Kronika Blackstone 01 - Oko za oko.Lalka.pdf
(
399 KB
)
Pobierz
Saul John - Kronika Blackstone
Kronika Blackstone
JOHN SAUL
OKO ZA OKO:
LALKA
Do Czytelnika
Od ponad dwudziestu lat z przyjemnością dostarczałem Czytelnikom rozrywki, pisząc
książki pełne straszliwych, przerażających zdarzeń. Ale, jak się łatwo domyślić, mam
w zanadrzu przynajmniej drugie tyle historii, których jeszcze nie opowiedziałem, z
bardzo prostego powodu - nie pasują do literackiej formy uważanej powszechnie za
powieść.
Teraz, dzięki Stephenowi Kingowi i rewolucji, jaką zrobił powieścią w odcinkach Thu
Green Mile, znów dysponujemy tą odświeżoną formą. Nie jest bynajmniej nowa, jej
historia sięga odcinkowych powieści Dickensa, drukowanych w latach pięćdziesiątych
i sześćdziesiątych XIX wieku, i prowadzi przez filmy przygodowe, które moje pokole-
nie oglądało w kinach w sobotnie popołudnia. Jednak powieści odcinkowe zniknęły z
rynku w czasach mojego dziadka - aż pojawiła się The Green Mile.
Dlatego z rosnącym podnieceniem obserwowałem publikację kolejnych odcinków
powieści Kinga, bo przekonywałem się, że ta forma pisarska jest równie dobra teraz,
jak wówczas, gdy do jej pisania zatrudniano Dickensa. Od chwili, gdy napisałem
moją pierwszą powieść, Suffer the Children, w wyobraźni mieszkałem w wymyślonym
mieście Blackstone. Wyraźnie widziałem tę mieścinę w New Hampshire począwszy od
drogi, która prowadziła tam z Port Arbello, poprzez ulice ocienione drzewami, a
skończywszy na jeszcze mroczniejszych dziejach. Jej mieszkańcy, jak żywi, stają przed
moimi oczami. (Na dodatek, jak się wkrótce przekonacie, postacie z innych powieści
przeniosły się do Blackstone). Ich tajemnice, grzechy oraz grzechy ich ojców stały się
dla mnie tak realne, że wydają mi się wręcz wspomnieniami, a nie zmyśleniem.
W moim miasteczku Blackstone osiadło kilka szanowanych rodzin: Connally, Becker,
McGuire, Hartwick. Wraz z rozwojem akcji każda odegra istotną rolę. Już od pokoleń
ich losy splatały się ze sobą: narodziny, śluby, pogrzeby, wspólne interesy, starcia,
trudności i od czasu do czasu sukcesy (innymi słowy to wszystko, z czego składa się i
nasze życie) stworzyły między nimi związki - i podziały - w które uwikłani są
poważni obywatele mego miasteczka. A przede wszystkim
jedna osoba ziączyia ich poprzez łańcuch wstrząsających i skrzętnie ukrywanych
wydarzeń. Jednak, jak miałem ukazać te powiązania, zdarzenie oraz bodziec, który
sprowokował zło kładące się cieniem na ich życie? Jaki byłby najlepszy sposób
opowiedzenia tych oddzielnych historii, skoro każda z nich jest powiązana z głęboko
ukrytą tajemnicą w przeszłości, każda powiązana z pozostałymi, każda powiązana z
przemożną, zdradziecką siłą, która za chwilę się objawi?
Stwierdziłem) że najlepiej będzie się do tego nadawała „nowa" forma powieści w
odcinkach lub częściach i wtedy Kronika Blackstone zaczęła nabierać konkretnego
kształtu, tak samo jak przedmioty - diabelskie pamiątki - bo symbolizowały dla mnie
każdą kolejną historię, którą chciałem opowiedzieć. Lalka jest pierwszą z nich
- ta właśnie zabawka pojawia się na progu domu rodziny McGuire w części pierwszej.
Kto i dlaczego wysłał ten prezent Elizabeth i Billowi
- pozostawiam do odkrycia tobie, Czytelniku. Ale ostrzegam) że pełną odpowiedź
poznali dopiero na samym końcu, za kilka miesięcy! A przez ten czas kolejne prezenty
z przeszłości dotrą do starannie wybranych mieszkańców Blackstone. I mam nadzieję,
że gdy będziesz czytał ostatnie strony następnych części, zobaczysz, jak pojawia się
kolejny fragment układanki i z rozkosznyn dreszczem oczekiwać będziesz na kolejny
odcinek historii. I gdy będziesz kończył każdą z części Kroniki Blackstone, może
pozwolisz, by wyobraźnia podsunęła ci przedsmak straszliwych wydarzeń, które
dosięgną ofiary w następnym odcinku.
A teraz już bez dalszych wstępów ofiarowuję ci Oko za oko: Lalka, pierwszy z sześciu
prezentów, które dla ciebie przygotowałem w tym roku.
Mam nadzieję, że przyniosą ci tyle radości, co mnie ich staranne pakowanie.
John Saul 10 października 1996
Początek
Stary zegar zaczął wybijać godzinę. Oliver Metcalf jeszcze chwilę uderzał w
klawiaturę komputera; skończył zdanie, a potem zostawił pisanie komentarza
redakcyjnego do gazety i zapatrzył się na drewniany ścienny zegar, od nie-
pamiętnych czasów wiszący w redakcji „Kroniki Blackstone". Cała redakcja
mieściła się w jednym pokoju. Kiedy stryj przyprowadził go tutaj po raz
pierwszy ponad czterdzieści lat temu i nauczył odczytywać godzinę, to
właśnie chronometr najbardziej go zafascynował i ta fascynacja trwa do dziś;
podziwiał nie tylko rytmiczne tykanie, ale także niezwykłą dokładność - w
ciągu roku spóźniał się najwyżej o minutę.
Teraz, odmierzywszy swym łagodnym biciem tysiące godzin życia Olivera,
przypomniał mu, że nadeszła chwila, by spełnił swą rolę w wydarzeniu, które
nastąpi tylko raz.
Dziś miasteczko Blackstone postawi pierwszy, ważny krok na drodze
zniszczenia części swej
historii.
Olivera Metcalfa, redaktora i wydawcę miejscowego tygodnika, poproszono o
wygłoszenie przemówienia. Od wielu dni sporządzał notatki, ale nadal nie
był pewien, co też powie, kiedy nadejdzie ta chwila - gdy wstąpi na podium i
będzie miał za plecami potężną, kamienną budowlę, a przed sobą morze
twarzy mieszkańców Blackstone. Kiedy wziął plik notatek i schował je do
wewnętrznej kieszeni tweedowej marynarki, zastanawiał się, czy w momencie
rozpoczynania wystąpienia dozna olśnienia, a może będzie tkwił na środku
bez słowa, patrząc na tłum wpatrujący się w niego wyczekująco. W ich
głowach pojawią się pytania. Pytania, których od lat nikt nie zadał głośno.
Pytania, na które nie umiał odpowiedzieć. Zamknął za sobą na klucz drzwi
biura i znalazł się na chodniku. Przechodząc przez ulicę, prowadzącą przez
główny plac w miasteczku, zastanawiał się, czy by nie wrócić, zrezygnować w
ogóle z udziału w uroczystości i skończyć komentarz redakcyjny, nad którym
biedził się przez cały ranek. Nisko wisiało szare niebo, wiatr wiejący w nocy
zdarł ostatnie liście z potężnych drzew, które od wiosny aż do jesieni chroniły
miasto swym baldachimem. Wczesną wiosną, gdy pojawiały się pączki na
gigantycznych dębach i klonach, baldachim był jasnozielony. Wraz z nadej-
ściem lata listowie dojrzewało i gęstniało, nabierając ciemnozielonej barwy i
osłaniało Blackstone przed ostrymi promieniami sierpniowego słońca, a także
było parasolem przed rzęsistymi deszczami, które przemykały tędy w drodze
do wybrzeży Atlantyku, ciągnących się wiele mil na wschód od miasta.
Ostatnio, w ciągu kilku tygodni kaskady zieleni ustąpiły miejsca kolorom
jesieni i przez krótki czas miasteczko tonęło w ciepłych barwach: w złocie,
czerwieni i słonecznych radościach. Teraz ziemię pokrywały liście o
martwym, brązowym kolorze, już dotknął ich powolny rozkład, niedługo
powrócą do ziemi, z której soków zrodziły się wiosną.
Oliver Metcalf ruszył w kierunku wzgórza, gdzie wkrótce zbierze się
większość mieszkańców. Śnieg jeszcze nie spadł, ale ubiegłej nocy wiatr
przyniósł ze sobą przenikliwy, chłodny deszcz. Oliver czuł, że nadchodzi już
wilgotna, lodowata zima. Szary dzień doskonale współgrał z jego ponurym
nastrojem. Drzewa o wielkich, nagich konarach wznosiły groteskowo ku
niebu swe powyginane gałęzie, jakby chciały odegnać chmury, a ich gałęzie
przypominały palce szkieletu powykręcane reumatyzmem. Oliver pochylił
gło-
wę, przygięty do ziemi ciężarem tego przełomowego dnia, szedł szybko
odpowiadając tylko skinieniem na słowa powitania i starał się skupić na tym,
co powie do tłumu, który rychło zbierze się wokół najbardziej znanego
budynku w mieście. Zakład dla obłąkanych w Blackstone.
Przez całe życie Olivera - tak samo jak przez życie każdego mieszkańca
Blackstone - ten potężny budynek, zbudowany z kamieni wykopanych z pól
otaczających miasteczko, wznosił się na najwyższym wzgórzu. Zdawał się
patrzeć na miasto zza zamkniętych od dawna okiennic, jakby nie niszczał
opuszczony, lecz nadal kró-lował we śnie.
Spał i czekał, aż pewnego dnia się obudzi.
Oliver aż się wzdrygnął na tę myśl, ale szybko otrząsnął się z niepokoju. To
niemożliwe, do tego nigdy nie dojdzie, stwierdził stanowczo.
Dziś rozpoczynają burzenie zakładu dla obłąkanych.
Powietrze przetnie ciężka stalowa kula zawieszona na żurawiu i całą siłą
ugodzi w te ciężkie, szare kamienie, a budynek, który przez ponad sto lat
panował nad miastem, wreszcie zostanie zniszczony, jego mury się rozsypią,
wieżyczki upadną; dach z miedzi pokrytej śniedzią wyląduje na złomowisku.
Oliver przeszedł przez metalową bramę kutą w wytworne wzory, która
znajdowała się w murze otaczającym cały spory teren zakładu, i zapatrzył się
na szeroka, krętą drogę prowadzącą do drzwi frontowych. Ktoś położył mu
dłoń na ramieniu; usłyszał znajomy głos wuja.
- Co za dzień! Nie sądzisz, Oliverze? - spytał Harvey Connally, nadal
donośnie i gromko, chociaż miał już osiemdziesiąt trzy lata.
Oliver spojrzał w tym samym kierunku co starzec i patrząc na rozłożysty
budynek zastanawiał się, o czym myśli wuj. Mógł sobie oszczędzić trudu
zadawania pytania; choć byli sobie bliscy, wuj zawsze czuł się znacznie lepiej
rozmawiając
O konkretnych sprawach, niż o tym, co czuje.
- Jeśli mówisz o swoich uczuciach, musisz rozmawiać o ludziach - powiedział
mu wuj Harvey dawno temu, gdy Oliver miał około dziesięciu lat
Plik z chomika:
joe77joe77
Inne pliki z tego folderu:
Kronika Blackstone 04 - W cieniu zła. Chusteczka.pdf
(404 KB)
Kronika Blackstone 03 - Z prochu w proch. Smok.pdf
(400 KB)
Kronika Blackstone 02 - Koło Fortuny. Medalion.pdf
(432 KB)
Kronika Blackstone 01 - Oko za oko.Lalka.pdf
(399 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 01.06.2025
!nowe
@ Pliki Chomików
@ Pomoc Chomiczka
► Filmy - STARE KINO 1855-1950
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin