzech?
- Żadnych połamanych kości - oświadczyła Caco.
Mężczyzna zamrugał i obrócił głowę na dźwięk jej głosu.
Indianka zmoczyła myjkę w letnim naparze i przetarła mu twarz, zapewniając, że
wszystko będzie dobrze.
Gdy zniknęły brud i krew, Isabella nie mogła mu odmówić urody. Nawet mimo
zapuchniętego oka, rozciętej wargi i sińców był niezwykle przystojny.
Caco podała jej myjkę.
- Dokończ, a ja się zajmę resztą lekarstw.
Kiedy starsza kobieta wyszła, Isabella przysiadła na brzegu łóżka i przesunęła
wilgotną myjką po jego szyi. Potem wzięła niepewnie oddech i zaczęła myć piersi
oraz umięśniony brzuch z ciemną linią włosów biegnącą w dół od pępka i
okropnymi śladami w miejscach, gdzie go kopano i bito. Zastanawiała się, czy
mężczyzna zdaje sobie sprawę, jak czule pogładził ją po policzku; czy chciał, by
poczuła się z nim związana. On sam nie mógł rozwiać jej wątpliwości - spał, a na
jego piersi błyszczał krzyżyk, jej najcenniejsza pamiątka.
Kilka godzin później, gdy Isabella uporała się z codziennymi pracami, zabrała się
do obiadu. Mimo paru nowoczesnych urządzeń, kuchnia zachowała wiele ze swego
staroświeckiego wdzięku. Dom wzniesiono w latach czterdziestych i
przebudowano w siedemdziesiątych; w wystroju kuchni ciemne drewno łączyło się
ze złoto-zielonymi płytkami i kryształowymi gałkami u drzwi.
Isabella podgrzała kotlety i dodała tartego sera do wielkiej misy makaronu,
przygotowując ulubione danie swoich córek. Weszła Caco i wywołała ją na stronę.
- Jak się czuje? - spytała Isabella.
- Nadal półprzytomny, lecz to nic dziwnego. Mamrotał jakieś bzdury, potem
zasnął.
- Powinnyśmy zadzwonić do szeryfa.
- Po co?
- Zgłosić wypadek.
Caco odstawiła do zlewu pusty kubek po herbacie korzennej, którą zaaplikowała
nieznajomemu, umyła ręce i wytarła je papierowym ręcznikiem.
- Nie wiemy, co go spotkało - odezwała się po chwili. Izabella odwróciła się, by
wymieszać makaron.
- Został pobity.
- To prawda - zgodziła się starsza kobieta, zaczynając przyrządzać sos do sałaty. -
Ale było mu pisane się tu zjawić. Znaleźć ciebie i oddać naszyjnik. - Uniosła
głowę, oczy jej błyszczały. – A nam było pisane mu pomóc. I dobrze się stało.
Isabella chciała zaprotestować, lecz nie potrafiła. Caco wyczuwała różne sprawy,
które u zwykłych śmiertelników budziły dreszcz niepokoju. Co oczywiście nie
czyniło z niej osoby wszystkowiedzącej. Niekiedy naginała logikę i przedstawiała
pewne wydarzenia jako bardziej niezwykłe niż w rzeczywistości. Była też
niezwykle przesądna. Podczas burzy nie spoglądała w lustro w obawie, że
błyskawica zajrzy w nie również i ją zabije. Przywiązała krucze pióra do kołysek
bliźniaczek, by je chronić od złych uroków. Proponowała też zawieszenie
wypchanego nietoperza, ale na to Isabella się nie zgodziła.
Podniosła wzrok i napotkała spojrzenie starej kobiety. Okej, no i co z tego? Zjawił
się jakiś obcy z jej najdroższą pamiątką na piersi.
- 5 -
679870502.013.png 679870502.014.png 679870502.015.png 679870502.016.png 679870502.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin