Amerykanie jeszcze 100 lat temu mordowali swoje ofiary w bestialski sposób.doc

(2729 KB) Pobierz

Amerykanie jeszcze 100 lat temu mordowali swoje ofiary w bestialski sposób

 

Ku Klux Klan – okrucieństwo w ojczyźnie demokracji

 

 

Obcinanie palców i uszu, zdzieranie skóry z twarzy, oblewanie ropą i podpalanie... To tylko niektóre z przykładów okrucieństw, których zaznawali jeszcze na początku XX wieku czarnoskórzy mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Głównie, a często tylko i wyłącznie z tego powodu, że nie urodzili się biali.

 

Historia Ameryki ma na swoim koncie wiele ciemnych plam. Bestialski rasizm na Południu USA jest chyba najciemniejszą z nich. Jego uosobienie, organizacja Ku Klux Klan, nie była grupą awanturników. Wręcz przeciwnie, w szczytowym okresie (w roku 1925) liczyła 5 milionów członków! Co jednak najgorsze, mimo społecznego potępienia bezzasadnego rasizmu, znajdują się do dziś i tacy, którzy odwołują się do tradycji Ku Klux Klanu...

 

 

Ku Klux Klan powstał po zakończeniu wojny secesyjnej. Teoretycznie w założeniach swoich nie miał nic wspólnego z nienawiścią rasową, dopiero z czasem przekształcił się w organizację głoszącą wyższość białego człowieka, szczególnie amerykańskiego protestanta, nad innymi rasami, nacjami, religiami. Jako że powstał na Południu, a więc tam, gdzie istotną rolę gospodarczą odgrywała niewolnicza siła robocza, niechęć Ku Klux Klanu skierowana została przeciw czarnoskórych.

 

 

Spotkanie członków Ku Klux Klanu w Gainesville na Florydzie w grudniu 1922 roku.

 

 

 

W roku 1877 organizację zdelegalizowano i została rozwiązana, jednak już w 1915 reaktywował ją William Joseph Simmon, kaznodzieja-fanatyk, wzywający do „czystego amerykanizmu”. Wtedy to spopularyzowane zostały wśród członków Ku Klux Klanu białe, charakterystyczne stroje. Zamiast segregacji rasowej preferowano samosądy i lincze.

 

Liczba zamordowanych nie jest oszacowana, podobnie jak liczba gwałtów dokonanych na czarnoskórych kobietach i dziewczynkach. W latach 20. XX wieku, mimo protestującej przeciw terroryzmowi części społeczeństwa, sądy na mordercach schowanych za białymi kapturami były utrudnione. Nie dlatego, że ukrywali oni twarze – ten fakt nie miał wielkiego znaczenia, zresztą samozwańczy oprawcy często „kaptury” swoje zdejmowali, często też fotografowali się z ciałami ofiar, niczym z makabrycznym trofeum. Osądzenie winnych było trudne z tego względu, że u władzy byli biali, oni też zasiadali w ławie przysięgłych i piastowali sędziowskie urzędy.

 

Ówczesne bestialstwo „Południowców” jest zaskakujące. Samosądy, podczas których katowano ofiarę, często były wyreżyserowane w tym sensie, że po oskarżeniu czarnoskórego sąsiada, nie czekając na wyrok, społeczność miasteczka „brała sprawy w swoje ręce” i za rzekome (lub wyolbrzymione) winy katowała i mordowała ofiarę. Winy mogły być różne, od nieudowodnionej kradzieży do niezdjęcia przed białym kapelusza... Zastraszeni byli także biali potępiający nieuzasadnione mordy i pobicia.

 

Najbardziej wstrząsający jest jednak sposób, w jaki chwalono się morderstwami. Sąsiedzi mieszkający od siebie w dużym oddaleniu wysyłali sobie nawet pocztówki ze zdjęciami zamordowanych ofiar. Z zabójstw robiono całe widowiska. W 1920 roku w Minnesocie powieszono pod zarzutem gwałtu (jak wykazało późniejsze śledztwo: niesłusznie) trzech czarnoskórych. Przyglądało się temu wówczas... około 5 tysięcy osób. Aby umożliwić dojazd na widowisko podstawiano nawet specjalne pociągi.

 

Oczywiście w historii każdego kraju można byłoby znaleźć wiele przykładów okrucieństwa. Jednak historia amerykańskiego Ku Klux Klanu jest o tyle w sposób groteskowy tragiczna, że to właśnie Stany Zjednoczone uznawane są za kolebkę demokracji i wielokulturowości.

 

 

 

 

 

Najbardziej niepokojące zaś jest współczesne – nielegalne – istnienie Ku Klux Klanu. Jest to ruch nie tylko antymurzyński, ale antyimigracyjny. Szacuje się, że należy do niego 6 tysięcy osób. Jedynym pocieszeniem może być natomiast to, że członkowie jego nie są bezkarni. Przez większość obywateli, według przeprowadzanych sondaży, uważa się przede wszystkim za wykolejeńców. W polityce oficjalnej z kolei ci, których oskarża się o powiązania z członkami rasistowskich organizacji, z góry startują z przegranej pozycji.

 

Ewa Frączek

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin