MediaFun Magazyn 2010-01.pdf

(10610 KB) Pobierz
Productive Magazine - #1 - November 2008
media fun
magazyn
#miesięcznik #marketing #social media
nr 01/2010
www.blog.mediafun.pl
inwazja małego
głoda
i kupowanie fanów
crowdsourcing,
społeczności
na facebooku
www.mediafunmagazyn.pl
social media:
facebook
czyli potencjał
e-commerce
377504444.028.png
Studencki Produkt Roku 2010 – wyniki plebiscytu Studencki Produkt Roku, Magazyn Studencki „?dlaczego”, z dnia 02.07.201U.RQWRSURZDG]RQHMHVWEH]SïDWQLH
GRURNXĝ\FLD6]F]HJöï\RIHUW\LQIRUPDFMHRRSïDWDFKLSURZL]MDFKGRVWÚSQHZRGG]LDïDFK%=:%.OXESODFöZNDFK%=:%.3DUWQHUļRSïDWD]JRGQD
]WDU\IÈGDQHJRRSHUDWRUD6WDQQD1.08.2010 r.
377504444.029.png
#gada naczelny
Rany boskie jestem kioskiem!!!
czytelnikami” redaktorzy naczelni zawsze
wstępniaki zaczynają) – pierwszy numer mediafun
magazynu anno domini 2010 jest na ekranach
waszych komputerów, laptopów lub innych
przenośnych ustrojstwach.
media fun
magazyn
Po jaką cholerę magazyn, w dobie nowych
mediów, facebooków, blogów i mikroblogów?
Jest kilka powodów. Pierwszy to tempo w jakim
dzisiaj żyjemy, w jakim przepływają informacje
w codziennym streamie newsów. Magazyn w formie
pdfa, który można pobrać na dysk i wrócić do niego
w dowolnym momencie, jest próbą uchwycenia
tych istotniejszych treści, które w ciągu cyklu
wydawniczego (mam nadzieję miesięcznego) udało
NAM się wyłowić i opisać.
No właśnie, NAM – do drugi powód. Do tej pory, ci z Was, którzy znają mnie jako
blogera i kojarzyli jako jednoosobowy kombajn multimedialny do zadań specjalnych
mogą być zdziwieni formułą MY. Ale w zasięgu moich zainteresowań, w mediach,
marketingu, reklamie dzieję się tyle interesujących rzeczy, że nie sposób jednej osobie
to wszystko ogarnąć. W czasie swojej blogerskiej działalności poznałem też mnóstwo
fantastycznych ludzi, fachowców w swojej branży, pasjonatów, wnikliwych obserwatorów
i komentatorów – znajdziecie ich na pasku obok tego tekstu. Mediafun magazyn jest
naszym pierwszym, wspólnym projektem... kolejne projekty w przygotowaniu.
Redaktor naczelny:
Maciej Budzich
tel. 502-265-535
e-mail: maciek@mediafun.pl
Maciej Budzich – bloger
Drużyna mediafun magazynu
Adam Przeździęk
Agnieszka Kminikowska
Anita Wojtaś-Jakubowska
Anna Miotk
Barbara Jakubek
Jakub Górnicki
Justyna Dziegieć
Kacper Korzeniewski
Marek Miller
Michal Cortez
Michał Lewandowski
Monika Bartnik
Natialia Hatalska
Piotr Mrzygłód
Przemysław Żyła
Robert Wróbel
Sławomir Kicka
Tomasz Gruszka
Łukasz Kluj
Mediafun magazyn skierowany jest do wszystkich śledzących trendy w marketingu,
kampanie i zmiany zachodzące w mediach, internecie – zarówno dla branży
interaktywnej, managerów, studentów kierunków ekonomicznych jak i biznesu (MŚP)
budującego swoją markę w sieci i szukających rozwiązań, wiedzy i inspiracji... mówiąc
krótko, dla wszystkich którzy mają głowę pełną pomysłów, dostęp do klawiatury
poszukują narzędzi jak swoje kreatywne ADHD skutecznie wykorzystać.
Jest skierowany do tych wszystkich którzy na liście swoich zainteresowań mogą
wymienić: #social media, #nowe media, #blogosfera, #mikroblogi, #technologie,
#internet, #biznes, #marketing, #reklama, #marka, #public relations i #edukacja.
Mamy nadzieję, że mediafun magazyn będzie można umieścić między magazynami
ściśle branżowymi (marketing, reklama) a magazynami biznesowymi czy traktującymi
o nowych technologiach (Wired, Fast Company, Forbes).
Magazyn będzie dostępny bezpłatnie w formie plików PDF, wersji webowej issuu.
com (umożliwiającej umieszczenie całego magazynu na dowolnej stronie internetowej)
oraz wkrótce wersji na iPada – teksty, galerie, wzbogacone materiałami video, linkami
– pełna interaktywność.
KONTAKT Z REDAKCJĄ:
magazyn@mediafun.pl
Wstępniak zaczynałem sam,
ale teraz, wraz z zespołem redakcyjnym
ZAPRASZAMY DO LEKTURY!
– zespół mediafun magazynu .
A jeśli masz ochotę dołączyć do zespołu, podzielić
się swoimi doświadczeniami lub skorzystać z naszej
wiedzy – daj znać szybko na maila maciek@mediafun.pl
Będziemy też wdzięczni za wszelkie opinie
o tym numerze oraz informacje, spostrzeżenia
i oczekiwania dotyczące przyszłych numerów.
Kolejny mediafun magazyn już w listopadzie!
Ha! Stało się, drodzy czytelnicy („drogimi
377504444.030.png 377504444.031.png 377504444.001.png 377504444.002.png 377504444.003.png
#spis treści
Spis treści
#social media #facebook #społeczności
0 Bankowy paradoks w internecie
– Michał Macierzyński
6 Jak kupować fanów? Kilka słów o tym jak
tego NIE robić – Bartek Brzoskowski
4 Social media: zarządzanie pełzającym
kryzysem – Jacek Gadzinowski
10 Polemika: 7 powodów, aby nie zatrudniać
specjalistów social media – Piotr
Wrzosiński, Dominik Szarek, Anna Kusak
6 Social gaming – Barbara Jakubek
40 Non proit na Facebooku – Robert Wróbel
14 Crowdsourcing, czyli jak wykorzystać
44 Face to Facebook – Błażej Balcerzyk
46 Koniec prasy, koniec internetu, koniec
16 Trzy przykazania social media – Anita
Wojtaś-Jakubowska
wszystkiego... – Marek Miller
#media #prasa #technologia
#media #prasa #technologia
18 Case study: Wielka Inwazja Małego Głoda
– Michał Wolniak
w sierpniowym numerze
miesięcznika “Wired” jego
redaktor naczelny – Chris
Anderson. Prześledźmy: “Budzę
się rano i sprawdzam
maila na leżącym obok
łóżka iPadzie. To jedna
aplikacja. Podczas
śniadania przeglądam
Facebooka, Twittera
i “New York Times”.
Kolejne trzy aplikacje.
Po drodze do pracy słucham
podcastu na smartfonie.
Kolejna aplikacja. W biurze
przeglądam RSS-y, korzystam
ze Skypa. Kolejne aplikacje. Pod
koniec dnia przygotowuję kolację,
słuchając Pandory, gram chwilę
w Xboxa i oglądam ilmiki streamowane
z Netlixa“. Czy to dla was tak bardzo
odległy styl życia? Ilu z nas w ten właśnie
sposób konsumuje informacje? Zdaniem
Andersona, Internet się kończy, ponieważ
przestaje być medium. Rolę mediów
służących nam do komunikacji przejmują
coraz częściej rozmaite aplikacje,
odrębne środowiska podłączone
w swoim przemówieniu do Światowego
Stowarzyszenia Gazet obwieszcza śmierć
prasy drukowanej – jednego z głównych
źródeł swoich przychodów. Mimo
to wygłasza tezę, że bezpłatna informacja
w Internecie będzie największą
konkurencją dla prasy, a do 2016
roku gazeta drukowana praktycznie
przestanie istnieć. Mimo że Murdoch nie
był pierwszy w wygłoszeniu tej opinii,
to za nim zaczęli powtarzać tę teorię
pozostali wydawcy.
Jak bardzo wierzycie w kres prasy,
a jak bardzo w zmierzch Internetu?
A teraz niespodzianka. Osobiście nie
wierzę ani w jedno, ani w drugie. Sieć
stająca się narzędziem do działania
aplikacji? To przecież też już było.
Czy to nie Internet stał się w pewnym
momencie popularnym narzędziem
do przekazywania informacji
dziennikarskich?
W historii żadne tzw. nowe medium nie
zastąpiło w pełni swojego poprzednika.
Dzisiaj teatr nadal dostarcza widzom
emocji, których nie otrzymają w kinie.
Pomimo wielkich obaw towarzyszących
upowszechnieniu się telewizji, radio
jest nadal najszybszym i najczęściej
towarzyszącym nam w drodze do pracy
medium informacyjnym.
jedną, bardzo trudno mierzalną
potrzebę użytkowników – potrzebę
wiarygodności. Co sprawia, że bardziej
ufamy informacji z wsj.com (“Wall
Street Journal”) czy ft.com (“Financial
Times”) niż np. z Onetu czy Wirtualnej
Polski (no chyba, że są to przedruki
z wymienionych wcześniej tytułów)?
Sprawia to marka, za którą stoi sztab
dziennikarzy, weryikowanych przez
korektorów, redaktorów i na samym
końcu – czytelników. Czy czytając WSJ
czy FT w wersji online, korzystam już
z Internetu czy po prostu czytam prasę?
Czy korzystając z ich aplikacji na iPhonie
czy iPadzie czytam prasę, przeglądam
Internet czy może korzystam już
z jakiegoś zupełnie innego medium?
Narzędzie, którego używam do dotarcia
do potrzebnej mi informacji, jest dziś dla
mnie sprawą drugorzędną. Tym samym
jestem spokojny o przyszłość prasy
– to słowo, jako jedyne z wszystkich
mediów jest dla mnie synonimem
pisanego dziennikarstwa. “Gazeta
Wyborcza”, “Rzeczpospolita”, “Puls
Biznesu”, “Dziennik Gazeta Prawna”,
“Express Ilustrowany” i “Dziennik Łódzki”
– to dla mnie najważniejsze marki,
których świeżą zawartość mam potrzebę
przejrzeć każdego dnia. I tak długo
jak ufam wiarygodności tych marek,
nie interesuje mnie to, czy przejrzę je
do śniadania na iPadzie, w taksówce
na iPhonie, w pracy na komputerze czy
u fryzjera na papierze.
#case study #facebook #mały głód
#case study #facebook #mały głód
Koniec prasy,
koniec
internetu,
koniec wszystkiego... MAREK MILLER
Nie da się mówić o Internecie bez prasy
w podtekście. Prasa będzie istnieć dłużej niż
to sobie wyobrażamy, bo bez niej nie byłoby
Internetu
Na ośrodek działań Heureka
wybrała social media, które pozwoliły
na stałą, dwustronną komunikację z grupą
docelową.
Centrum kampanii był fanpage
na Facebooku, posłużyliśmy się również
stroną www, serwisem Youtube,
Googlemaps i kilkunastoma mniejszymi
kanałami.
Założyliśmy, że na fanpage będziemy
opowiadać spójną, atrakcyjną historię,
przeprowadzimy sześciotygodniową
narrację, łączącą świat online i ofline.
Powstał rodzaj gry ARG, Alternate Reality
Game, wciągającej konsumentów w stały
kontakt i wymagającej ciągłego powracania
do produktu.
Akcję nazwaliśmy Wielką Inwazją
Małego Głoda i opowiadaliśmy o tej inwazji
na żywo, na codzień, w podobnym modelu,
jak kiedyś to zrobił Orson Welles z Wojną
Światów. Welles posługiwał się głównie
radiem, my użyliśmy internetu.
Wykonanie
Akcja promocyjna została konsumentom
przedstawiona jako Wielka Inwazja
Małego Głoda. Prowadziliśmy długą,
sześciotygodniową, skomplikowaną
narrację:
– na początku, kiedy pierwsze partie
serka zaczęły pojawiać się w pierwszych
regionach Polski, pokazaliśmy ten fakt
jako inwazję armii klonów Małego Głoda
na Pomorze i Podbeskidzie
– pokazaliśmy, że inwazja ma przywódcę,
że jeden z Małych Głodów stał
się butnym dyktatorem, nazywanym
Wielkim Małym Głodem i prowadzi swoje
zastępy do boju
– kolejne regiony dystrybucji produktu
pokazywaliśmy jako przemyślane części
planu Wielkiego Małego Głoda i jako jego
kolejne sukcesy militarne
– Wielki Mały Głód ujawnił swoich
pomocników, sztabowców – byli to m.in.
Fidel Gastro i Głodny Harry
– scenariusz inwazji obejmował ruch
oporu, zdrady, porwanie, poszukiwanie
wskazówek w dalekich rejonach
internetu (kilkanaście serwisów użytych
do akcji) i w największych miastach
Polski w realu
Mobilizowaliśmy konsumentów
do walki przeciwko dyktatorowi,
do organizowania ruchu oporu,
rozwiązywania zagadek i realizowania
zadań wywiadowczych, mających na celu
powstrzymanie inwazji.
„Prasa i gazety jako medium są w niebezpieczeństwie”. Gdybym rozpoczął ten artykuł
od takiego stwierdzenia, wielu z was zaczęłoby ziewać. Żadna nowość, prawda? Ciekawe
jednak, że zaczynają pojawiać się głosy na temat zbliżającego się końca Internetu.
Niemożliwe? A jednak...
do Sieci, która z kolei zaczyna spełniać
rolę narzędzia pośredniczącego. Czy
to koniec Internetu, jakim go znamy?
I to w dodatku ogłaszany przez kogoś,
kogo biznes zależy od dobrej kondycji
tego medium?
A teraz cofnijmy się 5 lat wstecz.
Jest rok 2005. Rupert Murdoch, CEO
jednego z największych na świecie
wydawnictw prasowych i nie tylko,
O budowaniu silnej pozycji Internetu
na gruzach leżącej na łopatkach prasy
pisał Rafał Oracz w sierpniowym
“Pressie”. W paru zdaniach udowodnił,
że nie da się mówić o Internecie bez
prasy w podtekście. Prasa będzie
istnieć dłużej niż to sobie wyobrażamy,
bo bez niej nie byłoby Internetu.
Informacja w Sieci – oprócz szybkości
dotarcia – musi zaspokajać jeszcze
MAREK MILLER
Blogger
(www.forum4editors.com),
współorganizator
łódzkiego MediaSzumu,
menedżer serwisów
internetowych w Polskapresse oraz
rzecznik prasy przy Komisji ds Promocji
Prasy ZKDP.
www.facebook.com/marek.miller
case study
Wielka Inwazja Małego Głoda
46
47
Produkt: serek homogenizowany Danio (producent: Danone)
#edukacja #branża interaktywna
MICHAŁ WOLNIAK
Strategia
Celem kampanii było:
– wsparcie aktywacji sklepowej Danio,
podczas której do serków dodawane
były maskotki brand hero, Małego Głoda
– zbudowanie od podstaw pozycji marki
w kanale online (wcześniej marketer nie
prowadził działań marketingowych poza
viralami w serwisie Youtube)
Klient postawił wysokie cele
sprzedażowe, a serki z maskotkami
znalazły się w sklepach w całej Polsce,
zarówno w handlu nowoczesnym jak
i tradycyjnym. W dodatku, konsument
musiał za maskotkę zapłacić (serki
z maskotką były droższe niż serki bez niej
o tej samej gramaturze).
Grupa docelowa to youngsters,
czyli starsze nastolatki. Brand hero,
Mały Głód, był wykreowany już kilka
lat temu przez agencję ATLową klienta
i wielokrotnie używany w reklamach
telewizyjnych.
Oparliśmy się na powszechnym
insighcie: konsumenci uwielbiają maskotkę
i uwielbiają być „atakowani“ przez postać
Głoda.
Założyliśmy, że chętnie wejdą z nim
w interakcję „na żywo“, w internecie
i w świecie rzeczywistym.
48 Niech Was zobaczą, czyli jak poławiać
perły w pracy w branży...
– Mateusz Tułecki
18
19
22 Me, myself and brand – Justyna Dziegieć
26 Szarpnij i uciekaj – Bartłomiej Piekło
50 Edukacja szyta na miarę
– Iwona Dynowska
28 IKEA po pomorsku, czyli jak działać
#e-commerce #biznes #startupy
glokalnie
– Marcel Bazydło-Jankowski
52 E-commerce na Facebooku... co Cię
ogranicza? – Michał Cortez
4
twórczy potencjał społeczności
– Katarzyna Prus-Malinowska
T ezę o końcu Internetu stawia
46
47
377504444.004.png 377504444.005.png 377504444.006.png 377504444.007.png 377504444.008.png 377504444.009.png 377504444.010.png 377504444.011.png 377504444.012.png 377504444.013.png 377504444.014.png 377504444.015.png 377504444.016.png
#spis treści
#media #krzyż
#media #krzyż
Krzyż jako
globalne logo
Kapliczka zamiast bannera
W budowie świadomości marki pomagały
ówczesne „nośniki”, takie jak chociażby
licznie stawiane przy drogach kapliczki
czy też obrazki ilustrujące historie biblijne.
Te drugie stanowią doskonały przykład
dostosowania formy przekazu (obrazy,
malowidła) do poziomu odbiorców, którzy
w dominującej większości nie potraili
nawet czytać. Sformalizowane ceremonie
religijne pełniły z kolei rolę nośników
nieustannie powtarzających ten sam
przekaz marketingowy. Swoiste „teatrum”
związane z nimi – wykorzystując klimat
tajemniczości – mocno angażowało
uczucia wiernych. Nie bez znaczenia było
także wsparcie władców. Symbol krzyża
obowiązkowo pojawiał się we wszelkich
oicjalnych miejscach państwowych.
Wraz z rozwojem chrześcijaństwa coraz
więcej osób zaczęło utożsamiać się z tym
znakiem, traktując go jako część swojej
osobowości. Coraz większą popularność
zyskiwały krucyiksy i różańce, które były
noszone jako „gadżety” identyikujące daną
osobę z grupą.
Odróżnienie i subbrandy
Po zbudowaniu świadomości, często przez
podboje militarne i narzucanie „marki”
innym siłą, przyszedł czas na odróżnienie.
Chrześcijaństwo od początku nie miało
z tym większego problemu. W unikalny
sposób – w porównaniu do innych religii
– przedstawia Boga, szczególnie w relacji
do człowieka. Takie podejście traiało
do wielu ludzi i potrzeby wielu osób tym
samym zaspokajało. Jeśli dodamy do tego
rosnący gwałtownie „dowód społecznej
słuszności” oraz „dowód z autorytetu”
dwóch najsilniejszych klas społecznych,
kleru i szlachty, sukces był nieunikniony.
W okresie reformacji powstały
subbrandy, które lekko modyikując
pierwotne logo dalej komunikowały
wartości kategorii (krzyż), a jednocześnie
odróżnienie (inny krzyż). Nie bez przyczyny
znaczenia nabrały takie atrybuty marki jak:
dostępność, ograniczana w niektórych
krajach przez władzę, oraz monopolizacja
rynków przez jedną religię. Reformacja
na bazie marki
podstawowej, jaką
jest chrześcijaństwo,
stworzyła wiele wersji
„produktu”. Zapełniała
tym samym wiele
nisz rynkowych,
a jeśli weźmiemy pod
uwagę liczne małe
sekty – nawet nisze
bardzo małe. Marka
stawała się coraz
bardziej dopasowana
do indywidualnego
użytkownika, nadal
pozostając jednak
marką globalną.
Ostatnim
i najważniejszym
krokiem kreowania
i kształtowania
marki jest budowa
lojalności oraz
tworzenie silnych pozytywnych emocji
związanych z produktem. Efekt taki można
uzyskać poprzez ciekawą, nośną historię
opowiadaną przez markę w atrakcyjny
sposób. To powód, dla którego tak
popularne są szopki i kolędy.
Świat zawłaszczony przez markę jest
wyjątkowy, daje niezwykłą obietnicę.
Im prostsza obietnica, tym bardziej
chwytliwa. Im bardziej wnika w psychikę
ludzką, zaspakajając potrzeby, tym
staje się bliższa. Po wzbudzeniu
pozytywnych i głębokich uczuć w kliencie,
pozostaje tylko stworzenie elitarnego
klubu zrzeszającego miłośników marki
i monopolizacja rynku.
Wydaje się, że proces, o którym
tu piszemy nie ominął także gruntu
polskiego. Krzyż jako symbol konkretnej
irmy/produktu/marki zmonopolizował
przestrzeń publiczną. Nie znajdując źródła
wzrostu kategorii broni swojej pozycji
monopolisty. Z marketingowego punktu
widzenia jest to posunięcie zasadne.
Wpływając na regulatora, jakim jest
państwo i publiczne media, zapewnia sobie
nie tylko bezpłatne publicity, ale wręcz
bezpłatną indoktrynację najmłodszych
Słowo „krzyż” odmieniane jest ostatnio w mediach przez wszystkie możliwe przypadki. Spróbujmy
spojrzeć na fenomen krzyża z marketingowego punktu widzenia. Na potrzeby tego artykułu
przyjmijmy, że krzyż jest „logotypem” identyikującym „irmę usługową”, jaką będzie szeroko
pojęte chrześcijaństwo, mając pełną świadomość, że w założeniach tych jest wiele umowności.
konsumentów (vide Ziarno). Jednocześnie
tworzy wiele „elitarnych” klubów, które
zrzeszają bardzo skrajne i przeciwstawne
postawy ludzkie. Mowa tutaj chociażby
o rodzinie Radia Maryja z jednej strony,
a z drugiej o Kościele Łagiewnickim.
Taka „segmentacja” marki pozwala
zagospodarować bardzo różnorodne
potrzeby szerokich grup społecznych,
które na co dzień żyją w zupełnie
różnych światach, nie kontaktujących
się wzajemnie. Właśnie tak silna
segmentacja i dotarcie do skrajnych, nie
nachodzących na siebie nisz pozwala
zachować monopol rynkowy.
Skok na monopolistę
Tak popularne logo tworzy oczywiście
niemałą pokusę wykorzystania go przez
inne marki. I jak to w marketingu bywa,
próby te są realizowane mniej lub bardziej
profesjonalnie. W przeważającej jednak
części działania takie osłabiają markę
chrześcijaństwa, co tłumaczy słuszne
oburzenie wykorzystania go do celów
komercyjnych. Faktem jest bowiem,
że ogromna rozpoznawalność krzyża
wykorzystywana jest przy promocji
ADAM Przeździęk
przy wprowadzaniu nowej
marki na rynek jest budowa
jej świadomości. Istotnym
czynnikiem jest tu nazwa, przekaz
marketingowy oraz szeroko pojęta kreacja.
Niezbędne do osiągnięcia świadomości
marki są też odpowiednie wskaźniki
mediowe, zasięg i częstotliwość.
Bodajże pierwszy raz „marketingowo”
krzyż wykorzystano podczas bitwy przy
Moście Mulwijskim (312 n.e.). Konstantyn
Wielki rozkazał wówczas żołnierzom
umieszczenie znaku krzyża na tarczy.
Obietnicą „marki”, zresztą dotrzymaną,
było zwycięstwo nad wrogiem. Od tego
czasu krzyż jako „logo” chrześcijaństwa
niósł ze sobą z jednej strony przesłanie
miłości, a z drugiej gwarancję wpływów
i zwycięstwa. Przekaz ten, genialny
w swoim uniwersalizmie, zaspakajał
potrzeby zarówno słabych (miłość
i nagroda po śmierci), jak i możnych
tego świata (wpływ, prestiż i gwarancja
sukcesu). Powstała marka, która z deinicji
przeznaczona dla szerokiego odbiorcy, była
jednocześnie marką niezwykle aspirującą.
Identyikacja z „produktem”, jakim była
wizja chrześcijaństwa zaspokajającego
potrzeby całego społeczeństwa, z czasem
stała się gwarantem sukcesu i liczne
modyikacje krzyża (logotypu pierwotnego)
pojawiały się w heraldyce średniowiecznej.
Pod kątem kreacyjnym krzyż nie był czymś
rewolucyjnym. Wiele religii solarnych przed
chrześcijaństwem używało jego symboliki.
Doskonałym zabiegiem marketingowym
było natomiast zawłaszczenie sobie
symbolu krzyża przez chrześcijaństwo.
58 10 dobrych rad, dla tych którzy chcą
90 Spór o krzyż w internecie
– Anna Miotk
78
79
60 Finansowanie pomysłów, czyli kasa dla
#technologia #gadżety #internet
startupów – Przemysław Żyła
92 Telefon + telewizor
62 Startupy i marketerzy w jednym stali
– Bartosz Siepracki
#media #telewizja #interakcja
#media #telewizja #interakcja
64 Budżet, budżet, budżet...
swoich widzów. Zainwestowały więc
w produkcję seriali, takich jak: „The
Sopranos”, „The Wire”, „The West Wing”,
które w przeciwieństwie do hollywoodzkich
produkcji kinowych, są ambitne, oryginalne,
mają świetne, przykuwające uwagę
scenariusze i są znakomicie zrealizowane.
Nadawcy telewizyjni próbują odnaleźć
się w Internecie. Z jednej strony oferują
płatny dostęp do seriali online. Z drugiej,
muszą zatrzymać widzów jak najdłużej
przed ekranem telewizora, bo właśnie tam
reklamy przynoszą zyski znacznie większe
niż internetowe mikropłatności.
Internet i serwisy społecznościowe stały
się jednak dla nadawców znakomitymi
mediami do podtrzymywania uwagi widzów
i fanów poszczególnych programów już
po ich transmisji. Dotyczy to zwłaszcza
najbardziej popularnych produkcji,
które dzień po emisji stają się tematami
do rozmów.
Zdaniem „The Economist”, telewizja
jako medium musi stawić czoła Internetowi
i cyfrowym nagrywarkom, bo te dwa
czynniki mogą obniżać oglądalność
programów o średniej popularności
i seriali. Odpowiedzią na to wyzwanie jest
zaangażowanie widzów do aktywnego
udziału w programach. Dotychczas telewizja
była medium pasywnym, nie dającym
widzom możliwości i narzędzi do interakcji.
To zaczyna się zmieniać. Głosowanie SMS-
ami w takich formatach jak Idol czy Mam
Talent, czy skuteczne nakłanianie widzów
do aktywnego udziału w programach
informacyjnych przez przysyłanie emailem
swoich opinii może budować lojalność
widzów, zauważa tygodnik.
Nowy rodzaj interakcji
Kolejnym krokiem takiej interakcji,
o czym już „The Economist” nie pisze,
jest połączenie telefonu komórkowego
z ekranem telewizyjnym. Istnieją już
na rynku aplikacje na telefony komórkowe
umożliwiające interakcję z nadawanym
programem w czasie rzeczywistym.
To klasyczny przykład tzw. „mobile
engagement”, czyli zachęcenia – lub jak
kto woli – zmobilizowania użytkownika
telefonu komórkowego do reakcji i wzięcia
udziału w programie. Irlandzka irma
InTime Media, jeden z pionierów na tym
rynku, stworzyła już aplikacje do jednej
z najpopularniejszych brytyjskich oper
mydlanych – serialu „Eastenders”.
Widzowie oglądając serial mogą
jednocześnie odpowiadać na telefonie
komórkowym na pytania dotyczące
bohaterów, ich wyborów, planów, bądź
minionych wydarzeń. Pytania są idealnie
zsynchronizowane z danym epizodem.
Aplikacja i sposób jej działania nie
odciąga widzów od oglądania serialu,
jest raczej jego dopełnieniem. Zegar
odlicza sekundy do kolejnej interakcji
(można skupić się na oglądaniu),
przyjazny interfejs zachęca do wybierania
odpowiedzi. Aplikacja działa na 90 proc.
telefonów, a kolejne modele i platformy
są portowane. InTime Media twierdzi,
że gdyby chcieć porównać możliwości
zwykłego SMS-a premium wysyłanego
w odpowiedzi na reklamę w telewizji i ich
aplikacji, to tak jakby chcieć porównać
system DOS do Windows 7. Aplikacja
jest łatwa i intuicyjna w obsłudze, daje
nadawcom i producentom telewizyjnym
potężne narzędzie reklamowe, mogące
utrzymać dużą oglądalność w blokach
reklamowych, pod warunkiem, że przy
jej zastosowaniu reklamy dadzą widzom
możliwość ciekawej interakcji. – Pierwszą
próbę takiej interakcji podjęła Skoda
z Change Integrated, stosując roadblocking
na 1 i 2 programie TVP, gdzie pokazane
były dwie wersje samochodu: z otwartym
i zamkniętym bagażnikiem. Widzowie
zmieniając program z 1 na 2 mogli
„otworzyć” bagażnik, pod warunkiem,
że mieli odpowiednio ustawione programy.
Może to i ciekawy projekt, ale raczej
jako jednorazowa ciekawostka – mówi
Krzysztof Kolski, prezes Voodoodance,
polskiego partnera InTime Media. – Dzięki
aplikacji InTime Media i rejestrowaniu
odpowiedzi widzów, możemy dokładnie
zmierzyć ich oczekiwania co do dalszego
rozwoju akcji w serialu. Widzowie
mogą decydować o losach bohaterów,
a co więcej, reklamodawcy zyskują
znakomite narzędzie do product placement
i reklam, które mają faktyczny, cyfrowy
wymiar interaktywności. Wyobraźmy
sobie reklamę samochodu, podczas której
widzowie wyposażeni w aplikację mogą
wybrać określone parametry, takie jak
kolor, otwarty bagażnik, wersja kombi,
kierowca, otoczenie, w jakim pokazany
jest samochód. Po głosowaniu następna
reklama wygląda już tak jak życzy sobie
tego większość widzów – twierdzi Krzysztof
Kolski i dodaje, że mobilna interakcja
to przyszłość telewizji. – W końcu, kiedy
widz trzyma w ręku telefon, za pomocą
którego aktywnie uczestniczy w programie,
to nie trzyma w nim pilota, którym może
zmienić kanał – podsumowuje.
Voodoodance we współpracy z InTime
Media, nadawcami i producentami tworzy
scenariusze interakcji w programach
i reklamach. Powstały już pierwsze
pilotażowe aplikacje do polskich
programów.
66 Show me the money!
telewizja jako medium
ma się zupełnie dobrze.
To przede wszystkim zasługa
programów rozrywkowych i sportowych,
skierowanych do widza masowego. Wśród
nich najlepszymi przykładami mogą być:
„Britan’s Got Talent” oraz tegoroczny
mecz baseballa New Orleans Saints kontra
Indianapolis Colts. Pierwszy z programów
w szczytowym momencie oglądało
68 proc. brytyjskich telewidzów, drugi
– 106 milionów Amerykanów.
Co ciekawe, takie sukcesy oglądalności
są możliwe pomimo coraz większej liczby
kanałów telewizyjnych. Co więcej – jak
zauważa „The Economist” – nawet Internet,
serwisy społecznościowe i telefonia
komórkowa nie zdołały jak na razie
zastąpić telewizji. Raczej „wcisnęły się”
obok tego medium.
W 2009 r. mieszkaniec Tokio spędzał przed
telewizorem średnio 216 minut dziennie, czyli
o 10 minut więcej niż w 2000 r. Jednocześnie
młodzi ludzie korzystają w tym czasie
z telefonów komórkowych. Z kolei z raportu
Kaiser Family Foundation wynika, że młodzi
Amerykanie oglądają telewizję ponad 4
godziny dziennie. Za te sukcesy frekwencyjne
odpowiedzialne są m.in. telewizje płatne,
takie jak HBO, które musiały zamiast
na reklamodawcach skupić się na utrzymaniu
BARTOSZ SIEPRACKI
Od prawie 6 lat konsultant zagranicznych
agend rządowych
zajmujących
się wspieraniem
eksportu, R&D
i przedsiębiorczości.
Początkowo w ińskiej organizacji Finpro,
a obecnie w irlandzkiej Enterprise Ireland,
gdzie współpracuje przede wszystkim
z irmami z sektora TIME (telco, internet,
media, entertainment). Dublin stał
się w ostatnich latach europejskim
hubem dla internetowych gigantów:
Facebooka, Google, Ebay, Linkedin, Zyngi,
Paypal i pojawia się w związku z tym
wiele ciekawych irlandzkich startupów,
z którymi Bartek ma obecnie przyjemność
współpracować.
Wcześniej był dziennikarzem i redaktorem
w tygodniku Teleinfo, pisał też artykuły
i analizy do wydawnictw Migut Media:
Świata Telekomunikacji i IT Resellera.
Wspiera Fundację Przyjaciel, w wolnym
czasie gra w badmintona i jest w trakcie
budowy biblioteki dzieł wszystkich Spike’a
Milligana.
68 Firma B2B w Świecie 2.0
Telefon + telewizor (?)
– Tomasz Gruszka
„90 proc. czasu, kiedy nie śpią, ludzie spędzają patrząc na
podświetlone prostokąty” – raportował w 2009 r. satyryczny
tygodnik „The Onion”, trafnie opisując współczesny styl
życia deiniowany przez nieustanne towarzystwo telefonu
komórkowego, ekranu komputera i telewizora. Ten zabawny
passus przypomniał tygodnik „The Economist” w niedawno
opublikowanym raporcie na temat obecnego stanu telewizji, jej
przyszłości i wyzwań, przed jakimi stoi.
71 Przycisk „szukaj” jest przestarzały
BARTOSZ SIEPRACKI
– Jan Rychter
92
93
94 Jeśli nie iPad to co? Dotykowe trendy
#kreacja #konkursy #festiwale
– Paweł Iwaniuk
72 Nagrodzeni i wyróżnieni w Polskim
Konkursie Reklamy KTR 2010 (wybór
subiektywny) – Maciej Budzich
96 ABC mobilnych serwisów
geolokalizacyjnych – Eliza Kruczkowska
98 Po drugiej stronie, po drugiej stronie
#badania #analizy #social media
Google’a – Maciej Janas
78 Krzyż jako globalne logo
– Adam Przeździęk, Piotr Mrzygłód
100 O czym to ja myślałem?
– Łukasz Kluj
81 Automatyczna analiza wydźwięku
– Anna Miotk
10 Dzień jak co dzień w sieci
– Jacek Kotarbiński
84 Social Media Brand Index
– Norbert Kilen
104 Stream.Publish
– Dawid Andrzejewski
86 Buzz Tracking. Po co i jak to robić?
– Albert Hupa, Marcin Krzostek
5
P odstawowym zadaniem
podbijać świat – Artur Kurasiński
domu – Krzysztof Kowalczyk
– Piotr Mrzygłód
Z daniem „The Economist”,
– Adam Przeździęk
377504444.017.png 377504444.018.png 377504444.019.png 377504444.020.png 377504444.021.png 377504444.022.png 377504444.023.png 377504444.024.png 377504444.025.png 377504444.026.png 377504444.027.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin