Wspomnienia Stanisława Kowalskiego - brata św. Faustyny.pdf

(46 KB) Pobierz
oredzie65-2007.p65
18
Orędzie Miłosierdzia
ZE WSPOMNIEŃ O ŚW. SIOSTRZE FAUSTYNIE
WSPOMNIENIA
Stanisława Kowalskiego, brata św. Siostry Faustyny
Siostra nasza, Helenka, od najmłodszych
lat miała pociąg do opowiadania nam o świę-
tych, o pielgrzymach, pustelnikach, jedzących
tylko korzonki i miód leśny. Przypuszczam, że
wysnuwała to ze swej wyobraźni, a nie z ksią-
żek. Mówiła nam też, że gdy wyrośnie, pójdzie
do klasztoru. Myśmy, dzieci z tego się śmiali.
Gdy była małą jeszcze dziewczynką, urzą-
dziła taką loteryjkę dla biednych: starsi śmiali
się z tego, gdyż były to groszowe zyski, ale jej
to nie odstręczało.
Bardzo dbała o to, aby wszyscy z rodziny
dopełnili swego obowiązku wysłuchania Mszy
świętej w niedzielę, dlatego też wstawała ra-
niutko i wychodziła oknem, by nie zbudzić ro-
dziny otwieraniem drzwi, i wypędzała bydeł-
ko skoro świt na paszę. Ojciec dziwił się temu,
ale nie zakazywał.
Ojciec nasz, chociaż bardzo surowy, ni-
gdy się na nią nie gniewał, za wyjątkiem jed-
nego razu, gdy wraz ze starszą siostrą powró-
ciła za późno z zabawy. Wtedy upomniana su-
rowo, powiedziała, że już nigdy ojcu nie zrobi
przykrości i nie zasmuci go, lecz raczej przy-
niesie mu pociechę w życiu.
Gdy podrosła, to już jej żadna zabawa nie
obchodziła. Ojciec najlepiej ją lubił z nas
wszystkich, bo była najposłuszniejsza. Myśmy
jej tego nie zazdrościli, że miała serce ojca,
bo widzieliśmy, że to jest słuszne, a ona nam
tłumaczyła: bądźcie także posłuszni, to i was
tak samo będzie ojciec kochał.
Po jej wstąpieniu do klasztoru cały dom
był jak w żałobie, bo ona miała coś dziwnie
pociągającego w sobie i wszyscy ją lubili. Sios-
tra Faustyna mnie najwięcej lubiła z rodzeń-
stwa, gdy przyjechała już jako zakonnica do
domu z powodu ciężkiej choroby matki naszej,
to najwięcej ze mną mówiła, ja też musiałem
jej towarzyszyć do kościoła na Mszę świętą.
W domu przez cały czas swego pobytu mia-
ła dla siebie pokoik i nikt z nas tam nie wcho-
dził, ale ja, wówczas 16-letni chłopiec, wie-
czorem podglądałem ją przez okno z dworu
i widziałem, jak zakładała na nogi jakieś łań-
cuszki.
Przez dwa lata pracowałem w Krakowie
w jednej firmie jako stolarz i wówczas odwie-
dzałem Siostrę Faustynę w klasztorze. Chcia-
ła mnie wtedy kierować do zakonu i już mia-
łem nawet wszystko przygotowane, ale ojciec
nie zezwolił i tak zostało.
Gdy ją odwiedziłem w „Józefowie” w klasz-
torze w roku 1937, mówiła mi, że będzie woj-
na straszna, wkrótce, ale nie określała daty:
„Ja już tego nie dożyję, ale ty zobaczysz jesz-
cze i będziesz świadkiem tego. To będzie woj-
na religijna, zakony będą prześladowane, księ-
ża będą się ukrywać!”. Nie dopytywałem, gdyż
nie uważałem tego za ważne ani bliskie.
Mieliśmy jej listy, cały stos, ale zostały
przez nas spalone, nie wiem, z jakiej obawy,
dziś bardzo tego żałuję, gdyż były bardzo pięk-
ne; zawsze pisała o dobroci Bożej i zachęcała
do ufności.
Stanisław Kowalski
Świnice, sierpień 1953
© ZMBM www.faustyna.pl
98818877.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin