poprawione3.pdf

(1135 KB) Pobierz
96359941 UNPDF
r~
te dzieci, które znałam i które kochałam, ale które opuściłam i które pewnie
"mnie zapomną·
';, Różnica między mną a moimi nowymi koleżankami była olbrzymia
.i, atychmias t
odbywała się dzielnicami ze względu na zużycie wody. Naszą rozrywką, n
dzieci, było bieganie, by dotykać prześcieradeł rozwieszonych na innyc:.
ulicach, robić wojnę i pilnować, kiedy inne dzieci przychodziły dotyka;
naszej bielizny.
:
'W istocie do mojego włoskiego włączałam wiele słów w dialekcie. Miałam
'iJ<cent południowy, różnicę w wykształceniu, w pozycji społecznej, gdyż
~w tym czasie nie można zapominać, że ludzie z południa, którzy przyby-
'('walido-miast na północy, nie mieli nawet prawa do mieszkań z minimum
o;· ód'
wygNi~ było również instytucji socjalnych, które interweniowałyby, kiedy
dała się odczuć chociażby w moim sposobie mówienia.
\ t I r '!
Pory roku określały rytm życia na polach. Tu również kobiety, dzieln
i szlachetne, poświęcały swój czas, przede wszystkim przy zbiorze oliwe
Małe ręce zręczne i szybkie były poszukiwane i chętnie widziane w tyIt
okresie. Produkcja oliwy, będąca jednym z głównych środków utrzymanh
wiosek z południa, potrzebowała ich dużo i my, dzieci, dzieliliśmy z naszynU
mamusiami te chwile ciężkiego dla nich trudu, lecz dla nas zawsze będąc~'
okazją do zabawy. Jakże dobrze byłoby żyć w tym małym raju ziemskim!
Miałam tylko pięć lat, minęło od tego czasu pół wieku, lecz brakowało nam'
rzeczy zasadniczej: pracy!
I tak w 1950 moi rodzice,jak i wielu innych, zdecydowali się na zrobienie"
wielkiego kroku: na wyjazd na północ. Oto jesteśmy gotowi wyjechać - stawić'
czoło wielkiemu, odległemu i straszliwemu miastu Turyn.
l,
PrzeClwllle, ze Y rruec c ociaz ma ą mansar ę, w torej rniesz o nas
czworo, ojciec mój początkowo musiał ukrywać przed właścicielem naszą
obecność, a gdy to się wydało, musiał robić wszystko, co tylko możliwe, byśmy
się nie znaleźli na bruku. Była to bardzo trudna sytuacja. .
Jajednak dobrze zadziałałam. Po kilku miesiącach w szkole, po zebraniu
całej kolekcji złych stopni, znosząc ze stoickim spokojem małe tłumione
wybuchy śmiechu moich koleżanek, za każdym razem gdy otwierałam usta,
spojrzenia pełne niedomówień, rozmów, które milkły, gdy się zbliżałam .do
grupy, samotności na podwórku w czasie przerw, złośliwości przy spotkaniu,
zaczęłam rozumieć, że jeśli nie będę taka jak one, nie będę mogła nic zrobić.
Więc zabrałam się do pracy, by to osiągnąć! .
Nauczyłam się pisać wszystkich liter alfabetu, spędziłam dużo czasu, całe
lato, na przepisywaniu stronic liter i słówek. Sprawiało mi to przyjemność.
Z nowym rokiem szkolnym poczułam się zdolna do ataku. Staję się
świetną uczennicą, zawsze wśród pierwszych w klasie. Będąc bardzo
ekstrawersyjną miałam "swój mały dwór", dziewczęta z mojej klasy bar-
dzo mnie lubiły, ponieważ opowiadałam im o moim życiu w Peschici
io wszystkich rzeczach, które tam robiłam! Myślały, że opowiadam niepraw-
dziwe historie i uważały je za bardzo ładne i bardzo interesujące. Nauczycielka
mianowała mnie "narratorką historii" na przerwie, bym wszystkim opowiadała
o swoich przygodach. Oczywiście, pozbyłam się mego akcentu i mówiłam
dobrze po włosku. Koniec końców podjęłam wyzwanie i dobrze poszło. Być
może wiek odegrał rolę, gdyż zmiana ta nastąpiła dokładnie w momencie,
gdy zaczęłam szkołę. Mój brat, nieco starszy, bardziej też introwertyczny,
miał więcej trudności niż ja. Mówił mi często o Peschici i bardzo żałował,
że jest w Turynie.
Naturalnie, to rodzice najwięcej mieli problemów i najwięcej wycierpieli.
Ludzie z północy, którzy byli przecież z tej samej ojczy-Lny,tego samego ko-
loru skóry, tego samego języka ojczystego, traktowali nas jako "emigrantów",
"złodziei", "ignorantów". Traktowani byliśmy jako margines przez naszych
własnych braci! Nigdy moi rodzice nie skarżyli się na to przed nami. Zawsze
d którei
kał
.
Widzę znów siebie, małą emigrantkę, która nigdy nie widziała pociągu,
autobusu, tramwaju, prawdziwych dróg asfaltowych, w sumie innego świata,
który odkryłam, zastraszona. Sciskałam coraz mocniej rękę mojej matki"
mojego ojca, mojego brata mówiąc sobie, że był to jakiś koszmar, że zaraz,
się obudzę, odnajdę swój dom, moich przyjaciół, moje ulice, morze, moje ';
Peschini. . '. 1
Nic z tego. To była prawda. Zmieniłam świat, nie rozuffiiałam całkiem, .
co mi się przytrafiło. .
Przeszłam mimo wszystko z kraju "tysiąca ljednej nocy", leżącego nieco
.poza światem, do rzeczywistości ze wszystkim tym, co ona obejmowała. Na
razie patrzyłam moimi oczami dziecka i wszystko było całkiem inne, niż
to co dotychczas widziałam i tak dla mnie trudne, by wszystko zrozumieć
i wszystko przeanalizować.
Kontakt ze szkołą był również bardzo trudny. Ponieważ przyjechaliśmy
do Turynu gdzieś około kwietnia, rodzice .zdecydowali, że będzie dla mnie
pożyteczne umieszczenie mnie od razu w szkole, abym zaczęła nieco przesią- .
kać tym nowym otoczeniem i móc dobrze zacząć mój pierwszy rok szkolny
od przyszłego października. . .
Moje wspomnienia stają się bardziej klarowne: ja, mała mieszkanka połu-
dnia Włoch skazana przez moje miejsce urodzenia.jeśli pozostanę w Peschici,
na ubieranie się zawsze na czarno, na pozostanie wśród bandy hałaśliwych
i ruchliwych urwisów i być może, skazana na śmierć w młodości ze zmęczenia
i niedożywienia, znalazłam się oto wobec tych panien czyściutkich, ubranych
.jak laleczki, mających ze względu na swoje urodzenie szanse zostania lekarka-
mi, adwokatami, profesorami. W końcu być może nie domyślają się tego, ale
trzymająjuż w swoich małych piąstkach przyszłość dużo bardziej obiecującą
71
70
'~
były dzie~i! . . b ., h ., ł
96359941.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin